Łąka Cafe, odc. 6: Samoobrona Sztuki [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU:

W Łąka Cafe pojawia się zespół Kamień Żuka, który zostaje bardzo dobrze przyjęty przez gości. Oraz przez Stenię. A to nie bardzo podoba się Stefanowi. Zachęcony przez Klarę ślimak szuka sobie problemu zastępczego. Okazuje się nim Stefania, zabawiająca lokalnego artystę, motyla Eustachego, ożywioną rozmową. Co również nie podoba się Stefanowi. Mimo wszystko akceptuje pomysł warsztatów owocowego malarstwa, które ma poprowadzić popularny wśród bywalców kawiarni motyl.

 ŁąkowySerial_6

ŁĄKA CAFE

ODC. 6: Samoobrona sztuki

Eustachy unosił się dzisiaj od samego rana. I to w podwójnym znaczeniu: po pierwsze nadzwyczajnie unosił się dumą, gdy ktoś próbował zbyt mocno zindywidualizować swój styl w stosunku do jego owocowych dzieł sztuki. Po drugie zaś unosił się całkiem zwyczajnie, nad stolikami, przy których w skupieniu pracowali uczestnicy warsztatów plastycznych, które zgodził się poprowadzić.

Stefan obserwował wydarzenia w Łąka Cafe i myślał, że gdyby miał włosy, to dawno by już je sobie powyrywał. Eustachy był nieznośny! Arogancki i wciąż niezadowolony. Niestety, miał także całkiem liczne grono wielbicieli wśród stałych bywalców kawiarni.

Stefania zdawała sobie całkiem nieźle radzić  z tym całym chaosem artystycznym.  I chyba tylko ona. Kawka Klara z trudem tłumiła krzyk, gdy ktoś po raz setny dopytywał o wolny pędzel,  a Stenia, choć zwinna, jak zwykle, nie  nadążała z wydawaniem miseczek na wodę dla malarzy-amatorów.

Ślimaczyca Stefania była zadowolona. Pokrzykując i kierując tym całym chaosem, czuła się w swoim żywiole. Stefan przyglądał się jej uważnie, nie potrafiąc oderwać wzroku (chyba, że akurat wlepiał go w Stenię za barem). Imponowała mu. No kto by pomyślał, że jej zdolności organizatorskie sięgają tak daleko! Żeby aż Eustachego temperować! No, no!

Klara dostrzegła jego wzmożone zainteresowanie i postanowiła zachęcić go do bliższego kontaktu ze Stefanią. Przecież to ona miała być remedium na nie najlepiej ulokowane uczucie do Stenii.

– Stefan, spójrz. Stefania jakoś tak samotnie wygląda, nie uważasz? – Klara wskazała ślimaczycę, która skupiała się właśnie na kolejnym konflikcie między warsztatowiczem, a Eustachym.

– Tak myślisz? Powinienem to sprawdzić? – zapytał Stefan. Niepotrzebnie, bo i tak sam miał ochotę do niej podpełznąć.

– Na twoim miejscu bym sprawdziła. Jesteś gospodarzem. Dbaj o swoich.

– No i ten Eustachy! Jak ona go znosi! Jest niemiły! Przecież chyba powinien zrozumieć, że tak się nie traktuje współpracownika!

Wtedy Klara pomyślałam, że może to jednak nie najlepszy pomysł, żeby Stefan rozmawiał ze Stefanią właśnie w tej chwili. Było już jednak za późno. Ślimak właśnie zagadywał Stefanię.

– Potrzebujesz pomocy? Widzę, że panuje tutaj odrobinę przyciężka atmosfera – powiedział dobitnie do ślimaczycy, spoglądając wymownie na Eustachego, choć Stefania próbowała na migi go powstrzymać. No i zaczęło się.

– Co proszę?! – warknął Eustachy, odrywając się od ożywionej dyskusji z jedną z mrówek, której właśnie tłumaczył, że mieszać barwnik jagodowy z malinowym, to znaczy popełnić zbrodnię na sztuce.

