Rosyjski sen po amerykańsku – Ożenek w PWST [recenzja]

Obejrzany 30.04.2016 r.

Fot. Bartek Warzecha (źródło: pwst.krakow.pl)
Fot. Bartek Warzecha (źródło: pwst.krakow.pl)

Muzyka disco, gry komputerowe, niebieski pudel, sombrero, stopklatki, stroboskop, gramofon, hawajskie koszule, maska z horroru… Raczej nie o tym myślał Mikołaj Gogol, gdy pisał Ożenek. Dobrze, że pomyśleli o tym twórcy spektaklu dyplomowego PWST.

W opisie spektaklu na stronie uczelni napisano:

„Ta klasyczna historia, będąca również satyrą na obyczajowość XIX-wiecznej Rosji, w ujęciu studentów PWST w Krakowie zmienia się w opowieść bliższą nam, bo przeniesioną w środek Ameryki lat 50. i 60. XX wieku, z ówczesną muzyką i modą. Staje się szalonym rejsem skojarzeniowym po oceanie absurdalnego humoru, groteski, komiksowej konwencji, silnie zarysowanych postaci i vintage’owej estetyki.”

I tak właśnie jest. Świat w tej wersji sztuki jest przesadzony i kiczowaty, jak historia o superbohaterze. Jednocześnie jednak jest wspaniałą grą z wyobraźnią widza i siecią intertekstów. Reżyser, Wiktor Loga-Skarczewski, potrafił znaleźć drogę dla wykorzystania młodzieńczej energii aktorów.

Rosyjska Dynastia – słowo o formie

Gdy patrzyłam na przewijające się na scenie obrazki, w uszach brzęczała mi muzyka czołówki Dynastii, a przed oczami miałam kadry z tego serialu, choć czas akcji tej fabuły odbiega od czasu akcji inscenizacji o kilkadziesiąt lat. To jednak takie treści utrwaliły w popkulturze stereotypowy obraz świata ludzi, którzy wyśnili swój amerykański sen na jawie.

Spektakl był dynamiczny, energetyczny, mocno farsowy. I naprawdę zabawny. Rosyjska satyra okazała się satyrą uniwersalną dzięki pełnemu energii zespołowi studentów PWST. Gogol zagrany w ten sposób ma w sobie coś z przedstawienia kabaretowego.

Wspomnę jeszcze o ruchu scenicznym, bo bogata choreografia robiła wrażenie. Widać, że włożono w przygotowanie tego spektaklu wiele wysiłku. Zazwyczaj to, co wyglądaj najlżej, wymaga najcięższych przygotowań. Przy Ożenku twórcy musieli się bardzo mocno napracować. Fantastyczny rezultat tych działań nie powinien dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przygotowanie tego elementu spektaklu konsultowano z Maćko Prusakiem.

Amerykański Płatonow – słowo o treści

Lubię współczesne interpretacje klasycznych sztuk, pozbawione klasycznych kostiumów i dekoracji. Pozwalają spojrzeć na temat w nowym świetle, wydobyć kontury postaci i zjawisk, wyjąć je z ram historycznych i uświadomić ich ponadczasowość. Wraca do mnie Płatonow Czechowa z Teatru Starego. Tam reżyser odwrócił role męskie i żeńskie, zamykając bohaterów w kosmicznej kapsule. Tutaj – co prawda pozostawiono aktorom płeć ich postaci, ale rzucono ich w cukierkowe życie rodem z Amerykańskiego Snu. W obu przypadkach uzyskano podkreślenie ponadczasowego i ponadnarodowego przekazu tych rosyjskich sztuk.

Bohaterowie Gogola, przeniesieni w realia serialowej Ameryki, zdają się być postaciami z kreskówek. Obrysowani absurdem i groteską, tym mocniej prezentują swoją pocieszność. Bo w całej tej naiwności postaw i egocentrycznych dążeń, budzą jednak wiele sympatii. Może w właśnie dzięki tej kreskówkowej, komiksowej stylistyce.

Gogol sprowadził miłość do przedmiotu handlu, tutaj dodano jeszcze zbiór frazesów i cukierkowych obrazków. Choć wystrzałowe (nawet dosłownie) zakończenie tej wersji historii wydaje się bardziej sprawiedliwe. Przynajmniej z kobiecej perspektywy. Mimo wszystko nie brakuje w tej inscenizacji momentów sentymentalnych, zawsze jednak w tle ktoś mruga porozumiewawczo do publiczności.

Polski szał iluzji – słowo o artystach

Aktorzy, choć młodzi, zagrali wspaniale. W taki sposób powinno grywać się Fredrę, Czechowa i samego Gogola. Lekko, bez nadęcia, pozwalając sobie na odrobinę fantazji (tu nawet więcej niż odrobinę). Jest coś ekscytującego w myśli, że te studenckie próby, wykonane bardzo profesjonalnie, są dla widza okazją do odkrycia prawdziwych talentów.

Aleksandra Batko (Fiokła) stworzyła postać energicznej swatki, której nie obce są tajniki flirtu a i zapewne drinki z palemką. Postać ta była chyba najmocniej zarysowana, wydała mi się najbardziej schematyczna. Miała w sobie także dużo kobiecości, takiej agresywnej, którą można przypisać dynamicznej bizneswoman. Jednocześnie jednak, głównie za sprawą aktorki, było w tej postaci coś świeżego i orzeźwiającego. Zaraźliwy śmiech uczyniła swoją bronią, zresztą dosyć skuteczną.

