Literacki Ogród, czyli LO na podsumowanie miesiąca: Malinowy Lipiec

Bardzo rzadko tworzę tzw. layouty – czyli prace eksponujące zdjęcia na jednej stronie, najczęściej formatu 30×30 cm. Ostatnio jednak pomyślałam, że fajnie byłoby regularnie potrenować tę formę i tak powstał ten cykl. Literacki Ogród, czyli skomentowane moimi ulubionymi literackimi cytatami zdjęcia otaczających mnie roślin, kojarzących się z konkretnymi miesiącami. A wszystko to w formie layoutu.

Kończy się lipiec, więc jest to doskonały moment na start tej serii. W ogródku mamy kilka krzaczków malin, z których może nie ma zbyt wielu owoców na litry soków, ale z pewnością można uzbierać kilka garści do doraźnego spałaszowania. Co, nie ukrywając, czasem czynię. W tym roku urządziłam naszym malinom prawdziwą sesję fotograficzną. Trudno było wybrać tylko dwa zdjęcia, ale w końcu mi się udało.

Malinowy chruśniak

A jeśli mowa o malinach, to nie mogło zabraknąć fragmentu wiersza jednego z moich ulubionych poetów, W malinowym chruśniaku:

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem

Zapodziani po głowy, przez długie godziny

Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.

Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem. […]

Bolesław Leśmian

Całość wiersza znajdziecie np. w serwisie Wolne Lektury, o tutaj: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-malinowym-chrusniaku.html. Jest to jeden z moich ukochanych utworów poetyckich i nawet szkolne interpretacje mnie do niego nie zniechęciły.

Sensualna, senna atmosfera, z nutką tajemnicy, jak to bywa u Leśmiana, i subtelnego erotyzmu uchwyconej chwili między kochankami sprawia, że zwykły krzaczek malin nabiera niezwykłych znaczeń. Staje się ostoją sekretów.

Trochę o moim LO

Do przygotowania mojego LO wykorzystałam najpiękniejszą malinową kolekcję papierów od Lemoncraft, Raspberry Garden. Użyłam także tekturek od Euniki Jedynak, odrobiny koronki i kilku błyskotek. W środku, między zdjęciami, zostawiłam miejsce na cytat, bo w momencie tworzenia pracy nie byłam pewna, który fragment wykorzystam. Na pierwszym zdjęciu w tym wpisie wkleiłam fragment wiersza w programie graficznym. Mogłabym go także wypisać ręcznie lub wydrukować. Możliwości jest wiele.

Takie layouty można składać w całe albumy, albo tworzyć jako pojedyncze prace. Można na nich umieszczać dowolną liczbę fotografii i ozdobników. Można też stosować różne formaty. Ja najbardziej lubię 20×20 cm, ale robiłam też 30×30 i 15×15.

Jak Wam się podoba taka forma oprawiania zdjęć? Bo mnie zaczyna się podobać coraz bardziej.

Moje ulubione: zeszyty

Tym wpisem wprowadzam serię artykułów na temat moich ulubionych przedmiotów, motywów i działań związanych z rękodziełem, organizacją i tworzeniem nie tylko w kontekście scrapbookingu. Na początek chciałabym rozwinąć wątek zeszytów w moim życiu. Pisałam już trochę o nich we wpisie o powodach, za które kocham papier, ale to tylko liźnięcie tematu. Dzisiaj bardziej szczegółowo i z uczuciem. O zeszytach.

Pisemna deklaracja

Chociaż prowadzenie zapisków w edytorach tekstowych jest bardzo wygodne i pozwala na liczne modyfikacje w trakcie, bez zabazgrywania stron kolejnymi poprawkami, to jednak posiadanie papierowej wersji planów, list i fragmentów zapisanych myśli jest nieodzowne dla spokoju mojej duszy. Mam poczucie, że jeśli czegoś nie spiszę własnoręcznie na kartce papieru, to nie ma prawa zaistnieć. Zupełnie jakbym składała podpis pod ważnym dokumentem.

Prowadzę więc kilka zeszytów jednocześnie, co jeden z piękniejszą okładką i… paskudnym wnętrzem, bo piszę jak kura pazurem. Niestety. Nie zapowiada się, żebym szybko wyspecjalizowała się w kaligrafii, choć kupiłam sobie nawet specjalistyczną książkę do ćwiczeń. Leży gdzieś pod stosem pozostałych nieprzeczytanych tomów. Nie pytajcie. O półkach wstydu innym razem.

Moje pismo pozostawia wiele do życzenia, jest jednak dla mnie czymś w rodzaju złożenia deklaracji samej sobie. Wiem, że jeśli coś zapiszę to przynajmniej będę z całych sił próbowała to zrealizować, choćby i małymi kroczkami. Taka siła autopersfazji.