– Eustachy, wszyscy wiemy, że jesteś wielkim artystą. Ale sztuka broni się sama. Nie każdy musi malować tak, jak ty! Może dla tej mrówki połączenie tych barwników jest idealne dla jej ekspresji.

– Przepraszam bardzo, kto prowadzi te warsztaty, ja czy ty? – odpowiedział wzburzony motyl. A Stefania złapałaby się za głowę, gdyby miała czym. Tak długo pracowała nad uzyskaniem kompromisu artystycznego z Eustachym. Była zła na Stefana.

– Stefan, proszę, daj spokój! Radzimy sobie – syknęła, ale było już za późno. Duma Eustachego pokonała kruche porozumienie zawarte ze Stefanią.

– Jeśli nie podobają ci się moje metody nauczania sztuki, to proszę bardzo! – Eustachy rzucił Stefanowi paletę i płótno, a barwniki utworzyły kolorową plamę. – Wykaż się sam! – powiedział i wyfrunął.

– Ale… – osłupiały ślimak próbował protestować i nawet podpełzł kawałek, usiłując dogonić obrażonego artystę, jednak Stefania go powstrzymała.

– Dość już nabroiłeś! – powiedziała i posunęła w ślad za motylem, próbując go udobruchać. – Eustachy! Twoje metody są wspaniałe!

Klara otworzyła dzióbek i długo go nie zamykała, obserwując to, co się przed chwilą wydarzyło. „Chyba powinnam skończyć z tym wtrącaniem się” – pomyślała i mimo wszystko podfrunęła do Stefana, by go pocieszyć.

Porzucona w trakcie dyskusji z Eustachym mrówka, wpatrywała się tymczasem w podłogę, na której leżało płótno z plamami barwników. Po tym, jak Stefan, ścigając motyla, przepełzł przez jego środek, z mieszanki kolorów utworzyła się bardzo interesująca kompozycja.

– No i niech mi ktoś teraz powie, że jagodowy nie pasuje do malinowego! – krzyknęła triumfalnie mrówka. Pozostali przyznali jej rację. Płotno wyglądało pięknie. Sztuka jednak potrafi obronić się sama!

 

W NASTĘPNYM ODCINKU:

Stefania dąsa się na Stefana za ostatnią sprawę z Eustachym. Stefan chce jej to jakoś wynagrodzić. Okazuje się ponadto, że ludzie mają pełne półki książek, z których można wynieść wiele ciekawych informacji. Stefan nigdy nie próbował czytać, ale słyszał o Molach Książkowych, które szerzą tę pasję. Czy uda mu się namówić Stefanię, żeby sprowadziła tę organizację do jego kawiarenki? No i co na to Klara?


POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

 

Łąka Cafe, odc. 5: Nieszczęście w szczęściu [opowieść]

ŁąkowySerial_5

W POPRZEDNIM ODCINKU:

Żuk Jose wrócił w swoje strony, pozostawiając za barem bardzo smutną biedronkę. Stefan trochę się zasmucił, bo zależało mu na szczęściu Stenii, a trochę ucieszył, bo stracił potencjalnego rywala. Klara pocieszała zarówno Stenię, jak i Stefana. Klara jest dobra w pocieszaniu. Stefania chciała sprowadzićdo Łąka Cafe zespół Kamień Żuka. Stefanowi nie spodobał się pomysł sprowadzenia kilku uzdolnionych żuków. Tylko nie żuki. Jego uwagę przykuła ożywiona rozmowa Stefanii i motyla Eustachego, lokalnego artysty. Co z tego wyniknie?

