(Nie)moralne decyzje w wojennej rzeczywistości. Psy i Ludzie w Łaźni Nowej.

Obejrzane: 06.09.2025 r w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie.

Psy i Ludzie - plakat reklamujący spektakl.
Psy i Ludzie – plakat reklamujący spektakl.

Nie jest to piękny spektakl. To trudna tematyka zamknięta w dość surową formę. Czy można jednak opowiedzieć o wojnie prawdziwie w ładny sposób? Wszystko tutaj budzi niepokój, nawet żarty rzucone mimochodem. Muzyka doskonale ilustruje unoszącą się w powietrzu ciężką atmosferę. Nie jest to także spektakl łatwy w odbiorze i choć bezpośrednio nie epatuje przemocą, pozostawia w głowie poczucie zetknięcia z czymś moralnie nagannym.

Jest to jednak spektakl bardzo dobry, pozostawiający widzowi pole do własnych osądów i dylematów. Na plus zasługuje także warstwa tekstowa, dostępna dla osób posługujących się językiem ukraińskim a pozostałym widzom przypominająca o kontekście, w którym została osadzona oryginalna sztuka.

Psy i ludzie to debiut reżyserski duetu Greta Oto (Anita Szymańska i Wiktor Stypa). Spektakl jest dojrzałą interpretacją sceniczną ukraińskiego tekstu Vyacheslava Volkonskyego. W Łaźni Nowej zobaczyłam wojnę oczami najbardziej bezbronnych jej ofiar – zwierząt. Świat psów i ludzi zlewa się tutaj w oniryczną wizję, która nieuchronnie zamienia się w koszmar. Czy to zwierzęta stają się bardziej ludzkie, czy ludzie stają się zwierzętami? Co to właściwie znaczy? Czy możemy odmówić zwierzętom prawa do godnego życia tylko dlatego, że jesteśmy od nich silniejsi, że je od siebie uzależniamy? I czy wtedy nie zachowujemy się gorzej? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na empatię?

Aktorzy stanęli na wysokości zadania – udźwignęli trudny temat i ciężką od emocji dramaturgię spektaklu. Żonglowali wcieleniami i osobowościami z lekkością i pewnym wdziękiem, niełatwym do osiągnięcia przy tak skomplikowanej emocjonalnie tematyce.

Sama mam w domu trzy psy i dwa koty – kocham zwierzęta nie mniej niż bliskich mi ludzi. Tym trudniej było mi patrzeć na cierpienie, którego doświadczały tytułowe psy. Jedna z postaci mówi, że wszystkich w tym uniwersum okrucieństw dopadnie obłęd. I tak zdaje się dziać. Coraz to mroczniejsze wizje zaczynają władać sceną. I dopóki trwają, widz może czuć się jak ich uczestnik. Aż do ostatniej sceny, która nagłym cięciem uświadamia nam, że to wszystko prawda. A przynajmniej jakaś jej wersja.

Zostały ze mną wspomnienia pewnego dyskomfortu, bo nikt chyba nie lubi być uświadamiany w kwestii tak trudnych tematów. I wciąż rozmyślam jeszcze o dylematach wynikających z wojny jako takiej. O tym, co jest dozwolone w obliczu zagrożenia, a co będzie już przekroczeniem granic.

Jeśli będziesz mieć okazję, zobacz ten spektakl. Może nie jest to sposób na lekką rozrywkę, ale na pewno jest to spektakl warty obejrzenia i polecenia. Jeśli lubisz teatr, który nie wyparowuje z głowy po opuszczeniu sali, tylko jeszcze wiele godzin potem zmusza do myślenia i wysnuwania wniosków – Psy i ludzie są dla Ciebie.

Wiele w tym spektaklu niedomówień i okrutnych domysłów. Czy wolno nam oceniać moralność wystawioną na taką próbę? Jakich wyborów dokonalibyśmy stojąc w obliczu wojennych zniszczeń? Jak tłumaczylibyśmy swoje decyzje? Jakie usprawiedliwienia znaleźlibyśmy dla naszych wyborów? Wojna przestała być abstrakcją, kartką z kalendarza historii. Stała się stroną w naszym dzienniku. Oby pisanym tylko z punktu widzenia obserwatora.

Twórcom spektaklu dziękuję za zaproszenie na premierę w Łaźni Nowej i gratuluję udanego debiutu reżyserskiego.