Zeszyty do zadań specjalnych

Na zdjęciu w tym artykule widnieją moje ulubione zeszyty, z tak pięknymi okładkami, że aż żal było mi je zapisywać. Jednak póki co służą mi świetnie. W pierwszym, z tęczowymi liśćmi miłorzębu, prowadzę listy rzeczy do zrobienia na kolejny dzień. Dopiero zaczęłam, więc jest szansa, że ten egzemplarz zachowa jako taki wygląd, także wewnętrzny.

W drugim, ze srebrnymi piórkami, powstaje mój (nie)dziennik, sporadycznie zapisywany strumieniem świadomości, jeśli chcę oczyścić emocje. Polecam, świetna metoda na pozbycie się natrętnych myśli.

Trzeci, w kolorowe gwiazdki, jest ze mną najdłużej i można w nim znaleźć wszystko. Są tutaj zapiski z różnych szkoleń, rozrysowane mapy myśli, szkice moich albumów i kartek, plany artykułów i pomysły na media społecznościowe. Są cytaty, fragmenty tłumaczeń, tekstów piosenek, obliczenia wymiarów. Takich zeszytów mam najwięcej, pochowane po szufladach czekają, aż znów po nie sięgnę, by przypomnieć sobie to jedno zdanie, które wraca do mnie bezustannie, a wrócić nie może.

Bez zeszytów ani rusz

Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie moje zeszyty. Pewnie notowałabym wszystko na skrawkach papieru z drukarki, albo na ulotkach, jak zdarzało mi się na studiach z wierszami. Ale jednak `to do zeszytów zawsze wracam, by zapisać ważne dla mnie spostrzeżenia i uchwycić w locie niesforne myśli.

Na koniec jeszcze podzielę się tekstem piosenki, który napisałam kilka lat temu:

Zeszyt

Gdyby cały świat

Zeszytem był

Bym ja mogła pisać w nim

I gdyby na ten świat

Kleks nagle spadł

To nic, stron starczyłoby

Na pomyłki i na strach

Na grę w giełdę i na krach

I na tysiąc nieznaczących spraw

Na ironię i na takt

Na oceny i ich brak

I na wierszy rozproszonych mak

Gdyby cały świat

Zapisać mógł

Ten mój dłoni lekki ruch

To choćby cały świat

Miał tysiąc wad

To stron by nie groził brak

Na zmyślenia i na fakt

I na wojnę i na pakt

I na dziennik niecodziennych spraw

Na zabawę i na sen

Na chorobę i na lek

I na słodkich słówek lep

I takich zeszytów Wam życzę: pojemnych i magicznie kreujących rzeczywistość.

Papierowe Love – 5 powodów, za które kocham papier

Na początku był papier

Papier jest wspólnym mianownikiem moich działań i fascynacji. Najpierw były zeszyty, czasem brystol albo blok techniczny i rysunkowy na plastyce. Jak u każdego. Potem, kiedy zaczynałam składać słowa w wiersze, a dużo później w piosenki, zapisywałam je na ulotkach albo serwetkach, w gazetkach reklamowych i wyrwanych kartkach.

Następnie pojawiły się notesy i skoroszyty z zapiskami do opowiadań, albo fragmentami myśli zachowanymi „na zaś”. I oczywiście z notatkami ze studiów. Moja praca magisterska powstała w pierwszym zarysie na makulaturze, użyłam zadrukowanych z jednej strony kartek. Uwielbiam papierowe bilety, szelest książkowych stron i stare zdjęcia.

Kartka do kartki

Odkąd pamiętam zajmowałam się też tworzeniem przy pomocy papieru, najczęściej takiego, który już miałam pod ręką. Za bazy służyły mi tektury z tylnej części bloków, a jako ozdobny papier wykorzystywałam papier do pakowania prezentów. Zdarza się to także teraz. Te pierwsze próby nie były wybitnie piękne, ale dawały radę jako artystyczne wyżycie się. Potem odkryłam quilling, dzięki któremu z pasków papieru można wyczarować całe obrazy, zdobienia przedmiotów a przynajmniej kwiatki. Próbowałam swoich sił w różnych dziedzinach rękodzielniczych, ale zawsze wracałam do papieru.

I tu wkracza on, cały na biało (lub nie)

Kilka lat temu, już nawet nie pamiętam dokładnie kiedy, odkryłam scrapbooking. I wtedy przepadłam. Moje pierwsze scrapbookingowe kroki stawiałam, jak wiele polskich scraperek, dzięki tutorialom Kasi Gruszy z kanału ScrapKate. Tam nauczyłam się podstaw i zakochałam się w pięknych papierach do scrapbookingu, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Jeden z pierwszych albumów zrobiłam oczywiście z rolek po papierze toaletowym (według popularnego tutorialu wspomnianej Kasi Gruszy). Umieściłam w nim stare zdjęcia ze zbiorów mojej babci. Do dzisiaj mam skrawki papierów, z których wtedy korzystałam i jeszcze zdarza mi się ich do czegoś użyć.

