Łąka Cafe, odc. 21: Teatr to dziwny [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Stefan poznał Laurę, dumną siostrę Klary. Laura została zraniona przez jastrzębia, jednak była zbyt uparta by prosić o pomoc. Klara przy pomocy Stefana zaciągnęła ją jednak do Łąki, w której ranna kawka została otoczona opieką. Stefan zrozumiał, że prawdziwe szczęście oznacza istnienie dla innych.

 lakowyserial_21

ŁĄKA CAFE

ODC. 21: Teatr to dziwny

Stefania po raz kolejny postanowiła spróbować czegoś nowego i w Łąka Cafe rozgościła się objazdowa grupa teatralna, Zwierzęta Sceniczne. Oczywiście, ślimaczyca zakochała się w tej formie sztuki u ludzkich przyjaciół z Łąki, i tak długo szukała, aż znalazła coś dla siebie.

Zwierzęta Sceniczne tworzyło kilka owadów i dwie myszy. Na ich repertuar składały się głównie sztuki podpatrzone przez członków grupy w różnych teatrach w mieście. W Łące miał się odbyć spektakl Romeo i Julia, w którym mysz Romeo zakochuje się w ćmie Julii. Stefan wiedział, że oryginalną sztukę napisał William Shakespeare, bo już zdążył ją przeczytać i teraz, gdy grupa aktorów próbowała na zaimprowizowanej scenie, ustawionej pod jedną ze ścian, cytował z pamięci całe fragmenty tekstu.

– Julio, moja Julio – powiedział, zbliżając się z uśmiechem do Stefanii, zapatrzonej w scenę, na której trwała próba.

– Ciiiii – uciszyła go ślimaczyca. Stefan westchnął i udał się do baru, za którym uwijała się Stenia.

– No dobra, czy ja coś znów zrobiłem nie tak? – zapytał biedronki, gdy podawała mu ulubioną herbatę.

– Nie. Po prostu daj jej czas na kontemplację. Patrz, jak ją to fascynuje – wskazała na scenę i wpatrzoną w nią Stefanię.

– No rzeczywiście. Masz rację, gapa ze mnie – postanowił poczekać do końca próby i dopiero wtedy podjął ponownie rozmowę ze ślimaczycą. Tym razem wszystko przebiegło sprawnie i uciął sobie z nią miłą pogawędkę. Po kwadransie do ich stolika zaczęły przyłączać się żuki (tak, znowu żuki!), ćmy i myszy ze Scenicznych zwierząt.

– Zazwyczaj, jak tak podróżujemy sobie po różnych miejscach, to zauważamy coraz większe podobieństwo życia do teatru – ciągnął Anzelm, mysz grająca Romea. Reszta trupy natychmiast potwierdziła.

– Naprawdę? Bo ja też zaczynam to dostrzegać! – podjęła rozradowana Stefania.

– Serio? – zdziwił się uprzejmie Stefan. Klara dyskretnie trąciła go skrzydełkiem, gdy Stefania spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.

– Prawda? – ćma Joanna, odtwórczyni roli Julii, podskoczyła uradowana. – Zauważyłaś, Stefanio, jak idealnie pasują na nas teatralne maski?

– Co masz na myśli? – spytała ślimaczyca.

– Na przykład w takim Romeo i Julia – kontynuowała Joanna – jest i śmiech, i łzy.

– Jak w życiu – Klara pokiwała głową.

– Otóż to – zgodziła się Joanna. – W sztuce teatralnej te stany i emocje odgrywamy, możemy je przywołać na scenie, gdy są nam potrzebne. Symbolizują to maski teatralne, których podobno kiedyś używano w Grecji.

– Tak, słyszałem kiedyś wykład o tym na jednej z uczelni – potwierdził Anzelm.

– Jedna maska jest uśmiechnięta, a druga smutna. Jedna jest komiczna, a druga tragiczna. Oczywiście to tylko przykłady,  bo takich masek symbolicznie możemy wytworzyć na scenie więcej.

– Jak w życiu – ponownie wtrąciła się Klara.