 ŁĄKA CAFE

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

– Daj spokój, Stefan! – Klara próbowała zachować resztki cierpliwości, ale gdy Stefan po raz pięćdziesiąty (co najmniej) tego dnia westchnął i mruknął, że żuki to zło, nie wytrzymała. Ewidentnie coś musiała robić nie tak, bo ślimak nie reagował na jej subtelne próby zbliżenia go do Stefanii i nadal godzinami wpatrywał się w bar, za którym uwijała się Stenia. Biedronka już nieco przebolała rozłąkę z Jose i obecnie z uśmiechem obsługiwała członków zespołu Kamień Żuka. Bo Stefania, rzecz jasna, postawiła na swoim i panowie z nowej, przebojowej grupy przybyli na wrzosowe wzgórze, by zaśpiewać. Tak, bo na domiar złego, to była męska grupa a capella, z rockowym dreszczykiem emocji.

– No ale przecież wyraźnie widzę, że…

– Ona jest po prostu miła dla naszych gości! Weź ty się lepiej zajmij jakimś prawdziwym problemem, dobra? – wybuchła kawka.

Stefan posłusznie rozejrzał się w poszukiwaniu „prawdziwego problemu” i nawet jeden znalazł. W kącie lokalu Stefania chichotała jak najęta, zabawiając motyla Eustachego.

– A ten tutaj czego chce? – zapytał ślimak podejrzliwie. Klara tylko westchnęła głośno. Stefan udał się w kierunku zajętej rozmową pary.

– …i ona mi wtedy mówi, że powiesiła jagodowy portret obok malinowego, bo akurat miała ochotę na taki koktajl, wyobrażasz sobie? – Eustachy zakończył swoją opowieść a Stefania roześmiała się wdzięcznie.

– Wspaniała historia, Eustachy! – ślimaczyca uśmiechnęła się ujmująco. Stefan pomyślał, że równie pięknie potrafi wyglądać tylko Stenia. – To jak będzie z moją propozycją? – dorzuciła Stefania słodkim głosem. Stefan pomyślał, że tak pięknie to nawet Stenia nigdy nie wyglądała.

– Jaką propozycją? – zapytał, a ślimaczyca i motyl równocześnie spojrzeli na niego.

– Stefan, dobrze, że jesteś – rzuciła Stefania. – Eustachy przyniósł nam swoje nowe, owocowe obrazy.

– Stefania chciała zostawić na stolikach materiały do malowania, tak, żeby każdy mógł sobie skopiować mój obraz, albo coś pokolorować…- Motyl raczył udzielić wyjaśnień, choć u niego nie było to zbyt częste.

– O, i bardzo dobry pomysł – ucieszył się Stefan, zupełnie szczerze. Przyda się jeszcze trochę koloru w Łąka Cafe. Kolor zawsze się przydaje.

– …ale nie mógłbym pozwolić, żeby ktoś bezcześcił moje dzieła bez mojego nadzoru! – Eustachy wpadł Stefanowi w słowo. A ślimakowi zrzedła mina.

– Ale czy nie mógłbyś jeszcze… – Stefan próbował perswazji, choć ślimaczyca posyłała mu nerwowe spojrzenia. A może właśnie dlatego.

– Niemniej jednak – motyl znów przerwał Stefanowi – twoja Stefania złożyła mi propozycję.

– Tak, jaką? – ślimak zwrócił się z pytaniem do swojej managerki. Ponadto poczuł, że choć sam Eustachy zaczyna go irytować, to na dźwięk słów „twoja Stefania” zrobiło mu się jakoś tak… ciepło?

– Zaproponowałam Eustachemu, żeby poprowadził warsztaty plastyczne i nauczył uczestników swojego stylu. – Stefan pochwalił w duchu spryt Stefanii. – I jak, przemyślałeś to sobie? – Stefania zwróciła się do motyla.

– Oczywiście. Jestem skłonny zaakceptować tę propozycję. Nie sądzę, aby ktoś był w stanie odtworzyć mój obraz, ale chętnie pokażę innym, jak wykorzystuję talent. – Stefan i ślimaczyca spojrzeli na siebie znacząco. A ślimak dodatkowo pomyślał, że teraz będzie musiał znosić Eustachego dużo częściej. Takie nieszczęście w szczęściu.

