Łąka Cafe, odc. 12: Mrówcza robota [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Łąka Cafe została zdewastowana przez grupę gołębi, pod wodzą Wielkiego Boba. Stefan, Stefania, Klara i Stenia, oraz ich goście, zostali sterroryzowani i zastraszeni przez żarłoczne ptaki, które złupiły łąkowe zapasy jedzenia. W usunięciu intruzów z lokalu pomogły zaprzyjaźnione mrówki, jednak kawiarnia pozostała w opłakanym stanie, a większość gości uciekła w popłochu.   

 lakowyserial_12

ŁĄKA CAFE

ODC. 12: Mrówcza robota

 – Stefciu! – Stenia zatrzepotała kokieteryjnie skrzydełkami. – Masz chwilkę?

Stefan oderwał się od rozmowy ze Stefanią, która prychnęła tylko i wróciła do swoich zajęć, nie zważając na panujący w Łąka Cafe chaos, pamiątkę po wizycie Wielkiego Boba.

– Dla ciebie zawsze, moja droga! – odparł rozpromieniony ślimak i podpełzł do biedronki za barem.

– Czy mógłbyś mi pomóc z tą ladą? Ten wstrętny Bob ją zniszczył i cały czas opada. Trudno postawić na niej jakieś drinki, czy cokolwiek…  – Stenia wyglądała na zmartwioną. Rzeczywiście, Bob, jeden z gołębi towarzyszących Wielkiemu Bobowi (jak wiadomo, wszystkie gołębie mają na imię Bob), uszkodził bar, grzebiąc dziobem w poszukiwaniu zapasów.

– Chętnie, Steniu, tylko z moją jedną nóżką na wiele się nie przydam… – zasępił się Stefan. Łąka Cafe od kilku dni była zamknięta, bo trzeba było posprzątać cały bałagan, który powstał po wtargnięciu gołębi.

– Ja wam zaraz pomogę, tylko skończę z tą ścianą – krzyknęła kawka Klara, która malowała pochlapane rozlanym napojem fragmenty powierzchni. – Chyba powinniśmy wezwać posiłki. W takim tempie nigdy nie wpuścimy gości.

– Klaro, damy radę! – Stefania podniosła głowę znad swoich tabelek i sterty notatek z pomysłami imprez. Zadziwiające, ilu rzeczy nauczyła się od ludzi z sąsiedztwa, od czasu, gdy przybyła do łąkowej kawiarni. Teraz była zdeterminowana, by działać, wbrew wszystkim przeszkodom.

– Spokojna głowa! – spod drzwi rozległ się cienki głosik. – Zaraz będą tu moje siostry i rodzice. I sąsiednie mrowiska też powiadomiłyśmy. – Przy wejściu stała mrówka, która poprzednio pomogła gospodarzom Łąka Cafe pozbyć się gołębich intruzów.

– Hej! Co ty tutaj robisz? – ucieszył się Stefan. Mrówki były bardzo pomocne.

– Nie lubimy, kiedy naszym przyjaciołom ktoś chce zrobić krzywdę. Razem uwiniemy się w mgnieniu oka. Poza tym – powiedziała mrówka – te gołębie jedzą więcej, niż muszą. I w ogóle nie potrafią robić zapasów – dodała z niesmakiem, a przez drzwi przechodziły kolejne sznurki jej sióstr. Mrówka (podobno Adela) witała się z nimi i przydzielała im kolejne zadania.

– Jesteście niesamowite – ślimaczyca Stefania patrzyła z uśmiechem, jak pomocniczki zgrabnie przenoszą różne przedmioty i tylko pytają Klarę, co gdzie powinno być. Kawka, wzruszona, była w stanie jedynie wskazywać skrzydełkiem odpowiednie miejsca. Stenia przy barze wpadła w euforię, gdy mrówki zgrabnie naprawiły jej ladę.

– Dzięki. To nasza praca. Mamy wprawę – dużo nosimy, przenosimy i zbieramy. Cieszymy się, że możemy pomóc.

