Kartki inspirowane spektaklem Viva Las Vegas

Zdarzało mi się już tworzyć papierowe projekty inspirowane teatrem czy inną sztuką sceniczną i najczęściej były to personalizowane prezenty dla moich znajomych artystów. Po raz pierwszy jednak miałam okazję wymyślić, zaprojektować i wykonać serię kartek z okazji premiery spektaklu Jedynej Rewii Drag Queen w Polsce, Viva Las Vegas.

Ponieważ chciałam nawiązać i do tematu, i do kolorystyki materiałów promocyjnych (złoto i fiolet), zdecydowałam się na froncie kartek umieścić karty do gry z każdą z osób z obsady, a całość osadzić na czarnej, matowej bazie, która podbiła złoto-fioletowe detale.

Zachwyciły mnie papiery, które wybrałam do tego projektu, a były to kartony dekoracyjne z Galerii Papieru, o trzech różnych stopniach błysku: czarny połyskujący brokatem, złoty jak wytłaczany metal, a fiolet perłowo. Dzięki nim uzyskałam efekt delikatnego blasku, na którym mi zależało, a który w połączeniu z tęczowo mieniącymi się półkryształkami wyglądał elegancko. Taki glamour w moim stylu.

Nie pytajcie, ile czasu zajęło mi przygotowanie tych kartek, bo nie wiem, ale na pewno wiele sezonów seriali nadrobiłam przy ich opracowaniu. Najbardziej wymagającym elementem były mini karty, które umieściłam w środku na elemencie pop-up. Musiałam każdą z tych kart wyciąć, podkleić złotą ramką i skleić w talię, którą umieściłam w środku kartki. Powstały co najmniej dwa prototypy, zanim udało mi się ułożyć karty w zadowalającą mnie strukturę. Już nie mówiąc o tym, że najpierw te karty musiałam sobie przygotować w programie graficznym. Pierwotnie myślałam o wklejeniu talii w całości zrobionej w programie graficznym, ale wtedy nie uzyskałabym takiej warstwowości, która dodaje pracy głębi. Choć na pewno byłoby to dużo prostsze i szybsze rozwiązanie.

Kompozycja na froncie kartek miała przypominać karty z klasycznej talii, z symbolami i kolorami karcianymi. Na każdej z nich umieściłam wizerunek jednej z osób z obsady rewii (fotografie pochodzą od organizatorów, z pięknej sesji promującej spektakl, którą zrobił Kris Marchlak). Symbole wycinałam ręcznie, litery wycięłam wykrojnikiem i ozdobiłam drobnymi półkryształkami. Lubię takie detale, sprawiają, że zwykła kartka wygląda na dopracowaną.

Każdą kartkę spięłam papierową opaską z tytułem spektaklu, która jest chyba najzdobniejszą częścią kartek i zdecydowanie przyciąga wzrok. Chciałam, żeby było prosto, ale efektownie.

Poniżej widzicie krótki montaż z procesu tworzenia rewiowych kartek.

Jak Wam się podoba taki mariaż teatru z papierowym rękodziełem? Bardzo ten projekt polubiłam, choć teraz pewnie lepiej bym sobie go rozplanowała.

A moje wrażenia po spektaklu Viva Las Vegas znajdziecie w tym tekście na stronie: https://nawiasotwarty.pl/kasyno-w-teatrze-czyli-viva-las-vegas-w-teatrze-nowym-proxima/.

Moje ulubione: eko-przydasie

Chyba każdy, kto zajmuje się rękodziełem, ma w swoich zasobach coś, co na pewno przyda się w przyszłej pracy. Przydasie mogą być przeróżnego pochodzenia i przeznaczenia. Jedną z moich ulubionych przydasiowych grup są przedmioty, które można by z grubsza określić przymiotnikiem „eko”: z naturalnych materiałów, wielokrotnego użytku albo z odzysku.

Po nitce do kłębka

A może raczej do motka? Sznurki różnego rodzaju są jednymi z najczęściej przeze mnie używanych dodatków. Najbardziej lubię bawełniane i zwykłe, jutowe. Można nimi przewiązać prezent, zastosować jako „trzymadełko”, ozdobić tag czy kartkę, zamknąć album itp. Są dyskretniejsze niż wstążki, znakomicie nadają się do prac męskich, ale nie tylko: pasują wszędzie tam, gdzie uznamy to za stosowne.

Odbijanki

Stemple występują w różnych wersjach, najwięcej mam silikonowych, ale to te drewniane należą do moich ulubieńców. Pięknie wyglądają, a nadal spełniają swoją funkcję. Lubię stemple, bo można ich używać wielokrotnie i za każdym razem odbitki można ozdobić w inny sposób, więc z jednego stempla możemy uzyskać wiele kombinacji kolorystycznych i np. łatwo dopasować je do użytych papierów. Pracuję nad tym, by używać więcej stempli w moich pracach, bo są tego warte.

