Lokalnie: Impreza u hrabiny. Niedziela na Majówce Hrabiny Zofii w Krzeszowicach [relacja]

Potoccy zostawili po sobie krzeszowickie parki, pałacyki, budynki uzdrowiskowe i echo hucznie obchodzonych imienin hrabiny Zofii z Branickich Potockiej. Obecnie imię hrabiny patronuje corocznej imprezie plenerowej, Majówce Hrabiny Zofii. Tegoroczna edycja miała miejsce 27 i 28 maja, a ja miałam okazję uczestniczyć w drugim dniu tego wydarzenia.

Duchy przeszłości

Majówce towarzyszy konkurs na najlepszą stylizację z epoki patronki, czyli z XIX wieku. Jeśli więc kiedyś zbłądzicie w te strony w czasie majówkowego szaleństwa, niech nie zdziwią Was grupki pań i panów  w wytwornych „tualetach” z tamtych lat. Suknie do ziemi, fraki, wachlarze w dłoniach pokrytych rękawiczkami… Ach, co to były za czasy dla garderoby! Choć przy temperaturach, które zaproponowała nam miłościwie panująca Pogoda, poświęcenie statystów musiało być ogromne. Niemniej jednak efekty bywały zachwycające.

Równie pięknie prezentowali się majówkowi konferansjerzy, Wojciech Skibiński i Katarzyna Słota-Marciniec, towarzyszący scenicznym prezentacjom. Co prawda widziałam ich tylko przez chwilę, przed finałem krzeszowickiego weekendu, ale już ta mała próbka dawała pojęcie o całości.

Tradycja ręcznie robiona

Przez cały weekend działał Jarmark Tradycji i Rękodzieła, gdzie na stoiskach można było nabyć różne tzw. cuda-wianki: ręcznie robione kwiaty, biżuterię, samodzielnie szyte ozdoby, zabawki, dekoracje, fikuśne foremki do ciasteczek, ozdoby z mechanizmów zegarowych, ceramikę, decoupage… Było w czym wybierać. Patrząc na te wszystkie dobra, miałam dziką ochotę sama coś zmajstrować. Tak inspirująco działało tamto otoczenie.

Był miód, stoisko z przyprawami i innymi rarytasami. I oczywiście odpustowe słodycze. To się krzeszowicki Gladiator napatrzył! Bo wszystko to przed jego brązowym spojrzeniem, w centrum miasta.

Perfumy Modrzejewskiej

28 maja była także ostatnia okazja, by obejrzeć wystawę poświęconą Helenie Modrzejewskiej w Pałacu Vauxhall. Ekspozycję stanowiło kilka gablot, zawierających m.in. rękopisy i zdjęcia słynnej aktorki. W „ardeńskim lesie” eksponatów, jak napisali twórcy wystawy w jej opisie, poutykano sceniczne stroje artystki.

Na końcu tego uroczego labiryntu można było powąchać, czym pachniała piękna Helena. O to nazwisko walczyli różni producenci. Firma Larkin wyprodukowała całą linię kosmetyków, sygnowanych nazwiskiem „Modjeska”, czyli anglojęzycznym odpowiednikiem „Modrzejewskiej”. Madame zdecydowanie wiedziała, jak się robi reklamę. Gdyby żyła dzisiaj, pewnie byłaby milionerką. Pół buteleczki stuletnich perfum nadal roztacza wokół siebie tamten zapach, może nieco przyblakły przez te wszystkie lata, ale jednak. Magia.

W ostatniej sali odtworzono salon artystki, a w nim porzucona porcelana (też zresztą sygnowana jej nazwiskiem), suknia, toaletka… Trochę tak, jak gdyby Helena wyszła na chwilę i zaraz miała tam wrócić.

Żałuję, że nie miałam okazji bardziej zanurzyć się w tej wystawie, bo można by w niej błądzić bez końca. Twórcom należą się solidne gratulacje. Było pięknie.

Prześliczna wokalistka i pa pa pa…

Nie widziałam wszystkich punktów programu, a był on bogaty, ale po zbłądzeniu na wystawę i zwiedzeniu Jarmarku, wróciłam na koncert finałowy Majówki. Przez cały ten czas towarzyszyła mi moja Rodzicielka i obie bawiłyśmy się wspaniale.

