Moje prace inspirowane Scraplatem u Asi Szulik

Była akcja wiosennego scrapowania z Asią Szulik, to teraz czas na letnie inspiracje. W czerwcu działo się u mnie naprawdę sporo, więc cieszę się, że wygospodarowałam choć trochę czasu na te letnie projekty ze Scraplata 2022. Lato nigdy nie należało do moich ulubionych pór roku, bo nie uważam rozpływania się w upałach za komfortową sytuację, ale te letnie projekty bardzo mi się spodobały.

Korzystałam z własnych materiałów a tutoriale Asi posłużyły mi jako inspiracja do wyciśnięcia z nich całego potencjału. Nie zrobiłam jedynie pudełka na wino, ale może jeszcze kiedyś ten projekt nadrobię.

Dzień 1: Opakowanie na Merci

Kocham czekoladowniki we wszystkich formach, bo można ich użyć na wiele sposobów. Asia zrobiła opakowanie na Merci w odcieniach beży i brązów.

W mojej wersji wykorzystałam grafiki podróżnicze z kolekcji Next Trip od Mintay Papers i tekturki od Euniki Jedynak. Bardzo spodobała mi się kolorystka papierów, delikatna, jasna, nietypowa dla podróżniczych kolekcji. Poza tym nigdy nie robiłam pracy tylko z takimi motywami i bardzo chciałam w końcu jakąś wykonać. A wiadomo, że najlepszy czas na realizację takich marzeń to „teraz”.

Film Asi: SCRAPLATO. Dzień 1. Pudełko na Merci. Zakończenie roku.

Dzień 2: Kartka ślubna na bogato

Akurat kartek ślubnych zrobiłam w czerwcu sporo, ale i tej sobie nie odmówiłam, choć korzystałam z bazy kwadratowej a nie w formacie DL, ponieważ chciałam użyć papierów z małej kolekcji Mintay Papers, Florabella.

Użyłam też dodatków wyciętych z arkusza do innej kolekcji Mintayów, której nazwy niestety nie pamiętam.

Nie miałam pudełka z szybką, więc wycięłam okienko w wieczku pudełkowej bazy, którą miałam w zbiorach. Wyszło chyba całkiem nieźle.

Film Asi: Scraplato. Dzień 2. Kartka ślubna na bogato. LIVE.

Dzień 3: Opakowanie na wino.

Tego projektu nie zrealizowałam, ale sprawdźcie u Asi, jak dopasowała pudełko na wino do swojej kartki: Scraplato. Dzień 3. Pudełko na wino. LIVE..

Dzień. 4: Pudełko na fotokarty.

Wakacyjne pudełko w jasnych kolorach, przywołujące na myśl rozgrzane słońcem łąki. Jeśli miałabym wskazać jedną rzecz, którą naprawdę kocham w lecie, to byłyby chyba łąkowe i polne kwiaty. Dlatego też taki motyw umieściłam na swoim pudełku.

Do zamknięcia użyłam wskazówki zamontowanej na ozdobnym ćwieku, a klapkę ozdobiłam grafikami mleczy od Euniki Jedynak. Wspaniały arkusz wycinanek.

Film Asi: Scraplato. Dzień 4. Pudełko na fotokarty. Wakacje.

Dzień 5: Pop-up box dziecięcy.

Na deser kartka w formie pudełeczka dla najmłodszych. Użyłam pięknych grafik od Euniki Jedynak. Chyba nie do końca czuję dziecięce projekty, ale ten robiło mi się wyjątkowo przyjemnie. Może to kwestia treningu.

Film Asi: Scraplato. Dzień 5. Pop-up box dziecięcy. Zakończenie.

Zgłosiłam także swój udział w Letniej Wymiance ATC (czyli takich artystycznych mini-kart) na grupie inspiracyjnej Asi i już czekam na paczuszkę od mojej pary wymiankowej. Moja paczka wyruszyła wczoraj do nowej właścicielki. Mam nadzieję, że spodoba jej się tych kilka drobiazgów, które dla niej wybrałam i wykonałam. No i oczywiście moje ATC. Bardzo się cieszę, bo w poprzedniej wymiance nie mogłam wziąć udziału, a to jest jest naprawdę świetny sposób, by poznać choć trochę innych twórców.

Wykonanie tych kilku letnich projektów sprawiło mi dużo radości i osłodziło nieco brutalność letnich upałów. A co Wam poprawia humor, gdy pogoda nie dopisuje, lub dopisuje aż nadto?

Niedościgniona złodziejka serc polskiej sceny. Kora. Boska w Teatrze Nowym Proxima.

Obejrzane 29.06.2022 w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie.

Fragment imponującej ściany plakatów z Teatru Nowego Proxima.