– No dokładnie! – przyklasnęła ćma. – I teraz pomyślcie, że jak spotykacie kogoś po raz pierwszy, to chcecie mu się zaprezentować z jakiejś strony. I co wtedy robicie?

– Zakładamy maskę? – zapytał Stefan niepewnie.

– Tak! Tylko ty wiesz, jaki jesteś naprawdę – Anzelm kontynuował wywody przyjaciółki. – Reszta widzi w tobie to, co chcesz pokazać. Oczywiście, możesz chcieć pokazać jak najwięcej z tej swojej prawdy. Ale nie musisz. Bo masz maski do wyboru.

– Ach, rozumiem – odparła Stefania. – Czyli kiedy rozmawiamy sobie tutaj tak przy stole i padają żarty np. z mojej strony, to jest jakby moja maska komiczna.

– A jak ja idę do ciebie, powiedzieć, że mi smutno i robię taką niewyraźną minę – Stefan zaprezentował – to to jest maska tragiczna?

– Nie, to dramat – uśmiechnęła się Klara.

Wszyscy zaczęli się śmiać. Ale Stefan już wiedział. Każdy widzi na scenie to, co pragnie ujrzeć. Dla każdego historia Romea i Julii ma inne znaczenie. Każdy ma także własny teatr. Teatr swojego życia, w którym rozgrywa sztukę według własnego scenariusza. Jego mu się nawet podobała, bo zaprosił do współpracy wielu przyjaciół. Może to dziwny teatr, ale nie zamieniłby go na nic innego.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Stefan ma wrażenie, jakby świat wokół niego zwariował. Jak to się dzieje, że niektóre dni wydają się być wycięte ze środka snu szalonego kapelusznika? Jak Stefan i jego łąkowi przyjaciele radzą sobie z takimi dniami?

 

 

O recitalu kabaretowym [refleksja]

Ścibor Szpak w czasie recitalu w Kinoteatrze Wrzos, fot. P. J.
Ścibor Szpak w czasie recitalu w Kinoteatrze Wrzos, fot. P. J.

Niedawno pisałam na moim blogu o kabarecie tekst na temat piosenki kabaretowej. Przed chwilą skończyłam relację z ostatniego recitalu Ścibora Szpaka w Kinoteatrze Wrzos i pod wpływem tego pisania, jak i wcześniejszych refleksji o piosence kabaretowej, uznałam, że warto zaznaczyć istnienie takiej formy spektaklu, jaką jest recital kabaretowy.

Osobiście z tym typem recitalu miałam do czynienia głównie we Wrzosie, gdzie mogłam wysłuchać takich autorów piosenek, jak wspomniany Ścibor Szpak, czy Adam Wacławiak. Myślę, że do tej kategorii pasują także umuzykalnione występy Artura Andrusa i Andrzeja Poniedzielskiego, a także bardziej rozbudowane programy kabaretowe, oparte na muzyce, np. Pienia i Jęki Kabaretu Hrabi. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę ogólną definicję recitalu.

Jednak recital kabaretowy to przede wszystkim postawienie w centrum zainteresowania piosenki, niekoniecznie satyrycznej, niekoniecznie zabawnej, ale na pewno dobrze zinterpretowanej i wykonanej przez twórcę związanego z kabaretem w dowolny sposób.

Mam wrażenie, że słowo recital w Polsce kojarzy się z panem ubranym w czarny sweter, śpiewającym smutne piosenki do smutnych dźwięków. Mało porywające, prawda? Cóż, recital kabaretowy jest zaprzeczeniem tej wizji. Choć zdarza się, że wykonawca występuje w czarnym odzieniu, to jego wykonania z całą pewnością nie należą do nudnych, ani smutnych. Bywają natomiast nastrojowe, nostalgiczne i poważne.

Recital kabaretowy to forma najpełniej prezentująca możliwości danego autora, który najczęściej bywa także kompozytorem i reżyserem własnych interpretacji. To forma, w której artysta kabaretu może ukazać się również jako liryk, a równocześnie udowodnić spójność swojej twórczości, bez względu na jej treść i tematykę.