Gwiazdą wieczoru byli Skaldowie, których już raz udało mi się posłuchać podczas jednego z letnich koncertów w Radiu Kraków, kilka lat temu. I byłam nimi wtedy zachwycona. Kiedy więc dowiedziałam się, że bracia Zielińscy z zespołem zagrają w Krzeszowicach, nie mogłam tego przegapić. Przecież to pół wieku historii polskiej piosenki.

Nie do końca podobają mi się formuły plenerowych koncertów, bo wiadomo, że czas na scenie trzeba wypełnić raczej hitami, znanymi wszystkim. Jednak piosenki Skaldów są tak urocze, że można słuchać ich w kółko. Cieszę się, że większość z nich znałam na pamięć i mogłam śpiewać wraz z zespołem.

Prześlicznej wiolonczelistki, poza piosenką, niestety na scenie nie było, ale za to pojawiła się na niej równie śliczna córka Jacka Zielińskiego. W  Krzeszowicach Skaldowie zagrali rodzinnie, bo, poza córką, na scenie znalazł się także syn i zięć pana Jacka. Świetny skład! Ze sceny biła energia, której można by się spodziewać bardziej po stadionie piłkarskim niż zespole muzycznym.

Były oczywiście historie o babci Ludwice, co „przed każdym zawałem stawiała kabałę”, była prześliczna wiolonczelistka, biegnący ulicą króliczek… Było wspomnienie Zbigniewa Wodeckiego. Nadal nie wierzę, że go nie ma. Były Medytacje wiejskiego listonosza. Kto jeszcze pisuje listy? Uwielbiałam to robić. Była także jedna z najpiękniejszych piosenek, jakie istnieją na świecie: W żółtych płomieniach liści. Niesamowitym poprawiaczem humoru okazał się utwór Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, a także odśpiewana wraz z publicznością piosenka Z kopyta kulig rwie. I tyle jeszcze innych klasycznie pięknych piosenek. Niby jest to nadal muzyka rozrywkowa, ale jak to miło, że jednak o czymś.

Krótko mówiąc, było wspaniale. Idealne zwieńczenie Majówki Hrabiny Zofii. Kilka lat temu równie dobrze bawiłam się na majówkowym graniu Grzegorza Turnaua. Oby kolejne imprezy u hrabiny były równie udane.

Pięć książek o władczych kobietach. Literatura kobieca inaczej.

Siostry Pareńskie, Dagny Juel-Przybyszewska, Maria Curie, Helena Modrzejewska i Elżbieta Batory: historyczne postaci kobiece na miarę powieściowych heroin.
Siostry Pareńskie, Dagny Juel-Przybyszewska, Maria Curie, Helena Modrzejewska i Elżbieta Batory: historyczne postaci kobiece na miarę powieściowych heroin.

Kobiety to nie tylko matki, żony i kochanki. Od wieków inspirują artystów, tworzą sztukę, odkrywają świat i rządzą duszami. Ich życie staje się kanwą książek biograficznych, dokumentalnych i beletrystycznych. Ich losy są dowodem na to, że interesujące i intrygujące historie toczą się obok nas. Wystarczy tylko po nie sięgnąć – jako czytelnik, lub twórca. Oto opowieści, dzięki którym zobaczycie literaturę kobiecą w innym świetle.

1. Muzy Młodej Polski, Monika Śliwińska

Iskry, Warszawa 2014

16 marca 1901 roku młody dramaturg, Stanisław Wyspiański, wywołał w małym, ciasnym Krakowie skandal obyczajowy premierą swojej sztuki, Wesele. Sportretował w niej biesiadników, biorących udział w przyjęciu weselnym Lucjana Rydla, w bronowickiej chacie. Osoby te opisał dosłownie, i dopiero po namowach zgodził się na drobne zmiany i usunięcie nazwisk na rzecz ogólniejszych określeń, np. Radczyni, Dziennikarz. Ale nie zmienił imion dwóch panien Pareńskich, Maryny i Zosi.