Moja wiedza o życiu Kory jest znikoma. Wiem, że nazywała się Olga Jackowska, że była głosem Maanamu, sędziowała w popularnym muzycznym show, malowała figurki Maryjek, a jej piosenka, Zabawa w chowanego, użyczyła tytułu trudnemu dokumentowi Tomasza Sekielskiego. Wiem też, że odeszła, walcząc z rakiem, zbyt wcześnie. I tyle wystarczyło mi, by wejść w świat wykreowany głosem i charyzmą Katarzyny Chlebny, wcielającej się w Korę w autorskim spektaklu, Kora. Boska. Bo utworami Kory opowiedziała nie tylko o tej artystce, ale i o współczesnej kobiecie.

W poczekalni wyobraźni

Bardzo długo nie widziałam teatru na żywo. I choć chwilę wcześniej wróciłam na spektakl Papiny McQueen (Paweł Rupala), My Way, My Dream My Life – Moje Marzenie (który uwielbiam i bardzo polecam!), to zobaczenie Kora.Boska było jak powrót do domu. Jest to też pierwszy tekst pospektaklowy, z którym wracam na stronę. Mam nadzieję, że szybko nadrobię kolejne!

Oto stajemy z Korą w zawieszeniu między bramami piekielnymi i niebieskimi, w poczekalni bezczasu, wypełnionej na swój sposób uroczą trójcą Maryjek: Matki Boskiej Częstochowskiej, reprezentującej Wiarę; Matki Boskiej Fatimskiej, uosabiającej Nadzieję oraz Matki Boskiej z Guadalupe, będącej wcieleniem Miłości. To właśnie te trzy uosobienia cnót boskich nadają spektaklowi rytm.

Te Trzy

Zatrzymam się dłużej przy tych postaciach, bo zasługują na co najmniej pokaźny akapit. Wiele słyszałam o kontrowersjach wokół tego spektaklu i jako osoba, która na scenie jest w stanie zrozumieć wszystko, jeśli jest dobrze uzasadnione kontekstem, nie rozumiem skali tych kontrowersji i wynikających z nich konsekwencji (obcięcie dotacji dla teatru).

Patrząc w ten sposób, czy nie znajdziemy nic kontrowersyjnego w tej przaśnej, ludowej, popularnej religijności, która produkuje kolejne wcielenia Maryjek, każde traktując niemal jak osobną świętą? Gdybyśmy potraktowali ten wątek religijny jak punkt wyjścia do dyskusji o sytuacji kobiet w społeczeństwie, moglibyśmy uzyskać wiele cennych przemyśleń, niezależnie od wyznawanej wiary (lub jej braku). I myślę, że między innymi taką funkcję spełniają Trzy Maryjki w tym spektaklu. Z miejsca poczułam do nich ogromną sympatię. Nawet do marudnej Częstochowskiej.

Matka Boska Częstochowska, grana przez Piotra Siekluckiego, jest groteskową, naburmuszoną, ale wielbiącą system (jaki by nie był) Matką Polką. Nie brak jej w tym wszystkim trudnego uroku, czasem chciałoby się ją wręcz przytulić i pocieszyć. Wiara jest jej orężem, choć chyba brak jej czasem wiary we własne siły.

Matka Boska Fatimska to będzie chyba moje ulubione wcielenie sceniczne Pawła Rupali: bardzo delikatne, subtelne, czyste, w znaczeniu utrzymywania temperamentu postaci. Ta Maryjka jest pełna Nadziei, która składa obietnice i nie ze wszystkich się wywiązuje. Jest to postać współczująca i empatyczna

Matka Boska z Guadalupe, czyli Łukasz Błażejewski, jest zdecydowanie najweselszą z Maryjek. Nic dziwnego, w końcu uosabia Miłość: wolną, dziką, nieokiełznaną. Czasem bolesną. Miłość w pełnym wymiarze.

Te wszystkie cechy znakomicie oddane są w ruchu scenicznym i kostiumach. Piotr Sieklucki niemal tonie w obszernych, strojnych szatach, by w pewnym momencie z impetem się z nich uwolnić, jakby zrzucał z siebie wszystkie ciężary świata.

Paweł Rupala płynie nad powierzchnią w eleganckim, błękitno-białym, powłóczystym stroju wykonując senne akrobacje nad sceną. Wiedziałam, że Paweł potrafi nadać swoim postaciom charakter samym tańcem, ale nie, że potrafi być w tym tak delikatny. Zauroczyły mnie te oniryczne, pełne lekkości sceny, także czysto wizualnie.

Łukasz Błażejewski tańczy i skacze, poruszając elementami swojego indiańskiego stroju i wywołując już samym ruchem skrajne emocje, między którymi miota się jego postać w różnych momentach spektaklu. 