Recital kabaretowy to także idealny format edukacyjny, który pokazuje całe bogactwo piosenki kabaretowej na konkretnym przykładzie. Nie bójcie się piosenki kabaretowej. Pozwólcie sobie pokazać, jak wartościowy i złożony jest jej świat. Najlepiej w czasie jakiegoś recitalu kabaretowego.

Łąka Cafe, odc. 20: Być dla innych [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Połączenie pokazu  najnowszej kolekcji szali projektu Eustachego oraz show dwóch komików, żuków, okazało się strzałem w dziesiątkę. Tym samym udowodniono, że poczucie humoru jest zawsze najmodniejsze. Bez względu na sezon.

 lakowyserial_20

ŁĄKA CAFE

ODC. 20: Być dla innych

 

– A pamiętasz, jak ten większy, Józef, założył tamten pajęczynowy szalik z kwiatkami? – Bob i Stenia stali przy barze, zaśmiewając się do rozpuku. Gołąb właśnie wspominał pokaz mody z kreacjami Eustachego, który poprowadził duet żuków-komików.

– Proszę was, miejcie litość! – w kącie kawiarni motyl Eustachy przysłuchiwał się ich żartom z niezbyt wesołą miną. – Zostałem skompromitowany! – biadolił, co powodowało jeszcze większe wybuchy śmiechu u biedronki Stenii.

– Wcale nie, Eustachy. Wszystkim bardzo się podobało – odparł szybko Stefan, przysłuchujący się tym rozmowom. Ale i kąciki jego ust niebezpiecznie drgały. Rzeczywiście było zabawnie. Stefania, stojąc za Eustachym, wywróciła oczami i uśmiechnęła się szeroko do pozostałych, po czym wróciła do pocieszania motyla.

Ślimak jednak od kilku dni zastanawiał się, czym naprawdę jest szczęście. Wszystko inne jakby przemykało obok niego, reagował na otoczenie niemal automatycznie, pogrążony w swoich rozmyślaniach. Czy Eustachy, na przykład, był w tej chwili faktycznie nieszczęśliwy? Czy zachowywał się tak, bo po prostu tak sobie wymyślił swoją artystyczną postawę. Patrząc na Stefanię, zastanawiał się, czy on sam jest jej w stanie zapewnić wystarczając ilość szczęścia.

– Stefan! Stefan! – zawołała od drzwi kawka Klara. Ślimak oderwał się od roześmianego towarzystwa i zwrócił w stronę przyjaciółki, która obecnie przywoływała go gestem.

– Co się stało, Klaro? – zapytał, gdy wyjątkowo szybko podpełzł do kawki. Nie podobał mu się wyraz jej dziobka.

– Stefciu, proszę cie, pomóż mi. Tylko nie mówi nikomu, ona sobie tego nie życzy – wyszeptała szybko Klara.

– Ale kto? Co się dzieje? – pytał Stefan, również szeptem. Klara jednak machnęła tylko skrzydełkiem, pokazując mu, by poszedł za nią. Poprowadziła go na tyły Łąka Cafe.

Na ziemi, pod drzewem, leżała inna kawka. Ledwo dysząc, z przymkniętymi oczami. Gdy usłyszała, że ktoś się zbliża, podniosła powieki.

– Nie! Obiecałaś mi, że nikomu nie powiesz, Klaro! – w jej słabym głosiku dało się wyczytać pretensje.

– To Laura, moja siostra. Pamiętasz, jak ci o niej opowiadałam? – rzuciła szybko Klara w kierunku zaskoczonego Stefana. Ślimak był tylko w stanie kiwnąć głową i pomyśleć „Ojej!”.

– Klaro, obiecałaś! – kontynuowała Laura. Jej piórka były postrzępione, a na brzuszku widać było długa szramę. – Nikt nie powinien mnie oglądać w takim stanie!

