Obejrzane 15.02.2019 r. o 18:00 w Teatrze Szczęście.
15 lutego w Teatrze Szczęście miałam ogromną przyjemność obejrzeć spektakl muzyczny w wykonaniu Jacka Wojciechowskiego, Wiesława Murzańskiego (kontrabas, wiolonczela) i Jerzego Kluzowicza (pianino), „Nie Brookliński Most”, oparty na utworach Edwarda Stachury.
Jak to u Stachury bywa, przeplatają się w nim słodko-gorzkie opowiastki o chwilach uchwyconych w codzienności. Dobre teksty, świetne wykonanie i muzyka na żywo to elementy, które złożyły się na artystyczny pejzaż, zbudowany z emocji.
Chociaż „Nie Brookliński Most” miał swoją premierę kilka dekad temu, jest spektaklem ponadczasowym i uniwersalnym, bo opowiada o wędrówce człowieka przez życie. A przecież każdy z nas kimś jest, skądś pochodzi i zmierza w jakimś kierunku. „Wędrówką życie jest człowieka” – pisał Stachura, dodając w innym tekście: „Dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba”.
O tym właśnie opowiada Jacek Wojciechowski, układając mozaikę widoków z drogi, przemyśleń z pracowni artysty i jego osobistych przeżyć. Piosenki przeplatają się z krótkimi monologami a całość sprawia wrażenie a to śledzenia artysty przez dziurkę od klucza, a to wchodzenia z nim w niemal przyjacielską relację. Oto przed nami człowiek, jego problemy i jego radości, z którymi można się utożsamiać.
Wcześniej nie do końca zastanawiałam się nad tym, czy mam jakieś swoje ulubione utwory z repertuary Stachury. Traktowałam je jak piosenki w różnych wykonaniach, których po prostu lubiłam posłuchać. Forma spektaklu pokazała mi, że Stachura wychodzi daleko poza interpretację, choć oczywiście jest ona ważna w odbiorze dzieła. Niemniej jednak zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę porusza mnie tekst. To wspaniałe, że „Nie Brookliński Most” daje wybrzmieć w pełni tekstom Stachury. Kameralna forma przedstawienia jest dla tej twórczości idealna. I są oczywiście piosenki z tekstami, które kochałam już wcześniej: „Z nim będziesz szczęśliwsza” czy „Życie to nie teatr”. W „Nie Brooklińskim Moście” usłyszałam je na nowo i naprawdę mnie zachwyciły te wiersze ubrane w muzykę, czasem liryczne, czasem surowe. Szczególne wrażenie wywarły na mnie „Piosenka dla Potęgowej” oraz „Zabraknie ci psa i”, dwie zupełnie różne, a jednak bliźniaczo urokliwe ballady o włóczędze.
Lubię duże, czasem dziwne, albo i groteskowe w formie spektakle, jednak istnieją takie treści, które do pełnego uwydatnienia potrzebują prostych form. Twórczość Stachury zdecydowanie najlepiej brzmi z kameralną muzyką na żywo, w pięknych aranżacjach i w wykonaniu kogoś, kto tę twórczość po prostu czuje. Jacek Wojciechowski nie tylko czuje atmosferę tych tekstów, ale potrafi je także pięknie opowiedzieć swoimi interpretacjami. To był jeden z takich koncertów, po których jako widz czułam się spełniona i pełna optymizmu.