O SPEKTAKLU: 

Na stronie teatru:

Psy i ludzie | Собаки і люди | Teatr Łaźnia Nowa

Reżyseria: Greta Oto (Anita Szymańska/Wiktor Stypa)

Autor: Vyacheslav Volkonsky
Przekład: Greta Oto (Anita Szymańska/Wiktor Stypa)
Scenografia: Maks Mac
Choreografia: Daniela Komędera
Asystentka Choreografki: Justyna Taborska
Muzyka: Michał Lazar, Aleksander Pankowski vel Jankowski
Światło: Klaudia Kasperska
Producentka: Maria A. Jakubowska
Produkcja: Stowarzyszenie RGP

Obsada: 

Anna Andrzejewska, Filip Krupa, Grzegorz Łabuda, Krzysztof Rogucki, Anita Szymańska, Karina Grabowska-Fiałek

Czas trwania: 110min

Requiem dla snów – niepokojąco dobry spektakl

Obejrzany: 10.06.2024 w Teatrze Barakah w Krakowie.

Pamiętacie zasadę Hitchcocka? Film powinien zacząć się trzęsieniem ziemi a potem napięcie ma rosnąć. Tak właśnie zaczyna się spektakl Requiem dla snów Michała Nowickiego według scenariusza Anieli Płudowskiej. Mocny akcent muzyczny otwiera serię niefortunnych zdarzeń. A jej początkiem i końcem jest człowiek.

Jestem prawdopodobnie jedną z niewielu osób, które nie widziały wcześniej filmu Requiem dla snu Darrena Aronofsky’ego. Spektakl tak mnie poruszył, że już sobie ten brak nadrobiłam. Pamiętam jednak, że w kółko słuchałam tytułowego utworu muzycznego. Jego hipnotyczne brzmienie doskonale oddaje tematykę – zarówno filmu jak i spektaklu.

Podobnie grana na żywo przez Piotra Korzeniaka i Pawła Stusa ścieżka dźwiękowa w spektaklu Teatru Barakah: buduje niepokój i dziwną, niepokojącą harmonię dźwięków i słów. Czasem kontrastowo do kontekstu jest radosna i pełna energii, czasem brzmi głucho i beznamiętnie.

Fabułę spektaklu mogłabym określić jako seria majaków o uzależnieniu, przekraczaniu granic, schizofrenii i poczuciu bezsensu. To wygrywane przez cały spektakl requiem dla marzeń, planów, zwykłej, rutynowej codzienności. Terapia szokowa, na pewno bardziej skuteczna od tych zaproponowanych przez groteskową grupę wsparcia ze spektaklu.

Doskonale zagrane sceny i monologi utworzyły gęstą sieć utkaną z trudnych emocji a po wyjściu z teatru nie mogłam odeprzeć uczucia narastającego smutku. Aktorzy włożyli w przygotowanie swoich postaci duszę i serce. Wszyscy byli znakomici: Aniela Płudowska, Monika Kufel, Martyna Dyląg, Michał Kościuk, Kacper Kujawa, Marek Puchowski, Dawid Tas. Potężna dawka emocji w słowach i gestach.

Trudno oglądać takie historie komuś, kto ma ogromne pokłady empatii a emocje z otoczenia chłonie jak gąbka. Myślę jednak, że ten spektakl byłby znakomitą lekcją dla młodzieży licealnej. Dużo bardziej wartościową ze względu na swoją aktualność niż przerabiane na siłę średniowieczne romanse czy XIX-wieczne patriotyczne poematy. I choć uwielbiałam Mickiewicza, taki spektakl na pewno zapadłby mi w pamięć na dłużej i nauczyłby mnie więcej o współczesnym świecie. A gdyby jeszcze połączyć go z rozmową z twórcami – co to by była za lekcja wychowawcza!

Odniesienia do filmu Aronofsky’iego były pewnie oczywiste dla każdego, kto ten film znał wcześniej. Podobnie jak do pozostałych znanych widzom inspiracji autorki. Jednak znajdziemy tu również wiele innych dróg interpretacji. Upiorne bliźnięta (znakomicie zagrane role Martyny Dyląg i Kacpra Kujawy!) przywodzą na myśl przerażające siostry-duchy ze Lśnienia. Diety cud, kult pięknego ciała, reklamy treningów kojarzą się z migawkami z życia celebrytów w mediach społecznościowych. Pokraczny talent show dla ludzi znanych z tego, że są znani też mógłby znaleźć swój odpowiednik w naszej codzienności. Pop kultura stanowi tutaj tło ludzkich dramatów. Trudno o takim spektaklu powiedzieć, że się spodobał. Ale tak: zadziwił, zaskoczył, przeraził, poruszył. Zapadł w pamięć. Będę go jeszcze długo wspominać. Polecam!