– Co ty opowiadasz! – zbeształa ją krótko Klara i ponownie zwróciła się do Stefana. – Ona nie bardzo lubi zatłoczone miejsca. Dlatego spotykałyśmy się zazwyczaj w jakichś spokojnych miejscach w parku. Nigdy nie chciała wpaść do Łąki. Ale dzisiaj zaatakował ją jastrząb, bo podobno „wlazła na jego terytorium”, że tak zacytuje. Cokolwiek miałoby o znaczyć. I o, proszę. Widzisz, jak teraz wygląda. Chciałam, żeby weszła ze mną do kawiarni, mówiłam, że jej pomożemy dojść do siebie. Ale się uparła. Proszę cię, powiedz jej, że nie masz nic przeciw, żeby weszła do środka i pozwoliła nam się sobą zająć. Mnie już nie słucha!

– Klaro, to było podłe! Dlaczego mi to robisz? – wyjęczała Laura.

Stefan wreszcie zaczął dostrzegać powagę sytuacji  i po pierwszym szoku, dochodził do siebie.

– Klara ma rację, Lauro. Jestem Stefan. Miło mi ciebie poznać. – powiedział trochę niepewnie, zbliżając się do rannej. – Chodź z nami, proszę. To wszystko, co mówi twoja siostra, to prawda. Nie możesz tutaj leżeć, nie pozwolimy na to!

– To co, może mam sobie pójść do parku? – zapytała zaczepnie Laura, strosząc piórka.

– Nie wygłupiaj się, dobrze wiesz, o co mi chodziło – Stefan mówił coraz bardziej stanowczo, ale już widział, że nie będzie to łatwa rozmowa.

– Lauro, nie traktuj go tak samo jak mnie. To wspaniały ślimak! Chce pomóc ci uporać się z twoim problemem. Czy mogłabyś raz dopuścić kogoś do swojego życia i pozwolić sobie pomóc? – Klara już prawie krzyczała. Nawet Stefan był pod wrażeniem. – Jesteś kawką, a zachowujesz się jak uparta gęś.

– Gęsi są uparte? – zaciekawił się Stefan, ale gdy obie siostry spiorunowały go wzrokiem, uznał, że to nie czas na takie rozważania. – Klara dobrze mówi. Chcemy ci pomóc. Chodź z nami, proszę! Nie znam cię, ale Klarze najwyraźniej na tobie zależy.

Laura tylko skrzyżowała skrzydełka na piersi i zacięła się w uporze. Stefan i Klara westchnęli i spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

– Teraz? – zapytała Klara.

– Teraz – odparł Stefan. I już kilka sekund później Laura została uniesiona przez Klarę i podtrzymywana od tyłu przez Stefana, szarpiąc się i prychając, przetransportowana prosto do Łąka Cafe. Gdy tylko cała trójka wkroczyła do kawiarni, od baru poderwał się Bob, Stenia wyleciała z okrzykiem przerażenia, Stefania porzuciła Eustachego i wszyscy rzucili się na pomoc. Nim Laura zdążyła porządnie mrugnąć i dokończyć litanię jęków i złorzeczeń, siedziała bezpiecznie owinięta w koc, z parującym kubkiem pod dziobem i bandażem na ranie po jastrzębich pazurach, a obok niej całe towarzystwo rozmawiało, śmiejąc się radośnie. Laurze ciężko byłoby się do tego przyznać, ale w jej sercu zrobiło się jakoś tak cieplej. Jakaś mała mrówka podetknęła jej pod skrzydełka kilka ciastek.

– No dobra, za co to? – zapytała podejrzliwie Laura.

– No jak to? – odparła mrówka cienkim głosikiem. – Za to, że jesteś.

– Świetnie, mała! – odrzekła Klara. – Właśnie tak, Lauro. Za to, że jesteś.

– Szczęściara ze mnie – westchnęła ironicznie Laura, ale uśmiechnęła się, mimo wszystko i wzięła ciastka.

– Dokładnie tak! Szczęście, to oznacza być z innymi – powiedział ślimak, obserwując z radością nić porozumienia powstającą między Laurą i jej otoczeniem.

– I dla innych – podsumował Stefania, patrząc mu w oczy. Eustachy tylko westchnął i otulił się mocniej szalem ze swojej ostatniej kolekcji.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Stefan i jego przyjaciele odkrywają teatr i zastanawiają się nad jego zastosowaniem w życiu. Czy odkryją, jak komiczna i tragiczna maska przejawiają się w ich codzienności?