Ich matka, Eliza Pareńska, była protektorką i wielbicielką Wyspiańskiego, toteż artysta często gościł w jej domu. To tam po raz pierwszy spotkał Marię i Zofię, późniejszą panią Boyową-Żeleńską, a także trzecią z sióstr – Lizkę, które chętnie portretował.

Piękne siostry Pareńskie zawróciły w głowach całej bohemy artystycznej Krakowa. Były inteligentne i wygadane, do tańca i do rozmowy. Jak na epokę, w której się wychowywały, dysponowały dużą swobodą i nie wahały się jej wykorzystywać.

Bardzo się cieszę, że ta książka powstała. Jest świetnie napisana i widać, że autorka włożyła mnóstwo pracy, by zebrać dokumentację. Nie brakuje w niej także starych fotografii. Część z nich znałam, część zobaczyłam po raz pierwszy. Dobrze mieć przed oczami opisywane osoby, to skraca dystans i pozwala lepiej wniknąć w epokę. Przy okazji sióstr Pareńskich biografistyka skreśliła także portrety ich niezwykłych rodziców, już nie mówiąc o przeróżnych znakomitościach tego okresu, które przewinęły się przez ich dom.

2. Dagny Przybyszewska. Zbłąkana gwiazda, Ewa K. Kossak

seria Ludzie Żywi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973

Była jesień 1898 roku, gdy do galicyjskiego Krakowa przyjechał Stanisław Przybyszewski, budząc do życia miejscową inteligencję. Nie mniej rozbudziła wyobraźnię złotej młodzieży jego żona, Dagny-Juel Przybyszewska.

Norweska pianistka i pisarka, zasłynęła jako muza berlińskiej cyganerii. To jej twarz widnieje na płótnach Muncha. Zostawiała za sobą dzieła sztuki i złamane serca. Historia przykleiła jej łatkę femme fatale, i nie było to do końca bezpodstawne. Poza tym była jednak wrażliwą, inteligentną kobietą, która dobrowolnie zgodziła się na bycie tłem dla swojego genialnego męża, jak mówiono o Przybyszewskim.

Czy był aż tak genialny? Wtedy uważano, że tak. Ja mam odmienne zdanie. Ale nawet on, kapryśny i nieznośny jak dzieciak, przez lata kochał ją do szaleństwa. To jej zawdzięczał złoty okres swojej twórczości.

Dagny była czułą matką, kochającą żoną i raczej nieobojętną na męskie wdzięki kobietą, choć potrafiła ustawić zbyt nachalnych adoratorów jednym gestem. Opisywano ja jako chłodną, norweską księżniczkę, choć miała w sobie wiele serdeczności. Ceniła dobre malarstwo, uwielbiała literaturę Wyspiańskiego, którego znała z niemieckiego przekładu. Była oczytana i wykształcona, choć trudno było jej opanować język polski, więc w ojczyźnie męża nie mogła w pełni zabłysnąć.

Książka Ewy Kossak jest cennym dokumentem nie tylko życia Dagny Juel, ale i pewnej epoki oraz narastającej wokół niej legendy tamtych lat.

3. Maria Curie, Ewa Curie

przeł. Hanna Szyllerowa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1972

Czy wiedzieliście, że Maria Skłodowska-Curie zawsze wybierała ciemne suknie? Kupowała ich niewiele, uznając nowe ubrania za fanaberię, więc by dłużej nadawały się do użytku, używała ciemnych materiałów, po których mniej było widać stan zużycia. Nawet jej suknia ślubna była granatowa.

Maria Curie wyprzedziła swoje czasy. Swoim uporem i niezłomnością wyrobiła sobie pozycję w świecie nauki, zasłynęła jako wielka uczona i w zasadzie przyćmiła swojego męża, Piotra Curie. Połączyła ich miłość do nauki i wycieczek rowerowych. Szaleli za sobą.

Maria Curie dobrze wiedziała, czego chce, i co musi poświęcić, żeby to osiągnąć. Żyła skromnie, nawet gdy mogła pozwolić sobie na większy luksus. Sława jej nie interesowała. To historia, która pokazuje, ile można osiągnąć, gdy się czegoś naprawdę mocno pragnie. I jaką cenę trzeba za to zapłacić.

