Prywatny ranking rzeczy pozytywnych, czyli co dobrego w 2016 roku

nawias_2016

Na przekór wszystkim pesymistycznym doniesieniom ze świata, ten rok pozostawił po sobie też kilka jasnych wspomnień. W moim przypadku były to między innymi wspaniałe chwile spędzone z książką, w teatrze, na kabarecie, w kinie… Chwile rozpłynęły się w czasie, a wspomnienia zostały. Ich personifikacją są konkretne tytuły.

W tym podsumowaniu chciałabym wskazać książki, spektakle, filmy, które zapewniły mi wspaniałe przeżycia. Mam nadzieję, że nie tylko mnie. I jeszcze jedno – nie skupiam się na dacie premiery, więc niekoniecznie będą to tytuły, które pojawiły się w 2016 roku, lecz takie, które ja wtedy spotkałam na swojej drodze. Na szczęście.  

Najlepsza powieść

Gdybym musiała wybrać jedną, jedyną powieść z tych przeczytanych w mijającym roku, byłaby to Tajemnica Domu Helclów. Wszystko w tej powieści mi odpowiada: czas akcji, osadzonej w XIX-wiecznym Krakowie, humor, kryminalna zagadka, postać głównej bohaterki, rezolutnej doktorowej Szczupaczyńskiej, przewijający się w historii Tadeusz Żeleński, jeszcze sprzed czasu, gdy zaczął podpisywać się Boy… Wspaniała książka.

Moją recenzję możecie przeczytać tutaj:https://nawiasotwarty.pl/na-szlaku-tajemnicy-domu-helclow/.

Najlepsza literatura faktu

Uzupełnieniem powyższej lektury jest z pewnością historia trzech sióstr Pareńskich, spisana przez Monikę Śliwińską w książce Muzy Młodej Polski. Przy okazji poznajemy innych mieszkańców dawnego Krakowa, z rodziną Żeleńskich na czele. Świetna lektura, nie tylko dla historyków.

Najlepszy spektakl teatralny

Oczywiście, w moim zestawieniu musiało znaleźć się miejsce dla Teatru Starego. Moim hitem teatralnym pozostanie chyba na długo Bitwa Warszawska 1920, duetu Strzępka – Demirski, którą widziałam już kilka razy. Ja naprawdę uwielbiam ten spektakl. I choć w moim sercu rywalizuje on nieustannie z Nie-boską komedią. Wszystko powiem Bogu, to jednak w Bitwie jest taka skala emocji, że przy każdym graniu znajduję w niej nowy odcień.

O tym spektaklu pisałam np. tutaj: https://nawiasotwarty.pl/krajobraz-przed-bitwa-bitwa-warszawska-1920-teatr-stary-recenzja/

Najlepszy spektakl teatru telewizji

Moje odkrycie: wspaniała rola Piotra Fronczewskiego w spektaklu Ja, Feuerbach. Byłam zauroczona. Piękna opowieść o istocie teatru i o zachodzących w nim zmianach.

O tej realizacji pisałam więcej tutaj:https://nawiasotwarty.pl/czlowiek-zerowy-ja-feuerbach/

Najlepszy koncert

Wyczekany, wytęskniony koncert Janusza Radka, Popołudniowe Przejażdżki. To tak, jakby po latach spotkać starego przyjaciela.

O koncercie pisałam tutaj: https://nawiasotwarty.pl/popoludniowa-przejazdzka-z-januszem-radkiem-recenzja-refleksja/

Najlepszy film

Pierwszy tytuł, który przychodzi mi na myśl w tej kategorii, to Boska Florence, z Meryl Streep i Hugh Grantem. To pięknie opowiedziana historia. Taki emocjonalny przekrój przez życie.

Recenzję tego obrazu przeczytacie tutaj:https://nawiasotwarty.pl/po-prostu-boska-boska-florence/

Najlepszy serial

Zdecydowanie serial Artyści! No nic nie poradzę – teatr jest świetny, a serial o teatrze – genialny! I ta obsada. Coś pięknego. Czekałam na każdy odcinek z wypiekami na twarzy. Chętnie obejrzę wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze…

Najlepszy kabaret

Wahałam się między dwiema grupami: BudaPesz i A Jak. I chociaż uwielbiam Kabaret BudaPesz, to moim największym kabaretowym odkryciem tego roku jest zdecydowanie Kabaret A Jak, czyli grupa śpiewająco uzdolnionych pań. Tak trzymać!

Takich moich prywatnych “objawień” było więcej, ale te wymienione powyżej są mi bardzo bliskie i jako pierwsze pojawiają się w moich wspomnieniach. A Was co zachwyciło w mijającym roku?