W NASTĘPNYM ODCINKU:

Stefan nieoczekiwanie zaczyna dostrzegać kolejne zalety Stefanii. Ślimaczyca organizuje z Eustachym warsztaty plastyczne. No, prawie.  Stefan staje się nieświadomie zazdrosny i trochę psuje jej szyki. Klara boi się, że jej wtrącanie się bardziej szkodzi niż pomaga, dlatego postanawia ratować sytuację… wtrącając się.

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

Łąka Cafe, odc. 4: Węzły i supły [opowieść]

ŁąkowySerial_4

W POPRZEDNIM ODCINKU:

Stefan potajemnie wzdycha do Stenii. To znaczy potajemnie przed rzeczoną biedronką, bo kawka Klara w lot łapie jego stan uczuciowy. Stenia zdaje się jednak traktować go jedynie jako przyjaciela i nie zauważa jego romantycznych starań. Nawiązuje bliższą znajomość z żukiem Jose. Klara, pod pretekstem pomocy przy organizacji imprez, ściąga do Łąka Cafe odsiecz w postaci ślimaczycy Stefanii. Czy jej przebiegły plan ma szansę realizacji?

 

ŁĄKA CAFE

ODC. 4: Węzły i supły

            W czasie, gdy u ludzi królował zespół Meeow, po stefanowej stronie Łąka Cafe podobne emocje wzbudzała sprowadzona przez Stefanię grupa Bzz. Wobec ogromnego sukcesu wieczoru muzycznego, ślimak przełknął nawet fakt, że owa grupa składała się z przebojowych, lśniących jak marzenie, żuków. Było to trudne, bo Stenia nadal nie potrafiła przestać myśleć o żuku Jose. A ślimak o Stenii.

            Biedronka krzątała się, jak zwykle, za barem, dla każdego mając  to uśmiech, to mały żarcik, najczęściej w pakiecie. A ślimak Stefan, jak zwykle, ją obserwował. Teraz jednak zerkał również w okolice drugiego końca sali, gdzie Stefania zaimprowizowała swoje biuro, a obecnie trwała zamyślona nad jakimś skomplikowanym planem działania.  Ten obrazek coraz bardziej mu się podobał, ale na widok zbliżającego się do kontuaru Jose, Stefan poczuł zwyczajne ukłucie zazdrości i wrócił do obserwowania Stenii.

Nie uszła więc jego uwadze nagła zmiana wyrazu buzi biedronki, która z wesolutkiej zrobiła się na moment nieszczęśliwa, by wkrótce przywołać dawną radość, ale mocno przytłumioną owym nagłym smutkiem. Oho, Stefan był pewien,  że coś się święci!

– Klaro, spójrz! – zaczepił kawkę, wskazując na bar.

– No i? – Klara nie bardzo rozumiała, o co może mu chodzić. – Jose przyszedł do Stenii i rozmawiają. Nic niezwykłego w tym nie widzę.

– Nie, teraz jest inaczej. No przyjrzyj się! Na pewno się nie pomyliłem. – Klara westchnęła ciężko, ale posłusznie przyjrzała się po raz drugi. I teraz to zauważyła.

– Rzeczywiście. Jakoś tak posmutniała. – Stenia faktycznie nigdy nie bywała smutna, i nawet drobny cień smutku od razu zostawiał na niej ślad, widoczny dla każdego, z kim przebywała od dłuższego czasu. Teraz także Klara się zaniepokoiła. – Kiedy Jose sobie pójdzie, zobaczę, co u niej.

– Liczyłem, że to zaproponujesz – mruknął Stefan cichutko, z nieukrywaną wdzięcznością.

Jose bardzo długo nie wychodził, ale również i on wyglądał na niepocieszonego. W końcu, bo bardzo długim pożegnaniu, odfrunął. Klara, zgodnie z obietnicą, podeszła do Baru, by sprawdzić, co się stało. Stefan patrzył, jak rozmawia ze Stenią, a następnie lekko dotyka jej pleców, w geście pocieszenia. Potem biedronka wzięła się w garść i wróciła do swoich obowiązków, a Klara do Stefana.

