Łąka Cafe, odc. 1: Dzień jak nie co dzień [opowieść]

Łąka Cafe to pełna optymizmu kawiarnia, która obecnie mieści się w Kinoteatrze Wrzos, w krakowskiej dzielnicy Podgórze. To kolorowe miejsce, gdzie spotykają się wspaniali ludzie, którzy chcą realizować szalone pomysły. Poza radosną, przemiłą właścicielką, Agnieszką, jej siostrą, oraz wszystkimi, którzy pomagają tworzyć tę specyficzną, łąkową atmosferę, jest jeszcze ślimak Stefan. To od niego wszystko się zaczęło.

Kiedy więc szukałam inspiracji do weekendowego cyklu fabularnego, od razu pomyślałam o Stefanie. Tym bardziej, że powstały dwie bajki z jego udziałem – w pierwszej z nich Stefan postanowił sprowadzić Łąkę do miasta, w drugiej – przeniósł ją na Wrzosowe Wzgórze. I to właśnie jest punkt wyjścia dla mojej opowieści.

Jeszcze tylko kilka uwag technicznych – z oryginalnych tekstów zapożyczyłam głównych bohaterów tej historii: ślimaka Stefana oraz kawkę Klarę. Stamtąd wiem również, że każdy gołąb to Bob, a krecia rodzina jest bardzo liczna.

Zapraszam do barwnego świata Łąka Cafe. W każdy weekend nowy odcinek.