Życzę Wam, aby nadchodzący rok, 2017, był dla nas wszystkich bogaty w takie piękne chwile i byśmy mogli się nimi cieszyć tak po prostu. Mimo wszystko.

Łąka Cafe, odc. 23: Przy jednym stole [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Stefan usiłował oprzeć się przedświątecznej gorączce, żeby wydłużyć moment oczekiwania. Nie do końca mu się to udało, gdyż jego przyjaciele poczuli się w obowiązku przyspieszyć nadejście Świąt na własne sposoby. I tak oto w kawiarni stanęła choinka od kretów, pachniało świeżo pieczonymi piernikami, w kątach brzmiały kolędy, Bob błyszczał owinięty w migające lampki,  a Stefania wreszcie mogła zaplanować układ świątecznych dekoracji. Oczywiście, razem z Eustachym.

 

 lakowyserial_23

ŁĄKA CAFE

ODC. 23: Przy jednym stole

 

Niestety, groźby Wielkiego Boba sprzed kilku miesięcy, zaczynały się spełniać i u ludzi z Łąka Cafe już pojawiły się jakieś tajemnicze plany zamienienia Wrzosowego Wzgórza w inne miejsce. Podobno zostało im jeszcze kilka miesięcy.

– O nie, znowu – myślał Stefan. – Znów trzeba będzie szukać nowego miejsca – zamartwiał się. Ale potem postanowił, że nie będzie się tym teraz martwił. Było przecież tyle do zrobienia! Święta pukały już do łąkowych drzwi.

Choinka stanęła w rogu Łąka Cafe, idealnie zakrywając dziurę, którą ponownie przez przypadek przewiercił kret Łukasz. Dostarczając zresztą tę choinkę tydzień wcześniej. Była Wigilia. Łąka Cafe, w części zajmowanej przez ludzi, była cicha i spokojna, wszyscy byli w swoich domach z rodzinami. Ale u ślimaka Stefana trwał wesoły rozgardiasz.

W zeszłym tygodniu Stefan zgodził się na wszystko, czego sobie zażyczyli jego przyjaciele. Na wszystko – poza ubraniem choinki. Tę przyjemność zarezerwował na sam koniec. I właśnie teraz, w wigilijne popołudnie, przy największym stole w kawiarni, pochylały się głowy debatujących nad doborem dekoracji. Eustachy nie pozwalał zawiesić na drzewku żadnych plastikowych ozdób, i po raz pierwszy w życiu ślimak zgadzał się z nim całkowicie. Jedynym ustępstwem w tej kwestii było użycie migających lampek, które Bob zdecydował się ofiarować na wspólny cel, z ciężkim sercem ściągając je z własnych piórek.

Stół pokryty był więc różnego rodzaju ręcznie robionymi ozdobami, które Eustachy i Stefania wykonali przy pomocy śpiewających kolędy mrówek. Były tam gwiazdki ze słomy i patyczków, szyszki pomalowane na złoto i srebrno, łańcuchy z suszonych kwiatów i pajacyki z papieru. Stefan osobiście srebrzył orzechy włoskie. Na szczycie choinki miał znaleźć się anioł. Ślimak uparł się, by wyglądał on jak Stefania, więc oto po raz pierwszy można było zobaczyć anioła ze skrzydłami przyczepionymi do ślimaczej muszli. No i były też stosy polukrowanych pierników, zrobionych przez Stenię i Klarę. I tylko Klary nie było. Stefan nie wiedział, gdzie zniknęła, ale wyszła rano, mówiąc, że będzie na kolację, i żeby się nie martwić. Stefan zatem od razu zaczął się martwić.

Kiedy już uradzono, co ma gdzie wisieć, mrówki i motyle zaczęły dekorować drzewko, a pozostali rozwieszali na ścianach świąteczne girlandy. Zapachniało lasem. Po godzinie Łąka Cafe była pięknie przystrojona. A kawki Klary nadal nie było.

Ze stołu zniknęły już rozsypane dekoracje i zaczynały się na nim pojawiać różne pyszności, przewidziane na wigilijną kolację. Nakryć Stefan nie liczył, ale pilnował, by starczyło ich dla wszystkich nowych gości. A przyjaciół przybywało z każdą chwilą. Tylko kawki nadal nie było. Stefan zaczynał się niepokoić coraz mocniej, choć Klara przecież sama go uspokajała przed wyjściem, że trochę może jej to zająć.