Spektakl obejrzałam dzięki zaproszeniu od Teatru Barakah w Krakowie – bardzo dziękuję.

O spektaklu:

REQUIEM DLA SNÓW
Premiera: 08.06.2024 r.
Reżyseria: Michał Nowicki
Scenariusz i dramaturgia: Aniela Płudowska

Muzyka: Piotr Korzeniak, Paweł Stus
Choreografia: Martyna Dyląg
Scenografia i kostiumy: Monika Kufel
Kierownik budowy scenografii: Adam Hanuszkiewicz
Video: Michał Nowicki, Michał Stawski, Aniela Płudowska
Obsada: Martyna Dyląg, Michał Kościuk, Monika Kufel, Kacper Kujawa, Aniela Płudowska, Marek Puchowski, Dawid Tas

O spektaklu na stronie Teatru Barakah: Requiem dla snów – Teatr BARAKAH

Umarł król. Niech żyje Królowa – o spektaklu Teatru Nowego Proxima

Obejrzane 22 czerwca 2023 roku o 19:15, w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie.

Kiedy wpiszecie w Google hasło „Królowa”, na samej górze wyników wyszukiwania zobaczycie głównie informacje na temat filmu o Elżbiecie II, albo serialu o drag queen, z Andrzejem Sewerynem w roli głównej. Ale kiedy do „Królowej” dorzucicie hasło „Teatr Nowy Proxima”, otrzymacie opis spektaklu, który w zasadzie nawiązuje do obydwu tych pozycji, choć na swój przekorny sposób. Dla mnie Królowa była przede wszystkim podróżą przez emocje, budowane muzyką i dramaturgią spektaklu. Przejdźmy tę trasę razem.

Na początku był zachwyt

Zachwycił mnie i wzruszył monolog ojca Farrokha Bulsary, późniejszego Freddiego Merkurego. Pełen czułości i obaw co do przyszłości syna, wiary i nadziei, a potem smutku i rozczarowania – tych wszystkich uczuć, które towarzyszą zazwyczaj wszystkim rodzicom, gdy ich dzieciom życie nie układa się tak, jak by tego chcieli.

Oczarowała mnie scena taneczna z początku spektaklu, z młodym Farrokhiem, w którego wcielił się Maks Stępień. W całym spektaklu nie brakowało przykuwających wzrok układów choreograficznych, jednak ta pierwsza scena wryła mi się w pamięć, ze względu na swoją delikatność, emocjonalność i precyzję.

Temperatura spektaklu rosła chyba wraz z tą na sali, bo upał tego dnia był wyjątkowo męczący, ale to nie przeszkadzało mi w chłonięciu atmosfery. Muzycznie oprawiono spektakl najlepiej, bo w kompozycje zespołu Queen, a przez całą Królową przewijał się motyw Bohemian Rhapsody, co zapewniło spójność dramaturgiczną, choć konstrukcja była jak ta w przeboju brytyjskiej grupy: rapsodyczna.

Radosny danse macabre

Retrospekcje przeplatały się z tu i teraz, tworząc obraz legendy utkanej z publicznych wzlotów i prywatnych upadków, walki o wejście na szczyt i bycie szczęśliwym, pewności siebie na scenie i życiowej bezradności.

Wiele w tej historii scenicznej tragi-komicznych momentów, chwil nieposkromionej radości i dzikiego szału a zaraz potem rozpaczy, smutku i osamotnienia.

Jest w tej opowieści wszystko, co nadaje smak każdej fabule – historie miłosne, zdrady, walka o życie według własnych zasad, sukcesy i porażki. Jest konflikt wewnętrzny i zewnętrzny, nie ma przegadanych scen, bo nawet przydługi i może trochę absurdalny (choć w kontekście całej historii pokrętnie logiczny) wykład Eltona Johna z interpretacją Bohemian Rhapsody, wnosi znaczące wątki do tej opowieści.

Persony i personifikacje

Zresztą słuchałam tej wypowiedzi z prawdziwą i szczerą przyjemnością, bo ta persona wciągnęła mnie w swój świat od pierwszej sekundy. Elton, kreowany przez Piotra Siekluckiego jest jedną z moich ulubionych postaci w tym spektaklu. Wprowadza też element pewnej lekkości i puszczenia oczka do widza. Impersonacja godna samego gwiazdora. Tak sobie wyobrażam Eltona Johna z tego okresu. Poza tym nikt tak nie elegancko nie przeklina, jak Sieklucki na scenie.

