Zamiast elegii [wierszem]

p1210403

Wczoraj pożegnaliśmy kabaretowo Kinoteatr Wrzos, który już niedługo zostanie  wyremontowany i powróci jako Teatr KTO. O tym wydarzeniu, Kabaretowym Pożegnaniu Wrzosu, jeszcze będę szerzej pisać na Verbum Na Polu. Tu jedynie chciałam zaznaczyć, że miało ono miejsce, bo to jeden z ważniejszych punktów w moim życiu.

Wbrew pozorom atmosfera była raczej radosna i wszyscy uczestnicy wieczoru zdawali się dobrze bawić. Zakończyliśmy tym samym pewien etap. Dla mnie było to kilka bardzo rozwijających lat, wiele wspaniałych znajomości.

Postanowiłam uhonorować finał tego etapu mojej wędrówki jakimś szczególnym rodzajem wpisu. Dawno nie napisałam wiersza. Ten zaczął pisać się sam, więc już pozwoliłam wybrzmieć mu do końca.

 

Zamiast elegii

 

Zamiast elegii pożegnalnej

Mam trochę uzbieranych wspomnień

Pył rozsypany na dywanie

Błysk reflektorów, kurz na oknie

 

Zamiast elegii mam spojrzenia

Co się nad sceną wciąż unoszą

Echo oklasków i marzenia,

Które powstały tutaj nocą

 

Zamiast elegii mam chwil kilka

Złapanych w formie fotografii

Splątane sznurki różnych losów

Złączonych tu na chybił-trafił

 

Zamiast elegii mam nadzieję

Że choć przemija postać świata

Wspomnieniem, myślą zaistnieje

Miejsce, gdzie mogę zawsze wracać

Łąka Cafe, odc. 21: Teatr to dziwny [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Stefan poznał Laurę, dumną siostrę Klary. Laura została zraniona przez jastrzębia, jednak była zbyt uparta by prosić o pomoc. Klara przy pomocy Stefana zaciągnęła ją jednak do Łąki, w której ranna kawka została otoczona opieką. Stefan zrozumiał, że prawdziwe szczęście oznacza istnienie dla innych.

 lakowyserial_21

ŁĄKA CAFE

ODC. 21: Teatr to dziwny

Stefania po raz kolejny postanowiła spróbować czegoś nowego i w Łąka Cafe rozgościła się objazdowa grupa teatralna, Zwierzęta Sceniczne. Oczywiście, ślimaczyca zakochała się w tej formie sztuki u ludzkich przyjaciół z Łąki, i tak długo szukała, aż znalazła coś dla siebie.

Zwierzęta Sceniczne tworzyło kilka owadów i dwie myszy. Na ich repertuar składały się głównie sztuki podpatrzone przez członków grupy w różnych teatrach w mieście. W Łące miał się odbyć spektakl Romeo i Julia, w którym mysz Romeo zakochuje się w ćmie Julii. Stefan wiedział, że oryginalną sztukę napisał William Shakespeare, bo już zdążył ją przeczytać i teraz, gdy grupa aktorów próbowała na zaimprowizowanej scenie, ustawionej pod jedną ze ścian, cytował z pamięci całe fragmenty tekstu.

– Julio, moja Julio – powiedział, zbliżając się z uśmiechem do Stefanii, zapatrzonej w scenę, na której trwała próba.

– Ciiiii – uciszyła go ślimaczyca. Stefan westchnął i udał się do baru, za którym uwijała się Stenia.

– No dobra, czy ja coś znów zrobiłem nie tak? – zapytał biedronki, gdy podawała mu ulubioną herbatę.

– Nie. Po prostu daj jej czas na kontemplację. Patrz, jak ją to fascynuje – wskazała na scenę i wpatrzoną w nią Stefanię.

– No rzeczywiście. Masz rację, gapa ze mnie – postanowił poczekać do końca próby i dopiero wtedy podjął ponownie rozmowę ze ślimaczycą. Tym razem wszystko przebiegło sprawnie i uciął sobie z nią miłą pogawędkę. Po kwadransie do ich stolika zaczęły przyłączać się żuki (tak, znowu żuki!), ćmy i myszy ze Scenicznych zwierząt.

– Zazwyczaj, jak tak podróżujemy sobie po różnych miejscach, to zauważamy coraz większe podobieństwo życia do teatru – ciągnął Anzelm, mysz grająca Romea. Reszta trupy natychmiast potwierdziła.

– Naprawdę? Bo ja też zaczynam to dostrzegać! – podjęła rozradowana Stefania.

– Serio? – zdziwił się uprzejmie Stefan. Klara dyskretnie trąciła go skrzydełkiem, gdy Stefania spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.

– Prawda? – ćma Joanna, odtwórczyni roli Julii, podskoczyła uradowana. – Zauważyłaś, Stefanio, jak idealnie pasują na nas teatralne maski?

– Co masz na myśli? – spytała ślimaczyca.

– Na przykład w takim Romeo i Julia – kontynuowała Joanna – jest i śmiech, i łzy.

– Jak w życiu – Klara pokiwała głową.