– Zapraszam was na koncert! Na koszt firmy! – szczebiotała Stefania. – Już mam pomysł, kto dla was zagra. W okolicy ostatnio rządzi taka owadzia grupa, Lot Trzmiela.

– Świetnie! Przyjdziemy! – Adela obrzuciła Łąka Cafe fachowym okiem. – No, chyba jest w miarę ok. Zaraz poślę kogoś od nas po Eustachego i te jego motyle, żeby pomogli wam przy ścianach.

– Jesteście wspaniałe! – zaśmiała się Stenia, a kawka Klara jej zawtórowała.

– No, no! Odrobiłyście lekcje! Pamiętacie, jaki chaos panował w czasie naszego pierwszego spotkania? – roześmiała się kawka. Rzeczywiście, wtedy to Klara musiała zorganizować całą pracę.

– Oczywiście! Przegadałyśmy to i wypracowałyśmy nowe metody organizacji. Jak to mówią, mrówka uczy się na błędach – Adela mrugnęła do kawki i uśmiechnęła się szeroko.

– To się nazywa mrówcza robota! – podsumował Stefan, wpatrując się w uporządkowaną idealnie kawiarnię. – Teraz musi być lepiej. Z takimi sprzymierzeńcami wszystko jest możliwe.

W NASTĘPNYM ODCINKU

W Łąka Cafe pojawia się jakiś gołąb, twierdząc, że nie ma złych zamiarów, i że nie podoba mu się postępowanie Wielkiego Boba. Dlaczego uważa, że jego były szef nie powinien terroryzować otoczenia? Czy przekona do siebie gospodarzy Łąka Cafe? Czy dadzą mu szansę udowodnić, że można być porządnym, nawet jeśli jest się gołębiem?

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

ODC. 9: Akcja Mole Książkowe [część III]

ODC. 10: Mamy kreta!

ODC. 11: Bob. Wielki Bob

Łąka Cafe, odc. 11: Bob. Wielki Bob [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

W Łąka Cafe pojawił się dawny znajomy Stefana, kret Łukasz. Niefortunnie przekopał się wprost przez podłogę kawiarni, ale ekipa łąkowego lokalu nie miała mu tego za złe. Zwłaszcza, gdy Łukasz opowiedział im o powodzie swojej wizyty. Chciał  ostrzec Stefana i jego przyjaciół przed terroryzującym okolicę czarnym gołębiem, Wielkim Bobem. Gdy Łukasz zniknął, zasypując wykopaną przez siebie dziurę, w rogu kawiarni stanęła pokaźna paprotka,

  lakowyserial_11

ŁĄKA CAFE

ODC. 11: Bob. Wielki Bob

Od wizyty kreta Łukasza nie działo się nic szczególnego. Dni mijały leniwie i pogodnie, pogrążone w pierwszej, jesiennej zadumie, od czasu do czasu skrapianej deszczem. Wrzosowe Wzgórze zaczynały pokrywać spadające liście, a okoliczny park nabierał kolorów. Ot, jesień.

Tylko gości było jakby nieco mniej. Może spłoszyła ich wieść o zapadającej się podłodze („Bzdura!”, komentowała to Klara), a może plotka o tym, że Wielki Bob ma oko na łąkowy lokal. Na szczęście najwierniejszych bywalców nie brakowało, a menu napojów poszerzyło się o rozgrzewające drinki z sokiem malinowym. I cytryną, za którą Stefania wręcz przepadała. Stenia przyrządzała je po mistrzowsku, jak wszystkie inne.

Stefan właśnie zastanawiał się z Klarą, o czym właściwie szumiały wierzby z książki, gdy sielankowy nastrój przerwał nagły zwrot akcji.

– Dziędoberek! – zaskrzeczał ktoś przy wejściu,  niezbyt przyjaznym głosem.

Ślimak przerwał rozmowę z przyjaciółką dopiero, gdy usłyszał straszliwy łoskot przewracanego krzesła. Spojrzał w stronę wejścia, przez które właśnie wszedł tłusty, czarny gołąb.

– Co za brak kultury! – dodał ptak, łapiąc spojrzenie Stefana. – Powiedziałem „dziędoberek”. Ogłuchliście?