Pod drzewkiem rosła sterta prezentów. Każdy dokładał nową paczuszkę. Stefan wyjrzał za okno. Jeszcze nie było widać Pierwszej Gwiazdki, a ludzie mówili, że właśnie wtedy zaczyna się kolację. Pomyślał, że to dobrze, bo kawki nadal nie było, a nie chciał bez niej zaczynać.

Jednak już wkrótce, gdy wyjrzał przez okno, zobaczył na niebie migający punkt. Jest. Pierwsza Gwiazdka. Westchnął i postanowił zacząć, żeby inni nie musieli zbyt długo czekać. Jeszcze z Klarą wymyślił, że zaczną od czytania Opowieści Wigilijnej. W kawiarni zebrał się już niezły tłumek, wszyscy zasłuchali się w jego głos, gdy opowiadał historię o trzech duchach świątecznych. Gdy doszedł do miejsca, w którym pojawia się pierwszy duch, drzwi kawiarni otworzyły się głośno. Wszyscy podskoczyli i zachichotali, gdy ujrzeli, że hałas spowodowała Klara.

– No, jestem! – zaświergotała od progu, bardzo wesoła.

– Cześć, Stefan – przywitała się Laura, siostra Klary, wchodząc do środka.

– Spójrz, kogo przyprowadziłam, Stefan! – powiedziała radośnie Klara. Zza kawki wychyliła się pani ślimak o czułkach bardzo podobnych do tych stefanowych.

– Mama! – krzyknął Stefan. – Co ty tutaj robisz? – zawołał uradowany.

– Witaj, Stefanku! – odparła uśmiechnięta ślimaczyca. – Klara odszukała mnie dzisiaj rano i zapytała, czy chcę się z tobą zobaczyć. Nie mogła zabrać też taty, bo dołączyłby do mnie, ale wpadnie do was później.

– Odszukałam też twoje rodzeństwo, ale spotkanie z nimi zorganizujemy później. Muszę pomyśleć, jak przetransportować dzieci. Pozdrawiają cię. Nie mam dla ciebie prezentu. Nie zdążyłam niczego poszukać.

– Żartujesz? – śmiał się ślimak. – To najlepszy prezent!

– A to kto? – zapytała mama Stefana, wpatrując się w zerkającą na nich Stefanię w czapce Mikołaja.

– A to… – Stefan przysiągłby, że właśnie się zaczerwienił. – To jest Stefania. Moja Stefania – dodał.

– Wspaniale! To przedstaw mnie wszystkim i wracajmy do świętowania.

Wtedy każdy zgromadzony w Łąka Cafe zrozumiał, skąd u Stefana taki wrodzony optymizm i życzliwość. Stefan usadowił się między dwiema kobietami swego życia (w zasadzie to trzema, jeśli liczyć wsparcie Klary) i wrócił do czytania Opowieści Wigilijnej.

Drugi raz przerwało mu intensywne pukanie do drzwi. Klara poszła zobaczyć, kto tak się dobija. Za drzwiami stał dysząc ogromny gołąb Bob z obstawy Wielkiego Boba. Ten sam, który tyle razy wynosił ich jedzenie. Wszyscy spojrzeli na niego niepewnie, gotowi do odparcia ataku. Ale na jego dziobie nie było wrogości. Tylko strach i bezradność.

– No, no… kogo my tu mamy? – rzuciła kpiąco Klara.

– Pomóżcie, proszę – powiedział przybysz. – Ściga mnie jakiś jastrząb.

– O! Pewnie ten, co mnie kiedyś dziabnął – Laura pokiwała ze zrozumieniem głową.

– Ale… – zaczęła Klara ostrym tonem.

– Klaro… – szepnął Stefan.

– A niech tam! Dobra, właź, jest Wigilia – Klara przepuściła niespodziewanego gościa. – Miejsca starczy dla każdego. Tylko grzecznie!

– Dzięki, dzięki, dzięki! – gołąb wtoczył się do sali i opadł na wskazaną mu poduchę. – Tak mi głupio, że byłem wobec was niemiły! Jesteście fajni.

– No mówiłem ci, stary! – zaprzyjaźniony Bob szturchnął go skrzydełkiem.

Stefan dokończył Opowieść Wigilijną i wszyscy zaczęli łamać się opłatkiem, wymieniając życzenia. Potem zasiedli do stołu i jedli, rozmawiając. Nowoprzybyły Bob faktycznie był grzeczny.

W tym momencie nic nie miało znaczenia, poza tym poczuciem wspólnoty. Ani przeszłość, ani przyszłość. Była to absolutnie doskonała chwila obecna. Stefan czuł się u siebie, jak nigdy przedtem. Nawet te prezenty pod choinką nie miały większego znaczenia. Znowu udało mu się podarować prostą radość wszystkim przyjaciołom. I to przy jednym stole.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Przełom nowego i Starego roku skłania Stefana do dalszych refleksji nad przyszłością.