– Wszystko w porządku. No prawie. Jose musi wracać do siebie,  przyszedł się pożegnać ze Stenią, bo bardzo się polubili – powiedziała Kawka.

Stefan nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Jego serce przepełniała nieposkromiona, niedobra radość, że pozbył się potencjalnego rywala, oraz głęboki smutek z powodu zranionych uczuć Stenii. Ślimak jeszcze nigdy nie doświadczył takiej intensywnej mieszanki odczuć.

– Aha! – krzyknęła triumfalnie Stefania z końca sali. – Przepraszam – rzuciła lekko zawstydzona, gdy zdała sobie sprawę, że kilku gości lokalu i pozostały personel, zwrócili na nią swój wzrok. – Po prostu głośno myślę.

Kawka zachichotała, a Stefan uśmiechnął się i wrócił do rozmyślań o Stenii.

– Pójdę do niej! – ślimak podpełzł do baru i zaczął nieśmiało zagadywać Stenię. Żartował z nią i pokazywał jej obrazki, które malował motyl Eustachy przy pomocy owoców.

Zaintrygowana nowymi wybuchami śmiechu, Stefania wykręcała głowę, by spod ściany dostrzec, co dzieje się przy barze. Najpierw tylko zerkała, potem już bez ukrywania gapiła się, aż w końcu zdecydowanym ruchem udała się pod kontuar.

– Stefan, musimy pogadać. Mam pomysł na następny koncert – zaczepiła Stefania, posyłając przy okazji taksujące spojrzenie w stronę Stenii.

– Dobrze, zaraz do ciebie podejdę – rzucił Stefan i wrócił do rozmowy z biedronką. Stefania odpełzła do Klary, czując, że jest bardziej zdenerwowana niż powinna.

– Jak ty z nim wytrzymujesz, Klaro! – powiedziała.

– Sama się nad tym zastanawiam. Na szczęście jest kochany – puściła oko do Stefanii.

– No tak, tak.. Ale co on w niej widzi? – dodała łagodniej, choć nadal z nutą irytacji w głosie.

– Chyba sam nie wie – odparła Klara. I miała rację.

W tym momencie jednak musiały przerwać babską rozmowę, bo w ich stronę zbliżał się ślimak.

– No słucham, Stefanio. Mów, jaki masz pomysł. Ten ostatni był spektakularny, choć nie byłem zbytnio przekonany.

– No to słuchaj. Niedawno powstał taki fajny zespół. Nazywa się Kamień Żuka i składa się z pięciu owadów.

Ślimak jęknął i dorzucił, nie bez złośliwej satysfakcji:

– Już bym wolał sok z żuka. – Klara przewróciła oczami, a Stefania miała zaprotestować, gdy do Łąka Cafe wpadł roztargniony motyl Eustachy. Stefania prychnęła więc tylko i z uroczym szczebiotaniem ruszyła w stronę artysty, który już od progu marudził, jak to on.

– Och, znów ten wiatr! Kompletnie rozwiało mój szal! – zawodził, gdy Stefania go zabawiała i pytała, czego się napije. Całą uwagę skierowała na motyla.

– Co ona w nim widzi? – wymruczał Stefan cicho. Klara spojrzała na niego i znów przewróciła oczami. Tak wiele zasupłanych węzłów do rozplątania.

W NASTĘPNYM ODCINKU:

Dlaczego Stefania zainteresowała się Eustachym? Czy kryje się za tym coś poza zwykłą uprzejmością jednego z gospodarzy? Czy Stefan przestanie myśleć tylko o biedronce i zwróci wreszcie więcej uwagi na ślimaczycę? Jak zniesie to wszystko Klara? Czy Łąka Cafe może być jeszcze bardziej kolorowa?

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3.: Stefania