Chciałabym także zwrócić uwagę reklamodawców na najlepszą reklamę Electroluxa, jaką można sobie wyobrazić, czyli fantastycznego Pawła Rupalę, z zapałem odkurzającego podłogę w rytm utworu I want to break free. Niby epizod, ale jaki! Nogi do samego nieba. I wspaniałe nawiązanie do znanego klipu Queen. Od razu miałam ochotę sięgnąć po odkurzacz.

Zresztą Paweł zwraca uwagę widza od pierwszego wejścia na scenę, nie da się go nie zauważyć, nawet w tłumie innych aktorów, co jest jego niewątpliwą zaletą. Potrafi się wyróżnić, nie przytłaczając przy tym innych. Bardzo to w nim lubię.

Spektakl w warstwie aktorskiej jest spójny, choć tworzy go wiele różnorodnych postaci. Jednak to ten charakterologiczny eklektyzm uwiarygadnia i spaja historię, dodaje jej tętna i oddechu, cech ludzkich, tych powszechnie uważanych za dobre, jak i za złe. A może po prostu ludzkich.

Obraz malowany światłem i gestem

Oprawa sceniczna spektaklu jest dosyć prosta, ale estetycznie przemyślana. Bardzo malarska, dzięki kontrastowym plamom koloru i grze świateł, budząca skojarzenia z popularnymi dziełami filmowymi i malarskimi.

Nie wiem, na ile był to zamierzony zabieg, ale przez moje myśli przemknęły co najmniej dwa takie powiązania: po pierwsze Almodovar, ze swoimi akcentami czerwieni w scenach filmowych (zresztą też bardzo atrakcyjnych wizualnie dzięki temu zabiegowi), po drugie – obraz „Śmierć Marata” Jacques’a-Louisa Davida. To drugie skojarzenie szczególnie wybrzmiało w zakończeniu spektaklu, w scenie śmierci Freediego, gdy okryte białymi całunami ciało gwiazdora bezwładnie zawisło nad krawędzią czerwonej wanny.

Koniec jest początkiem

I wreszcie jest wątek AIDS i wszystkich trudnych emocji, które ze sobą niesie. Jest strach, ból i rozpacz bezsilności. Jest niesprawiedliwość losu, bezduszna wyższość i głupota hierarchów. Brak zrozumienia społeczeństwa, wzmocniony jeszcze powszechną homofobią. I tragiczna śmierć idola, dodatkowo podkreślona malarską sceną z zakończenia.

Lubię spektakle Teatru Nowego za prowokowanie do dyskusji i wyciąganie niewygodnych prawd. Mam nadzieję, że ten spektakl stanie się pretekstem do rozmowy nie tylko o sztuce, ale i o nierówności, i okrucieństwie społeczeństwa, skierowanym przeciw każdemu, kto myśli inaczej niż ogół. Czy Freddie Mercury był człowiekiem bez wad? Nie. Ale był człowiekiem. To powinno wystarczyć.

Umarł król, niech żyje Królowa. Bo na szczęście dzięki nagraniom nadal możemy cieszyć się pełnym znaczeń i emocji wokalem Freddiego Mercurego. A ja pewnie jeszcze przez kolejny miesiąc będę słuchać utworów grupy Queen, mając przed oczami sceny ze spektaklu Teatru Nowego Proxima.

O SPEKTAKLU:

KRÓLOWA

Premiera: 13.05.2023 w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie
scenariusz i reżyseria: Piotr Sieklucki

scenografia i kostiumy: Łukasz Błażejewski
choreografia: Karol Miękina
aranże: Paweł Harańczyk
reżyseria światła: Wojciech Kiwacz
producent: Agnieszka Karpierz
stylizacja: Artur Świetny  

OBSADA:
Farrokh Bulsara – Maks Stępień
Jer/ Mary/Valentine – Martyna Krzysztofik
Bomi/Peter/Jim – Michał Felek Felczak
Freddie Bulsara – Adam Zuber 
Freddie Mercury – Arti Grabowski
Patriccio – Karol Miękina
chłopcy z Queen – Sebastian Szul, Damian Rusyn, Dominik Olechowski
dr Atkinson – Marcin Mróz
Elton John – Piotr Sieklucki
degeneraci – Paweł Rupala, Mat Mosiala, Maciej Godoś, Artur Wójcik, Artur Świetny