– Czego chcesz? – wysyczała Klara. Stefan nie był w stanie wykrztusić słowa.

– Jak miło, że pytasz, dzióbku – odparł przybysz obrzydliwie przesłodzonym głosem. – Ale, ale… Gdzie też się podziały moje maniery? Jestem Bob. Wielki Bob. W nie musicie się przedstawiać. Od dawna wiem, kim jesteście. A to – dodał, wskazując skrzydłem dwa gołębie za sobą – moi chłopcy: Bob i Bob. Spokojnie, panowie – powiedział, gdy jeden z gołębi ruszył w stronę Klary. – Panuję nad sytuacją. – Gołąb wrócił na swoje  miejsce, ale nie spuszczał Klary z oka. Drugi gołąb walczył spojrzeniem z biedronką Stenią, która ustawiła się przy barze w wojowniczej pozie.

– No więc? Czego chcesz? – powtórzyła Klara.

– Odważna. Lubię takie – zagruchał Wielki Bob, a po chwili zmienił ton na bardziej złowrogi. – W takim lokalu na pewno nie brakuje dobrej wyżerki, co?

– Zostaw nas! Nie zrobiliśmy ci nic złego! – wydyszał wreszcie Stefan, w którym gniew zaczynał brać górę nad osłupieniem.

– Ooo, wręcz przeciwnie! Dziękuję za poprzednią miejscówkę! Jest bajeczna – zarechotał Wielki Bob, a jego towarzysze mu zawtórowali. Skinął głową na jednego z nich, by udał się za bar.

Kiedy Bob dopadł lady, Stenia krzyknęła w przerażeniu i cofnęła się pod ścianę. Gołąb wtargnął za bar i przekopał zapasy, zabierając wszystko, co zdołał unieść i zostawiając ogromny bałagan. Drugi gołąb pozbierał wszystkie ciastka ze stolików gości. Na sali wybuchła panika. Wszyscy biegali i krzyczeli, Stefan i Klara bali się poruszyć, by jeszcze bardziej nie rozzłościć przeciwnika. Stefania pocieszała w kącie roztrzęsioną Stenię.

– Na razie wystarczy! – krzyknął Wielki Bob, a jego ochroniarze wytoczyli się z Łąka Cafe, obładowani kawiarnianymi zapasami. W środku został tylko ich szef, i patrząc złowrogo na łąkową ekipę i zastraszonych gości, wycofywał się ku wyjściu.

Wtem zakołysał się i zaczął podskakiwać. Stefan z początku nic z tego nie rozumiał, ale już po chwili razem z Klarą śmiał się do łez. Wielki Bob został otoczony przez zaprzyjaźnione mrówki. Stefan widział, jak wcześniej jedna z nich wychodzi cichaczem. Teraz wróciła, w otoczeniu swego licznego rodzeństwa i właśnie razem unosiły zdezorientowanego czarnego gołębia do wyjścia. Niebawem śmiali się już wszyscy. Poza Wielkim Bobem, oczywiście, który został wywleczony na zewnątrz, wygrażając zaciśniętym skrzydłem i krzycząc:

– Poczekajcie! Ja tu jeszcze wrócę! Nie zostanie kamień na kamieniu! Zobaczycie, z kim zadarliście!

Mrówki dostały darmowe drinki, z tego, co udało się ocalić za barem. To wydarzenie miało jednak poważnie zaważyć na losach Łąka Cafe.

– Co my zrobimy, Klaro? – martwił się Stefan. – Co zrobimy, gdy wróci?

– Nic, Stefciu. Będziemy uprawiać nasz ogródek najlepiej jak potrafimy. I nadal będziemy sprawiać radość wszystkim, którzy jej u nas szukają – westchnęła Klara i poklepała przyjaciela po skorupce. – A teraz napij się tego soczku, jest przepyszny! – uśmiechnęła się, podtykając mu szklankę pod nos. Stefania podpełzła do nich i zdecydowanie oświadczyła:

– Mimo wszystko powalczymy!