– Otóż to – zgodziła się Joanna. – W sztuce teatralnej te stany i emocje odgrywamy, możemy je przywołać na scenie, gdy są nam potrzebne. Symbolizują to maski teatralne, których podobno kiedyś używano w Grecji.

– Tak, słyszałem kiedyś wykład o tym na jednej z uczelni – potwierdził Anzelm.

– Jedna maska jest uśmiechnięta, a druga smutna. Jedna jest komiczna, a druga tragiczna. Oczywiście to tylko przykłady,  bo takich masek symbolicznie możemy wytworzyć na scenie więcej.

– Jak w życiu – ponownie wtrąciła się Klara.

– No dokładnie! – przyklasnęła ćma. – I teraz pomyślcie, że jak spotykacie kogoś po raz pierwszy, to chcecie mu się zaprezentować z jakiejś strony. I co wtedy robicie?

– Zakładamy maskę? – zapytał Stefan niepewnie.

– Tak! Tylko ty wiesz, jaki jesteś naprawdę – Anzelm kontynuował wywody przyjaciółki. – Reszta widzi w tobie to, co chcesz pokazać. Oczywiście, możesz chcieć pokazać jak najwięcej z tej swojej prawdy. Ale nie musisz. Bo masz maski do wyboru.

– Ach, rozumiem – odparła Stefania. – Czyli kiedy rozmawiamy sobie tutaj tak przy stole i padają żarty np. z mojej strony, to jest jakby moja maska komiczna.

– A jak ja idę do ciebie, powiedzieć, że mi smutno i robię taką niewyraźną minę – Stefan zaprezentował – to to jest maska tragiczna?

– Nie, to dramat – uśmiechnęła się Klara.

Wszyscy zaczęli się śmiać. Ale Stefan już wiedział. Każdy widzi na scenie to, co pragnie ujrzeć. Dla każdego historia Romea i Julii ma inne znaczenie. Każdy ma także własny teatr. Teatr swojego życia, w którym rozgrywa sztukę według własnego scenariusza. Jego mu się nawet podobała, bo zaprosił do współpracy wielu przyjaciół. Może to dziwny teatr, ale nie zamieniłby go na nic innego.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Stefan ma wrażenie, jakby świat wokół niego zwariował. Jak to się dzieje, że niektóre dni wydają się być wycięte ze środka snu szalonego kapelusznika? Jak Stefan i jego łąkowi przyjaciele radzą sobie z takimi dniami?

 

 

O recitalu kabaretowym [refleksja]

Ścibor Szpak w czasie recitalu w Kinoteatrze Wrzos, fot. P. J.
Ścibor Szpak w czasie recitalu w Kinoteatrze Wrzos, fot. P. J.

Niedawno pisałam na moim blogu o kabarecie tekst na temat piosenki kabaretowej. Przed chwilą skończyłam relację z ostatniego recitalu Ścibora Szpaka w Kinoteatrze Wrzos i pod wpływem tego pisania, jak i wcześniejszych refleksji o piosence kabaretowej, uznałam, że warto zaznaczyć istnienie takiej formy spektaklu, jaką jest recital kabaretowy.

Osobiście z tym typem recitalu miałam do czynienia głównie we Wrzosie, gdzie mogłam wysłuchać takich autorów piosenek, jak wspomniany Ścibor Szpak, czy Adam Wacławiak. Myślę, że do tej kategorii pasują także umuzykalnione występy Artura Andrusa i Andrzeja Poniedzielskiego, a także bardziej rozbudowane programy kabaretowe, oparte na muzyce, np. Pienia i Jęki Kabaretu Hrabi. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę ogólną definicję recitalu.

Jednak recital kabaretowy to przede wszystkim postawienie w centrum zainteresowania piosenki, niekoniecznie satyrycznej, niekoniecznie zabawnej, ale na pewno dobrze zinterpretowanej i wykonanej przez twórcę związanego z kabaretem w dowolny sposób.

Mam wrażenie, że słowo recital w Polsce kojarzy się z panem ubranym w czarny sweter, śpiewającym smutne piosenki do smutnych dźwięków. Mało porywające, prawda? Cóż, recital kabaretowy jest zaprzeczeniem tej wizji. Choć zdarza się, że wykonawca występuje w czarnym odzieniu, to jego wykonania z całą pewnością nie należą do nudnych, ani smutnych. Bywają natomiast nastrojowe, nostalgiczne i poważne.

Recital kabaretowy to forma najpełniej prezentująca możliwości danego autora, który najczęściej bywa także kompozytorem i reżyserem własnych interpretacji. To forma, w której artysta kabaretu może ukazać się również jako liryk, a równocześnie udowodnić spójność swojej twórczości, bez względu na jej treść i tematykę.

Recital kabaretowy to także idealny format edukacyjny, który pokazuje całe bogactwo piosenki kabaretowej na konkretnym przykładzie. Nie bójcie się piosenki kabaretowej. Pozwólcie sobie pokazać, jak wartościowy i złożony jest jej świat. Najlepiej w czasie jakiegoś recitalu kabaretowego.