Serial_Łąka Cafe_Odc. 1

ŁĄKA CAFE

ODC. 1: DZIEŃ JAK NIE CO DZIEŃ

‑ Wstawaj, Stefan! – Stefana zbudziło energiczne stukanie w skorupkę jego ślimaczej muszli. – Stefan, spóźnimy się!
Ślimak wysunął na zewnątrz prawe oko i ujrzał nad sobą kawkę Klarę, która nie wyglądała na zadowoloną. Patrzyła na niego z wyrzutem.
‑ Co się dzieje, Klaro? – zapytał skonsternowany.
‑ To chyba ja powinnam cię o to zapytać. Jest już tak późno, spójrz, jak wysoko jest słońce. A ty wciąż śpisz!
Stefan nagle przypomniał sobie, że przecież dzisiaj jest ten dzień! Ten ważny dzień, który od dawna planowali z Klarą.
‑ O nie! Zaspałem! – krzyknął ślimak, i natychmiast wychylił się ze swej przytulnej skorupki. – Lećmy, szybko!
Klara bez słowa chwyciła muszlę Stefana i wzbiła się w powietrze. Szybowali tak razem, gdy nagle drogę przeciął im czarny, tłusty gołąb.
‑ Uważaj, jak lecisz, łamago! – wrzasnął, gdy Klarze udało się go wyminąć. Kawka wyglądała na nieco przestraszoną i zdenerwowaną zarazem.
‑ Kto to był? – zapytał oburzony Stefan. – Nie był zbyt miły.
‑ Nazywa się Bob. Zresztą wiesz, jak każdy gołąb. Ale ten jest rzeczywiście niemiły. Musimy na niego uważać. Inne gołębie mówią o nim Wielki Bob, i niechętnie dzielą się z nim swoim jedzeniem.
‑ Dobrze, że sobie poleciał – uspokoił się ślimak i spojrzał w dół.
Miasto wyglądało spokojnie. To znaczy spokojnie, jak na miasto. Lecieli z Klarą dosyć szybko, ale to i tak było nic w porównaniu z pędem ludzi, tam w dole. Kiedy ostatnio musieli przeprowadzić się w inne miejsce, postarali się, by było ono wyjątkowe. Wybrali  takie, które było ciche i otoczone zielenią. Stefan czuł się tam trochę jak na swojej polance w lesie, albo wśród dobrze znanej trawy. Na ich łąkowe terytorium przyplątało się wielu pomocników z wrzosowiska.
Wczoraj zasiedzieli się z Klarą do późna, omawiając wielkie plany i Stefan zasnął znużony na dachu kamienicy, obok gniazda kawki. A dzisiaj właśnie był ten wielki dzień, gdy mieli zrealizować kolejne marzenie. I akurat dzisiaj Stefan zaspał!
Wreszcie Klara zniżyła się do lądowania i Stefan opadł miękko obok swojej miejskiej łąki. A raczej wrzosowiska. Stefan i Klara tylko przez kilka sekund cieszyli się spokojem Wrzosowego Wzgórza. Pod wejściem do ich łąkowego lokalu było już tłoczno: mrówki i motyle, które przybyły z wrzosowych mieszkań, przekrzykiwały się i przepychały.
‑ Panowie, panowie! – krzyczał motyl Eustachy, a jego czułki trzęsły się z oburzenia. – No ale trochę kultury!
‑ Mamo, mamo, ten pan jest głupi! – krzyczała mała mrówka do swojej zakłopotanej matki.
‑ Marysiu, nie mów tak, panu motylowi będzie przykro! – pani mrówka usiłowała ratować sytuację.
‑ Za późno, droga pani! No naprawdę, te dzieci dzisiaj takie niewychowane – prychnął Eustachy i odleciał, machając szybko kolorowymi skrzydełkami. Mała mrówka uderzyła w płacz, jej rodzeństwo natychmiast poszło w jej ślady, motyle zaczęły narzekać, że traktuje się je tutaj, jak, nie przymierzając, zwykłe, szare ćmy, a reszta mrówek, albo usiłowała bezskutecznie uciszyć płaczące mrówiątka, albo odgrażała się motylom, że powinny mieć więcej wyczucia. Słowem – chaos.
‑ I co teraz? – Stafan spojrzał bezradnie na Klarę. Kawka wzruszyła skrzydełkami.
‑ Dosyć! – Klara tupnęła nogą i tłumek pod wejściem rozwiał się na boki.
Nad zgromadzonymi zakołował szaro-srebrny gołąb i obniżywszy lot zagadnął:
‑ Macie coś do jedzenia?
‑ Nie teraz, Bob! – krzyknęła Klara i wróciła do przerwanego wątku. Zebrani obserwowali ją w pełnej szacunku ciszy. Nawet Stefan odsunął się odrobinę. – No, to rozumiem. – Kawka zmieniła ton i już łagodniej dodała:
‑ Wybaczcie, moi kochani, ale w takiej atmosferze do niczego nie dojdziemy. Zaprosiliśmy was tutaj, bo wyraziliście chęć pomocy przy powstawaniu nowej Łąki. Stefan jest Wam bardzo wdzięczny… – urwała i zwróciła się do przyjaciela. – Prawda Stefan? – Ślimak kiwnął głową, lekko zszokowany wcześniejszym zachowaniem Klary. – Otóż to. Ale jeśli będziecie się kłócić, to nigdy nie zaczniemy. Być może to nasza wina, bo trochę się spóźniliśmy, za co was serdecznie przepraszamy. Prawda, Stefan? – Stefan ponowił zgodne kiwnięcie. Z owadziego tłumu podniosła się czyjaś łapka. Klara udzieliła głosu małej mrówce.
‑ Proszę pani, a będzie coś słodkiego?
Wszyscy głośno się roześmiali i powietrze przecięło westchnienie ulgi. To Stefan z uśmiechem obserwował rozweselone towarzystwo.
‑ Tak, moja mała. Coś na pewno dla ciebie się znajdzie – odparła kawka, całkowicie udobruchana. – A teraz, skoro już wiemy, po co tu jesteśmy, oddaję głos Stefanowi. To w końcu nad jego pomysłem zgodziliście się pracować. Stefan, proszę bardzo.
‑ Dziękuję, Klaro. – Ślimak, napełniony świeżo zdobytą pogodą ducha, odetchnął głęboko i skierował w oczekujący tłum przyjazne spojrzenie. – Jak wam wiadomo, wczoraj krety zakończyły przenoszenie Łąki podziemnymi korytarzami do nowego miejsca, za co jestem im bardzo wdzięczny. Musimy teraz porozstawiać sprzęty, uprzątnąć pozostałości po kreciej robocie i udekorować nasze nowe, łąkowe miejsce. Wrzosowe ściany już mamy, teraz musimy zapełnić je przyjazną atmosferą. Dzisiaj otworzymy Łąkę dla wszystkich!
Ślimak zamilkł uroczyście a z owadziego tłumu rozległ się aplauz uznania. Klara wpuściła wszystkich i znów zabrzęczał owadzi harmider.
Atmosfera była gorąca, ale zgodność działania trwała tylko przez chwilę. Owady rozpierzchły się po łąkowych wnętrzach, i już po sekundzie zaczęły wyrywać sobie sprzęty, kłócąc się o ich położenie, a motyl Barnaba stanowczym głosem tłumaczył dziesięciu małym mrówkom, dlaczego obraz z kolorowymi kwiatami nie może leżeć na podłodze pod półką.
Stefan, lekko załamany, stał w kącie i obserwował towarzystwo, nie bardzo wiedząc, jak sobie z tym poradzić. Był zbyt łagodny, żeby krzyczeć na tłum pomocników, nawet tak niesforny. Na szczęście Klara nie miała z tym problemu.
‑ Stop, stop, stop! – powiedziała głośno, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Mrówki i motyle zamarły nad rozrzuconymi sprzętami i dekoracjami. Wszyscy spojrzeli w jej kierunku. Klara pomyślała chwilę i zarządziła:
‑ Mrówki ustawiają rzeczy, motyle dekorują! – Jeszcze przez chwilę trwała cisza, ale już za moment mrówki rzuciły się do przenoszenia mebli a motyle zajęły się stroną estetyczną. Uradowany Stefan udzielał wskazówek i z aprobatą patrzył na powstającą na jego oczach kawiarnianą Łąkę.
‑ No pięknie! – pochwaliła Klara wysiłki owadów, które w końcu zaczynały przynosić efekty.
‑ To prawda. Jest pięknie. Znów czuję się jak na mojej łące. Dziękuję, że pomogłaś mi to opanować. – Stefan spojrzał na Klarę z uśmiechem.
‑ Drobiazg – Klara machnęła skrzydełkiem. – Zawsze możesz na mnie liczyć. I na twoich wspaniałych pomocników.
Stefan obrzucił spojrzeniem wrzosowe ściany, drewniane półki, wypełnione książkami, błyszczące jak gwiazdy lampki, pokryte mchem, miękkie, zielone pufy i kwiecisty bar. Tak, to było to.
‑ Znowu będziemy mogli zapewnić wszystkim odpoczynek od codziennej bieganiny. To wspaniałe! – powiedział, rozmarzony. Wszystko dzisiaj szło nie tak, ale na szczęście, koniec końców, można było wreszcie otworzyć Łąkę. – Dokonaliśmy tego! Dziękuję, przyjaciele! Czuję, że to będzie początek wspaniałej przygody! – mówił rozanielony ślimak do zmęczonych, ale uradowanych owadów. – No, to zapraszam wszystkich na sok.
‑ Jupi! – krzyknęła z tłumu mała mrówka, która wcześniej pytała Klarę o coś słodkiego. Zgromadzeni znowu wspólnie się roześmiali. Dzisiaj przekonali się, że jeśli ma się wspólny cel, wiele przeszkód można pokonać. Tak, to był dobry, choć niecodzienny, dzień.