Drewniane ozdobniki

Drewienka, guziczki i różnego rodzaju kształty stanowią świetny dodatek do prac w stylu rustykalnym. Pomalowane na biało znakomicie uzupełnią kartki o tematyce dziecięcej lub lekkie, kobiece kompozycje, ale tak naprawdę ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Uwielbiam łączyć takie dodatki z papierem kraftowym.

Zielono mi

Chrobotka nie używam zbyt często, ale lubię go stosować, bo ożywia kompozycję, dodaje jej trójwymiarowości i świeżości. A dzięki jego właściwościom można przechowywać go naprawdę długo. Nic się z nim nie dzieje. Swój zapas mam pewnie ponad rok i nadal jest w porządku. Bez problemów przykleja się na klej introligatorski. Polecam, tym bardziej, że na rynku dostępny jest w wielu wersjach kolorystycznych. Ja najbardziej lubię go wersji zielonej. Pamiętajcie tylko, by kupować mech ze sprawdzonych źródeł.

Przydasie odzyskane

Na zdjęciu znajduje się pawie pióro, którego nie kupiłam ani nie zdobyłam w żaden podejrzany sposób. Po prostu było elementem starej ozdoby należącej niegdyś do mojej babci. Był to piekielny, plastikowy paw, w którym wszystko było nie tak, poza tymi wspaniałymi piórami. Naprawdę był przerażający – jego mechanizm uruchamiał najlżejszy ruch, a wtedy ptaszysko wrzeszczało i łypało czerwonymi ślepiami. Zawał murowany. Paw się na szczęście zepsuł, pióra ocaliłam i od czasu do czasu gdzieś je wykorzystuję. Tyle dobrego.

Zbieram też czasem skrawki materiałów, odcinam metki od ubrań i staram się wykorzystywać różne opakowania. Idzie mi rozmaicie, ale jeśli tylko mam pomysł jak użyć czegoś, co w innym przypadku bym wyrzuciła, to to robię. Czasami powstają z takich przedmiotów naprawdę interesujące prace.

Takich „eko-przydasi” pewnie znalazłoby się więcej w moich zasobach, ale te jako pierwsze przyszły mi na myśl, dlatego chciałam o nich tutaj wspomnieć. A jak Wam kojarzą się „eko-przydasie”? Macie takie w swoich zbiorach?

Literacki Ogród, czyli LO na podsumowanie miesiąca: Malinowy Lipiec

Bardzo rzadko tworzę tzw. layouty – czyli prace eksponujące zdjęcia na jednej stronie, najczęściej formatu 30×30 cm. Ostatnio jednak pomyślałam, że fajnie byłoby regularnie potrenować tę formę i tak powstał ten cykl. Literacki Ogród, czyli skomentowane moimi ulubionymi literackimi cytatami zdjęcia otaczających mnie roślin, kojarzących się z konkretnymi miesiącami. A wszystko to w formie layoutu.

Kończy się lipiec, więc jest to doskonały moment na start tej serii. W ogródku mamy kilka krzaczków malin, z których może nie ma zbyt wielu owoców na litry soków, ale z pewnością można uzbierać kilka garści do doraźnego spałaszowania. Co, nie ukrywając, czasem czynię. W tym roku urządziłam naszym malinom prawdziwą sesję fotograficzną. Trudno było wybrać tylko dwa zdjęcia, ale w końcu mi się udało.

Malinowy chruśniak

A jeśli mowa o malinach, to nie mogło zabraknąć fragmentu wiersza jednego z moich ulubionych poetów, W malinowym chruśniaku:

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem

Zapodziani po głowy, przez długie godziny

Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.

Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem. […]

Bolesław Leśmian

Całość wiersza znajdziecie np. w serwisie Wolne Lektury, o tutaj: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-malinowym-chrusniaku.html. Jest to jeden z moich ukochanych utworów poetyckich i nawet szkolne interpretacje mnie do niego nie zniechęciły.

Sensualna, senna atmosfera, z nutką tajemnicy, jak to bywa u Leśmiana, i subtelnego erotyzmu uchwyconej chwili między kochankami sprawia, że zwykły krzaczek malin nabiera niezwykłych znaczeń. Staje się ostoją sekretów.

Trochę o moim LO

Do przygotowania mojego LO wykorzystałam najpiękniejszą malinową kolekcję papierów od Lemoncraft, Raspberry Garden. Użyłam także tekturek od Euniki Jedynak, odrobiny koronki i kilku błyskotek. W środku, między zdjęciami, zostawiłam miejsce na cytat, bo w momencie tworzenia pracy nie byłam pewna, który fragment wykorzystam. Na pierwszym zdjęciu w tym wpisie wkleiłam fragment wiersza w programie graficznym. Mogłabym go także wypisać ręcznie lub wydrukować. Możliwości jest wiele.

Takie layouty można składać w całe albumy, albo tworzyć jako pojedyncze prace. Można na nich umieszczać dowolną liczbę fotografii i ozdobników. Można też stosować różne formaty. Ja najbardziej lubię 20×20 cm, ale robiłam też 30×30 i 15×15.

Jak Wam się podoba taka forma oprawiania zdjęć? Bo mnie zaczyna się podobać coraz bardziej.