4. Gwiazda dwóch kontynentów, Juliusz Kydryński

Nasza Księgarnia, Warszawa 1989

Kiedy Helena Opid podawała bułeczki i mleko w krakowskim lokalu swojej matki, nikt jeszcze nie przypuszczał, że wyrośnie na największą aktorkę szekspirowską swoich czasów. Ba! Że będzie grała Szekspira w oryginale!

Zaczynała w Bochni i teatrach objazdowych, przyjmując pseudonim Modrzejewska, później była scena krakowska, Warszawskie Teatry Rządowe, sceny europejskie, i w końcu Ameryka. To tam zdobyła sławę międzykontynentalną i ponadczasową.

Biografię napisaną przez Kydryńskiego czyta się jak dobrą powieść. Jej bohaterka konsekwentnie dążyła do celu. Wierzyła w swoje możliwości i nie poddawała się. Pokonywała przeszkody, choć na każdym etapie jej kariery znalazł się ktoś, kto jej odradzał dalsze próby. Na szczęście miała także ogromne wsparcie ze strony najbliższych. Jej ruchy były przemyślane, siły mierzone na zamiary. Opłaciło się.

5. Hrabina. Tragiczna historia Elżbiety Batory, Rebecca Johns

przeł. Anna Bereta-Jankowska, Pascal, 2013

To najbardziej mroczna opowieść w tym zestawieniu i umieszczenie jej tutaj jest dość kontrowersyjne. Długo zastanawiałam się, czy to zrobić. Jednak ostatecznie jest to jedna z moich ulubionych postaci kobiecych. A ta książka jest wspaniale napisana. Ma w sobie wiele odcieni, nie tylko tych ciemnych.

Elżbieta Batory była inspiracją dla wielu horrorów o krwawych hrabinach. Z tego, co mi wiadomo, jest to najsłynniejsza seryjna morderczyni wszechczasów. Trudno stawiać ją za wzór do naśladowania, niemniej jednak jest to bardzo interesująca i wieloznaczna postać historyczna.

Rebecca Johns w swojej fabularyzowanej biografii, spisanej w formie pamiętnika Elżbiety, przedstawia nam jej fascynujące, niełatwe życie. Poznajemy więc czternastolatkę, zmuszoną do zbyt wczesnego zamążpójścia, która wyrasta na twardą, bezwzględną panią na zamku.

Pierwsze morderstwa biorą się z poczucia sprawiedliwości. Elżbieta każe służących podejrzanych o niedopełnienie obowiązków, by przypodobać się mężowi. Jej okrucieństwo narasta, a wszelkie granice zostają przekroczone po śmierci jej małżonka, kiedy giną córki znamienitych rodów, przysłane na naukę.

Jednak ta hrabina z powieści wydaje się mimo wszystkich tych potworności bardzo ludzka. Czasem mocno nieszczęśliwa. I może nawet godna współczucia. To jest w tym wszystkim najstraszniejsze. Ona sama nie zdaje sobie sprawy, jak wiele zła wyrządziła. Eskalacja tego zła zaczyna się niewinnie, już we wczesnym dzieciństwie, gdy Elżbieta jest świadkiem okrutnego karania poddanych przez członków rodziny. Można potraktować tę opowieść jako ostrzeżenie przed drzemiącymi w nas demonami. Niech one lepiej dalej drzemią. Chyba, że są to demony przyjazne otoczeniu.

Kobieca strona mocy

Pięć kobiecych historii, siedem różnych losów, odmiennych pragnień i celów. Te wszystkie kobiety łączy jedno – każda z nich miała nad kimś władzę. Siostry Pareńskie władały światem artystycznym bohemy, podobnie Dagny Juel-Przybyszewska. Elżbieta Batory dosłownie sprawowała władzę nad swymi poddanymi. Maria Skłodowska-Curie zawładnęła światem nauki, otwierając w nim nowe możliwości. A Helena Modrzejewska posiadła konradowski rząd dusz. Tyle odcieni kobiecości. Tej dobrej i złej. I pięć naprawdę dobrych książek na długie wieczory, odczarowujących sztampowe pojmowanie literatury kobiecej.