C.D.N.

W NASTĘPNYM ODCINKU:

Łąka Cafe jest już otwarta. Stefan i Klara czekają na pierwszych gości. Okazuje się jednak, że nie tak łatwo przyrządzić dobre napoje, jeśli do dyspozycji ma się tylko jedną nóżkę (Stefan) i pazurki (Klara). Stefan szuka pomocy profesjonalisty. W ten sposób w jego życie wkracza pewna tajemnicza biedronka.

ODWIEDŹ PRAWDZIWĄ ŁĄKA CAFE:

www.lakacafe.pl
www.facebook.com/cafelaka

Piosenki z kawową nutką

Kawa_Kawowa_mniejsza

Lubicie kawę? Ja uwielbiam. Najlepiej dużą latte. A przy dobrej kawie warto posłuchać muzyki. Nie miałam pojęcia, że istnieje aż tyle piosenek o kawie! Znalazłam na różnych stronach kilka zestawień takich utworów. Oczywiście nie pomyślałam o tym, żeby je tutaj zebrać. Nadrobię to w niedalekiej przyszłości. Stworzyłam za to własny zestaw piosenek z kawową nutą. Na mojej liście znalazły się polskie utwory, w bardzo różnych stylistykach warstwy tekstowej. W każdym z nich motyw kawy autorzy tekstu zinterpretowali w odmienny sposób.

Kawka, Honzator

Tekst: Michał Zabłocki, Muzyka: Aleksander Brzeziński
Piosenki posłuchasz tutaj.

Kawka to tekst Michała Zabłockiego. Jest zabawny i nieco abstrakcyjny, czyli bardzo mocno osadzony w stylistyce autora. Lekki, przyjemny w odbiorze i znakomicie zinterpretowany przez Martę Honzatko z zespołem Honzator. Utwór idealny na dobry, pełen energii początek dnia.

Nie mogę się powstrzymać, by za każdym razem nie śpiewać refrenu razem z wokalistką: „Co pan mi palec wkłada w kawkę / I z tego dobrą ma zabawkę” i „Jestem kobietą i dziewczyną / I mam to jedno cappuccino”. Aż mam ochotę na cappuccino.