Istnieje tak wiele technik opartych na pracy z papierem, że chyba nigdy nie uda mi się wypróbować wszystkich. Papieroplastyka, scrapbooking, cardmaking, quilling, decoupage, papierowa wiklina, papier mâché, kolaż… Wiele z nich się łączy i przenika. Papier jest więc wdzięcznym materiałem dla artystycznych dusz i niezwykłym pośrednikiem między wyobraźnią a tym, co powstaje z niego przy pomocy ludzkich dłoni.

Papierowe Love

Jest wiele powodów, za które papierowi należy się dozgonna miłość. Oto 5 rzeczy, za które kocham papier.

1. Jest dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji.

Pusta kartka działa na mnie jak wyzwanie, choć bywa, że trudno postawić pierwszy krok. Zwykle jednak wystarczy zacząć, a słowa lub kolejne warstwy pracy pojawiają się same.

2. Pozwala mi wyrazić myśli bez oceniania.

Na kartce papieru mogę zapisać wszystko. Od własnych uczuć i emocji, co pomaga zrzucić nieco psychicznego bagażu, po luźne myśli i nawet niezbyt mądre pomysły. W moich zeszytach znajduje się materiał wyjściowy do co najmniej kilku fabuł, fragmenty tekstów piosenek, jakieś wyrwane z kontekstu zdania, ale też niezbyt udane rysunki okładek albumów, albo kartek. Nie robię tego zbyt często, ale czasem muszę coś rozrysować, żeby zaplanować kolejne etapy tworzenia.

Ostatnio zaczęłam prowadzić także art journal, a nawet dwa. Na razie jestem na etapie sprawdzania, czy taka forma działania twórczego jest dla mnie, ale po kilku eksperymentalnych stronach przyznaję, że działa to niezwykle odprężająco na umysł. W moich art journalach używam także skrawków papierów do scrapbookingu, serwetek, niewykorzystanych wcześniej odbitek stempli itp. Daje mi to ogromną satysfakcję i pozwala uwolnić myśli.

3. Działa na mnie uspokajająco.

Praca z papierem pozwala mi ukoić nerwy i skupić się na czymś przyjemniejszym. Znakomicie daje odpocząć umysłowi, przekierowując go na działanie twórcze.

Już nawet sam wybór papieru w sklepie sprawia mi dziką radość, a zakup nowych papierów zawsze działa na mnie jak zastrzyk nowej, dobrej energii. Nawet kiedy przeżywałam ostatnio poważny kryzys zdrowotny, na pocieszenie kupiłam sobie pakę papierowego szczęścia.

4. Pozwala mi tworzyć ładne rzeczy.

Nie potrafię rysować. Czasem coś nabazgrzę, ale rysownikiem nazwać się nie mogę. Moje zdolności malarskie też są bardzo dalekie od ideału. Natomiast mając piękny papier potrafię zamienić go w ładną kartkę, albo elegancki albumik. A możliwości są niemal nieograniczone. Kompozycje za każdym razem mogą wyglądać inaczej, więc nie grozi mi monotonia, a do odkrycia jest jeszcze wiele technik. Z papierem nigdy nie będę się nudzić.

5. Jest piękny.

„I ma wspaniałe mięśnie”, chciałoby się dodać za kabaretem Potem. Ale nie, papier nie ma mięśni, choć gdyby miał na pewno byłyby wspaniałe.

Papier może być dziełem sztuki. Jest coś urzekającego już nawet w zwykłym papierze satynowanym, a co dopiero w arkuszach do scrapbookingu, albo papierze czerpanym. Moje ulubione arkusze papieru do scrapbookingu są takiej urody, że poważnie myślę o wyklejeniu nimi ściany, jeśli tylko wpadnę na to, którą ścianę mógłby spotkać taki zaszczyt.

Kiedy byłam mała, pisywałam listy na pięknej papeterii. Do robienia notatek wystarczą świstki, pojedyncze kartki z zeszytu, ale zeszyt również może być ładny i sprawiać estetyczną radość. Piękne są dla mnie stare, pożółkłe książki i nowe, pachnące jeszcze drukarnią. Na papierowe cuda można patrzeć bez końca.

Każdy kto mnie zna, wie, że moja miłość do papieru jest szczera i głęboka. Może nawet zaczyna być lekko obsesyjna, no ale jak można przejść obojętnie obok arkusza, a nawet bloczka, pięknego papieru. No nie da się. Można przez chwilę walczyć i opierać się pokusie, ale papier i tak w końcu wygra. Nie w tym miesiącu, to w następnym. A jak wiadomo, papier cierpliwy jest, łaskawy jest, nie unosi się pychą itd. Jak można go nie kochać?

A jakie są Wasze powody miłości do papieru? Lubicie ładne, papierowe gadżety? Zbieracie ulotki z teatrów albo bilety? A może kolekcjonujecie zeszyty? Miłość niejedno ma imię.

 

Szukasz papierowego prezentu? Odwiedź mój sklep