Powody do optymizmu, czyli radosnych świąt

nawias-otwarty-_-wesolych-swiat

To był dla mnie bardzo intensywny rok. Bywało raz lepiej, raz gorzej, ostatecznie bilans wydaje się być dodatni. Cóż, bez zmian stalibyśmy w miejscu, a to trochę głupio, skoro cała Ziemia kręci się wokół Słońca. Każde doświadczenie popycha nas do przodu.

Wokół nas szaleją polityczne burze. Dobrze znaleźć w sobie jakieś powody do optymizmu. Mimo wszystko. Grudzień podoba mi się coraz bardziej. 13 grudnia zorganizowaliśmy z Szymonem Jureczką  huczne Kabaretowe Pożegnanie Wrzosu, w czasie którego zadebiutowałam na scenie Kinoteatru Wrzos, w repertuarze Grupy PS, czyli również w piosenkach z moimi tekstami, we wspaniałym towarzystwie tejże grupy.  Wieczór uświetnili artyści kabaretu związani z Wrzosem: Łapanowskie Grupy Kabaretowe, Kabaret Nomen Omen, Kabaret Róbmy Swoje, Kabaret BudaPesz, Kabaret Trzecia Strona Medalu. Więcej o tym wydarzeniu znajdziecie na Verbum Na Polu.

Całkiem niedawno ukazała się też książka, w której znajduje się mój artykuł o Montrealu w poezji poetów Quebecu, co również bardzo mnie cieszy.

A wczoraj, 20 grudnia, zostałam jedną z laureatek konkursu Małopolska Nagroda Filmowa Trzy Korony, otrzymując Wyróżnienie za debiutancki scenariusz Podboye, o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim i kobietach jego życia. Bardzo sobie to wyróżnienie cenię, ponieważ to pierwszy tak duży konkurs, w którym brałam udział i nie spodziewałam się, że uda mi się wejść do finału. Przewodniczącym Jury był Pan Jerzy Stuhr. Tym bardziej cenię sobie to Wyróżnienie. Mam nadzieję, że mój tekst kiedyś doczeka się realizacji i wieść o Boyu poniesie się w świat.

W zeszłym roku napisałam tekst swojej pierwszej piosenki świątecznej, Nowe Święta. Muzykę do niej skomponowała moja niezastąpiona Magda Małek i obie uważamy, że byłby z tego niezły przebój radiowy 😉 Niech ten tekst będzie moimi życzeniami dla Was. Pamiętajcie: zachowujcie dobre wspomnienia ku pokrzepieniu serc, ale nie rozpamiętujcie tych złych. Przyszłość zależy od Was 🙂 W święta cieszcie się magią chwil, odnajdując radość  nawet w świątecznej krzątaninie. Ponadto życzę Wam i sobie, żeby wokół nas zapanował spokój. Choć na chwilę. Wszystkiego najlepszego!

 

NOWE ŚWIĘTA

 

Napisane na kolanie teksty tanie

Nazrywanych gdzieś po drodze świerków garść

I skrzypiące ze starości sanie

Wszystko lepsze od przeboju WHAM

 

[Last Christmas I gave you my heart?]

 

Ref.:

Bo ostatnie święta, jak zeszłoroczny śnieg

Przeminęły, teraz mamy całkiem nowe

Gotuj barszczyk, sklejaj uszka, sernik piecz

Ciesz się chwilą, szczęście przyjdzie na gotowe

 

Bo ostatnie święta, jak zeszłoroczny śnieg

Przeminęły, teraz mamy całkiem nowe

I te nowe mogą zmienić nam historii bieg

Aż George Michael będzie łapał się za głowę

 

Więc,

Możesz zamknąć we wspomnieniach smutki swoje

Ale zamknij, wyrzuć kluczyk, nie patrz tam

I pamiętaj, że to święta całkiem nowe

Dużo lepsze niż z przeboju WHAM

 

Ref.

Bo ostatnie święta, jak zeszłoroczny śnieg

Przeminęły, teraz mamy całkiem nowe

Gotuj barszczyk, sklejaj uszka, sernik piecz

Ciesz się chwilą, szczęście przyjdzie na gotowe

 

Bo ostatnie święta, jak zeszłoroczny śnieg

Przeminęły, teraz mamy całkiem nowe

I te nowe niech przyniosą  ci radości zew

Byś ze szczęścia aż się łapał za swą głowę