Czarny chleb i czarna kawa, Jerzy Filas

Tekst, muzyka: Jerzy Filas (Jerzy Warzyński)
Do posłuchania tutaj.

Utwór o podłożu politycznym. Autor, Jerzy Filas, napisał go w więzieniu, gdy zamknięto go za śpiewanie piosenek patriotycznych na ulicy w słusznie minionych czasach. Od tej pory piosenka doczekała się wielu interpretacji. Chyba każdy Polak zna przynajmniej jej refren: „Czarny chleb i czarna kawa / Opętani samotnością / Myślą swą szukają szczęścia / Które zwie się wolnością”.

W tym utworze kawa jest symbolem zniewolenia. Niemniej jednak czarna kawa potrafi również otworzyć umysł, może więc stanowić także jedno z narzędzi wyzwolenia.

Za szybą, Nasza Basia Kochana

Tekst: Jerzy Filar, Jacek Cygan, Muzyka: Jerzy Filar, Andrzej Pawlukiewicz
Tutaj posłuchasz piosenki z komentarzem autora tekstu.

Piękna piosenka grupy Nasza Basia Kochana, którą poznałam dzięki wykonaniu Grażyny Łobaszewskiej. Najbardziej znany jest wers „Całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę”. Utwór opanował już dawno wszelkie śpiewogry przy ognisku. Przy gitarze brzmi doskonale. I przy trzeciej kawie. Lub czwartej.

Młynek Kawowy, Janusz Grzywacz

Tekst: Ewa Borzęcka, Leszek Ciechoński, Muzyka: Janusz Grzywacz
Oryginalnego wykonania możecie posłuchać klikając tutaj.

Młynek Kawowy to przeurocze zwierzenia porzuconego młynka. Po wysłuchaniu tego tekstu z pewnością zastanowicie się dwa razy, zanim wyrzucicie jakiś sprzęt, zwłaszcza taki służący do mielenia kawy. Jeden z moich ulubionych tekstów piosenkowych.

La Kawe, Adam Wacławiak (7 minut Po, BudaPesz)

Tekst: Adam Wacławiak, Muzyka: Oldelaf et Monsieur D., 7 minut Po
Tutaj znajdziecie wersję Adama Wacławiaka, a klikając w ten link, posłuchacie oryginału Oldelafa.

Klasyka kawowego gatunku. Może i „całkiem spokojnie” można wypić ze trzy kawy, ale im więcej opróżnionych filiżanek wokół nas, tym tego spokoju mniej. O tym właśnie jest ta piosenka. To trzeba koniecznie obejrzeć i wysłuchać w wykonaniu Adama Wacławiaka. Zwłaszcza, że jego przekład jest bardzo udany. I bardzo zabawny. Polecam na poprawę humoru (i ku przestrodze).

Jako bonus polecam francuski oryginał utworu. Le Café również zasługuje na uwagę, więc jeśli znacie francuski, koniecznie posłuchajcie (jeśli nie, również, bo towarzyszy mu bardzo sugestywny, animowany teledysk).

Kawa okazała się być bardzo inspirująca. Może któraś z wymienionych piosenek przypadnie Wam do gustu i będzie to początek Waszej kawowej listy przebojów.

PS. Załączyłam do tego artykułu grafikę, która zainspirowała mnie do jego napisania. Jest to jedna z kolorowanek Valentiny Harper, którą pomalowałam właśnie kawą i herbatą. Pachnie wspaniale!

Granice wytrzymałości. Recenzja filmu Na Granicy

Obejrzany 13 lipca 2016 roku.

Oficjalny plakat reklamowy filmu "Na granicy"
Oficjalny plakat reklamowy filmu “Na granicy”

Przyznaję, niewiele filmów recenzuję, ale przy niektórych nie potrafię się oprzeć. Takim filmem jest Na Granicy. Zwłaszcza, że jedną z głównych ról zagrał Bartosz Bielenia, który należy do grupy moich ulubionych aktorów teatralnych.

Niebezpieczne Bieszczady

Przede wszystkim podoba mi się wizualny minimalizm tego filmu. Paleta barw ograniczyła się tutaj do chłodnych odcieni błękitu, bieli i szarości, szkicujących niejako nastrój całej opowieści. Jak gdyby zdjęcia stopniowały niepokojącą atmosferę. Dużo tych zimnych, niebieskawych cieni w większości scen, co sugeruje, że było to zamierzone. I to z jakim efektem!