Kora

No i jest wreszcie Kora, zagrana w niezwykły, porywający sposób przez Kasię Chlebny. Kasia w czarnym czepku i okularach do złudzenia przypomina Korę. A to, co wyczynia z głosem, śpiewając jej utwory, jest niewyobrażalne. Warto zobaczyć ten spektakl już tylko dla samych interpretacji. Piosenki osadzone w kontekście spektaklu, z zarysowaną biograficzną linią fabularną, nawet te dobrze znane, zaczynają opowiadać historię kobiety, jej życia, jej relacji z matką, jej sztuki i choroby, jej wiary, nadziei i miłości.

Kora wychodzi z plakatów, okładek i ekranu telewizora, wyciągając do nas dłoń. Dużo w tej biografii trudnych wątków, ale rozładowanych czarnym humorem i mrugnięciem w stronę widza oraz fantastyczną warstwą muzyczną (sprawdźcie bisy ze spektaklu, kilka nagrań krąży w sieci).

W czasie tego jednego spektaklu doświadczyłam tylu emocji, że chyba przeszłam przyspieszone katharsis. Określiłabym to byciem na pospektaklowym haju. I przyznaję, że bardzo mi tego uczucia brakowało. Takich wrażeń doświadcza się tylko na dobrych, mocnych spektaklach, oglądanych w teatrze na żywo. Dym, światła, muzyka, ruch sceniczny, wszystko to przenosi widza w baśniowy świat, zawieszony między orbitami.

Mogłabym pisać o tym spektaklu jeszcze długo, ale już przekroczyłam stronę w edytorze i nie chciałabym rozwadniać tych kilku myśli. Skończę więc tutaj, zostawiając Wam serdeczne polecenie zweryfikowania tych wszystkich ochów i achów na własną rękę, przy najbliższej okazji. Kora.Boska zaiste jest boska. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.

O SPEKTAKLU:
KORA. BOSKA
Scenariusz i Reżyseria: Katarzyna Chlebny
Obsada:
Katarzyna Chlebny – Kora

Piotr Sieklucki – Matka Boska Częstochowska

Paweł Rupala – Matka Boska Fatimska

Łukasz Błażejewski – Matka Boska z Guadalupe

Scenografia i kostiumy: Łukasz Błażejewski

Aranże: Paweł Harańczyk

Ruch sceniczny: Karol Miękina

Charakteryzacja: Artur Świetny


Informacje na stronie Teatru Nowego Proxima: https://teatrnowy.com.pl/repertoire/kora-boska/

Ja i róż. Różowe wyzwanie

Ja i róż nie zawsze szliśmy w parze. Wszystko, co różowe, kojarzyło mi się bardzo stereotypowo. Wiecie: „babski róż”, „majtkowy róż”, „cukierkowy” i inne tego typu epitety nie bardzo rozwijały moją miłość do tego koloru. Wiało to stereotypami na kilometr. Różowy uznawałam tylko na kwiatach a i to nie zawsze. Chyba że w naturze.

Możecie więc sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy nagle w moich papierowych pracach zaczęły przewijać się różowe motywy. I to nie w projektach dla dziewczynek.

Na początku była fuksja

Najpierw była fuksja, odcień wpadający w fiolet, w połączeniu z błękitami… No piękny mariaż barw. A jak to ładnie wygląda w akwarelowych wydaniach!

Potem zaczęłam doceniać pudrowe odcienie różu w delikatnym wydaniu. Pastele w ogóle mają w sobie bardzo dużo uroku, więc łatwo z nimi współpracować.

Ten jedyny

Ale ostatnio zachwycił mnie konkretny róż, z konkretnej kolekcji papierów. Mam na myśli Różane Wino od Paper Heaven. Zasmuciła mnie informacja, że producent nie będzie robił dodruków kolekcji, bo bardzo ją lubię. W cudowny sposób łączy róż z zieleniami. Jest bardzo uniwersalna i nie mogę przestać jej ciąć. Kupiłam, ile byłam w stanie, ale przy moim tempie zużywania tych papierów, niedługo zostanie mi po nich tylko wspomnienie… Różowo-zielone. I oczywiście kilka prac.

Wyzwanie z różem

Jedną z nich jest kartka w odcieniach różu, którą zrobiłam na Dzień Matki, w ramach majowego wyzwania w kolorze różowym u Paper Heaven (link do wyzwania: http://paperheavenpl.blogspot.com/2022/05/wyzwanie-majowe-w-paper-heaven.html).

Kwiaty, kompozycje, tła… wszystko jest w tej kolekcji zachwycające. Tworząc kartkę, chciałam jak najbardziej wyeksponować kolory i grafiki. Głównym elementem jest duży shaker, otulony różaną kompozycją.

Mam nadzieję, że widok tej kartki wywoła u Was choć przez chwilę taki uśmiech, jak u mojej mamy. I u mnie. Piękne papiery naprawdę mnie uszczęśliwiają. Nawet, jeśli jest to tylko krótka chwila radości z ich piękna, zawsze warto.

A Wy macie takie kolory, których kiedyś nie lubiliście a teraz chętnie używacie?