Śmiechem, choć bardziej gorzkim i często zakłopotanym, wojowała również ciotka głównej bohaterki, Arina. Grająca tę rolę Joanna Połeć również działała bardzo efektywnie, choć może mniej efektownie. Na pewno udało jej się uchwycić determinację, a może wręcz desperację, tej postaci, w szukaniu męża dla podopiecznej.

Role dublowane fascynują mnie ze względu na swoją nieoczywistość. Zaznacza się w ten sposób najczęściej istnienie granic w osobowości bohatera, skrajnych odczuć. Rozplanowano w ten sposób postaci Agafii i Podkolesina. Agafia, panna na wydaniu, centrum całego zamieszania, sprawiała wrażenie rozbitej wewnętrznie. Podkreślono to rozbicie udziałem dwóch aktorek: Sandry Drzymalskiej i Joanny Rozkosz. Obie panie uzupełniały się idealnie. Zabieg okazał się udany i spełnił swoją rolę.

Podobnie było w przypadku postaci Podkolesina, głównego kandydata do ręki. Dzięki temu mógł się ze sobą (znów dosłownie) kopać wewnętrznie. Chyba każdy zna taki stan, gdy w jednej chwili przychodzi do głowy jakaś myśl, którą natychmiast staramy się zakrzyczeć. Unaoczniono to na scenie dzięki Mateuszowi Korsakowi i Pawłowi Kulikowi. W świetle tych dwóch interpretacji bohaterów zupełnie innego znaczenia nabiera pojęcie „wewnętrznego głosu”.

W przypadku tych bohaterów ich podwójne wcielenia tak się ze sobą zrosły, że nie jestem w stanie oddzielić wrażeń z odbioru indywidualnej gry tych aktorów. I to jest komplement dla artystów, bo świadczy o pełnym zgraniu na scenie.

Drugą barwną postacią w tym zestawie, obok Fiokły, był Koczkarow (Mariusz Galilejczyk), przyjaciel Podkolesina. Jego znakiem rozpoznawczym było ogromne sombrero. Rzeczywiści, temperament tego pana był iście latynoamerykański. I tak oto publiczność zapoznała się z żartownisiem i krętaczem, którego jednak trudno nie lubić. Przy tym chorobliwym romantykiem. Myślę, że Mariusz Galilejczyk będzie w przyszłości bardzo dobrym aktorem charakterystycznym.

Zostało jeszcze trzech absztyfikantów Agafii (piękne są te rosyjskie imiona). Maksymilian Wesołowski grał postać Anuczkina, która formalnie wydała mi się bardzo zbliżona do Towarzysza Mrównicy z Kabaretu Moralnego Niepokoju (Mikołaj Cieślak). Niemówiący po francusku marzyciel, który za najważniejszy przymiot kobiety uznawał znajomość tego języka, był dosyć patetyczny, ale chwilami miało ochotę się go przytulić. Taki był nieporadny. Pan o wdzięcznym nazwisku Jajecznica, przeliczał wartość kobiety na wartość jej posiadłości. Tę rolę powierzono Patrykowi Czerniejewskiemu. Z sukcesem. Stworzył postać egoistycznego perfekcjonisty i zapalonego służbisty. Waleczny Żewakin w wydaniu Oskara Winiarskiego skojarzył mi się z postacią Fidela Castro skrzyżowanego z Rambo. Udana ta krzyżówka. Kto by pomyślał, że taki bawidamek i macho zechce się ożenić. A jednak. Widać w najtwardszym typie drzemie marzyciel.

A jednak sen – słowo podsumowania

Na co dzień wolę mniej farsowe przedstawienie. Nie wiem czy tym razem to sprawa dobrego tekstu w świetnym przekładzie Tuwima, czy może ta uwspółcześniona forma, ale Ożenek w tej wersji bardzo przypadł mi do gustu. Taka migawkowa, popkulturowa formuła dawała złudzenie przebywania w samym środku marzenia sennego, w którym obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie.

Przyjemnie obserwowało się te sceniczne zaloty, choć było tam przecież sporo dramatu odrzucenia i niezdecydowania. Przerysowanie w krzywym zwierciadle już i tak przerysowanego świata dało, o dziwo, bardzo dobry efekt. Nie spodziewałam się, że będę się aż tak dobrze bawić. Od barwnego początku, aż do spektakularnego finału. Brawo!

OŻENEK
Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego
Premiera: 15.03.2016 r.

TEKST: Mikołaj Gogol
PRZEKŁAD: Julian Tuwim
REŻYSERIA: Wiktor Loga-Skarczewski
SCENOGRAFIA: Mirek Kaczmarek
KOSTIUMY: Hanka Podraza
KONSULTACJE RUCHOWE: Maćko Prusak

OBSADA:
ALEKSANDRA BATKO – FIOKŁA
SANDRA DRZYMALSKA – AGAFIA
JOANNA POŁEĆ – ARINA
JOANNA ROZKOSZ – AGAFIA
PATRYK CZERNIEJEWSKI – JAJECZNICA
MARIUSZ GALILEJCZYK – KOCZKAROW
MATEUSZ KORSAK – PODKOLESIN
PATRYK KULIK – PODKOLESIN
MAKSYMILIAN WESOŁOWSKI – ANUCZKIN
OSKAR WINIARSKI – ŻEWAKIN