Przypadło mi do gustu przełamanie sztampowego obrazu Bieszczad jako oazy spokoju, wiecznej świeżości i ścieżek, po których chadzają zielone anioły. Krajobrazy były nadal piękne, ale bardzo surowe, ich spokój był złudny. Miałam wrażenie, jakbym zanurzała się w baśniowy świat Narnii, ale dużo bardziej niebezpieczny . Ta myląca baśniowość była ucinana brutalnymi wtargnięciami ponurej rzeczywistości.

Odczarować amanta

Drugi plus filmu to idealnie obsadzone role główne. Nie było w tej obsadzie żadnej przypadkowości. Marcin Dorociński, jako niebezpieczny nieznajomy, zamieszany w brudne sprawki przygraniczne, po raz kolejny udowodnił, że poza urodą dysponuje prawdziwym talentem aktorskim. W filmie zresztą nie prezentował się zbyt pięknie. Sprawił za to, że jego postaci z miejsca nie polubiłam. A w tym przypadku świadczy to o jego wiarygodności.

Szczerze mówiąc, nie polubiłam też na początku lekko bezbarwnej postaci Janka, choć bardzo lubię wspaniale odnajdującego się w tej roli Bartosza Bielenię. W miarę rozwoju akcji zmienia się i zachowanie Janka. Musi pokonać wiele barier, wewnętrznych i zewnętrznych. Tego aktora pokochałam na wieki w roli efemerycznej Saszy z Płatonowa Teatru Starego i demonicznego Edmunda w Królu Learze. Aktor o delikatniej, chłopięcej urodzie nieraz pokazał na scenie, że stać go na wiele. Zaszufladkowanie mu nie grozi.

Dodatkowo to wprost fenomenalne, jak jego jasno błękitne oczy idealnie wpasowują się w lodowo- śnieżną krainę, w której Janek wraz z bratem Tomkiem musieli zmierzyć się z groźnym przeciwnikiem. W roli Tomka wystąpił wcale nie gorszy Kuba Henriksen. O ile jednak Janek pokrywa swoją delikatność zewnętrzną szorstkością i hardością, o tyle Tomek jest uosobieniem ugodowego, łagodnego chłopaka. Obydwu jednak łatwo zranić, dosłownie i w przenośni. W tej parze to Janek przejmuje rolę obrońcy i mściciela, ale nie dąży do takiej postawy samodzielnie. W tej przykuwa uwagę właśnie ta jej mocna kontrastowość, którą tak świetnie wydobył Bartosz Bielenia.

Jest jeszcze Andrzej Chyra, który gra ojca Janka i Tomka, Mateusza. Jego twardy charakter stanowi idealne tło dla chłopców. To Mateusz sprowadza synów do osamotnionej bazy w Bieszczadach, by poukładać sobie stosunki z nimi. Niewątpliwie, jest ojcem kochającym, choć nie do końca sobie z tym uczuciem radzi. Jego zachowanie przejawia pewne cechy patologiczne. Na pewno nie jest postacią oczywistą. Andrzej Chyra również świetnie wpasował się w rolę, wydobywając z niej wiele odcieni, tych ciemnych, i tych jaśniejszych.

Autentyczna groza

W opisie filmu czytamy, że fabuła została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Tym bardziej nasila to grozę tej historii, której nie powstydziłby się ani Hitchcock, ani King. Wiele tu odcieni szarości. Wiele przekroczonych granic: fizycznych i psychicznych, własnych ograniczeń. Dla bohaterów to przede wszystkim prawdziwa próba wytrzymałości.

Choć spodziewałam się pewnych rozwiązań fabularnych, i tak czułam niepokój w chwili ich realizacji na ekranie. Na pewno bez reszty utonęłam w tej fabule, w tych obrazach i idealnie uzupełniającej całość muzyce. Polecam ten obraz, zwłaszcza ze względu na znakomitych aktorów i przepiękne, choć surowe, zdjęcia.

O filmie

NA GRANICY
Premiera: 19.02.2016 r.

SCENARIUSZ I REŻYSERIA: Wojciech Kasperski
ZDJĘCIA: Łukasz Żal
MUZYKA: Bartłomiej Gliniak

OBSADA:
Marcin Dorociński – Konrad
Andrzej Chyra – Mateusz
Andrzej Grabowski – Lechu
Bartosz Bielenia – Janek, syn Mateusza
Kuba Henriksen – Tomek, syn Mateusza
Severina Špakovska – Alicja
Janusz Chabior – Dzidek
Adam Papliński – pan z harmonijką

Więcej szczegółów na temat filmu przeczytacie na stronie Film Polski.

Trailer