W NASTĘPNYM ODCINKU

Po wizycie Wielkiego Boba Łąka Cafe wymaga kilku napraw. Czarny gołąb i jego ochroniarze nie patyczkowali się z zachowaniem ostrożności i zniszczyli kilka przedmiotów. Na pomoc gospodarzom kawiarni z Wrzosowego Wzgórza przychodzą mrówki, nadal rozzłoszczone impertynencją niechcianego gościa, które tak sprytnie się pozbyły poprzednim razem. Co wyniknie z mrówczego zapału do pracy? I jak poradzą sobie z tym chaosem odnóży chętnych do pracy Stefan i jego przyjaciele?

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

ODC. 9: Akcja Mole Książkowe [część III]

ODC. 10: Mamy kreta!

Łąka Cafe, odc. 10: Mamy kreta! [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Stefan czytał już tak dobrze, że mógł wreszcie wyrecytować Stefanii samodzielnie wyszukany w jednym z tomów poezji wiersz. Ślimaczyca dawno wybaczyła mu wszystkie nieprzyjemności, na które naraziło ją zachowanie Stefana wobec motyla Eustachego. Bywalcy Łąka Cafe chętnie korzystali z nauki czytania, w której pomagali im członkowie Moli Książkowych. Radość promieniowała teraz z każdego kąta i każdej półki lokalu na Wrzosowym Wzgórzu.

 lakowyserial_10

ŁĄKA CAFE

ODC. 10: Mamy kreta!

W kawiarni od kilku dni działo się coś dziwnego. Co jakiś czas trzęsły się ściany w rogu sali, tuż przy barze. Nic poza tym się nie wydarzało. Stefanowi coś to przypominało, jednak tak był pochłonięty pomocą przy organizacji czytelniczych zajęć w Łąka Cafe, że nie miał czasu się nad tym zastanawiać.

 A książki już na dobre zagościły pod dachem kawiarni. Na szczęście przebywając w pobliżu ludzi bywalcy i gospodarze kawiarni nie mieli problemu z ludzkim językiem, bo jak dotąd nie wpadli jeszcze na autorów piszących po owadziemu czy ślimaczemu. Trudno zapisać coś nie mając pisma.

Stefan  właśnie miał przerwę i wraz ze Stefanią czytał jakiś tomik wierszy. Było coś o malinach. Oboje lubili maliny, więc wiersz im się podobał. Zatopieni w lekturze nie od razu zwrócili uwagę, że ściany w rogu znów niepokojąco zadrżały. Zatrzęsła się także podłoga. Tym razem na trzęsieniu się nie skończyło. Fragment podłoża runął z hukiem, a wszyscy zebrani zamarli, wpatrując się w tamtym kierunku. W dziurze ukazała się czarna głowa.

– O kurczę, przepraszam! – powiedziała postać skruszonym tonem. – Celowałem w podwórko!

Wtedy Stefan sobie przypomniał. Takie odgłosy pojawiały się, gdy krety pomagały mu przenosić rzeczy z poprzedniej Łąka Cafe podziemnymi korytarzami na Wrzosowe Wzgórze. Dziura nie była zbyt duża, więc Stefan nie przejął się zbytnio, za to Stefania była zła. Jak to Stefania.

– Przepraszam? Przepraszam?! Co to w ogóle ma znaczyć! Proszę wchodzić drzwiami! Gości straszysz! – wrzasnęła. Aż Stefan musiał ją uspokajać.

– Spokojnie, Stefanio. To mój stary kumpel. Łukasz, co ty tutaj robisz? – wiedział, że krety nie przepadają za światłem dziennym. Nie widzieli się od czasu, gdy Łukasz zaniósł jego list (obrazkowy, ma się rozumieć) z prośbą o pomoc do jego ojca, którego znał od dawna.

– Przepraszam. Nie wiedziałam, że ty, to ty – dodała łagodniej ślimaczyca. – Stefan opowiadał mi o waszej rodzinie i o tym, jak mu pomogliście. Co cię sprowadza?

– Musicie na siebie uważać. Jestem tutaj, bo ktoś złożył mi pewną propozycję, której nie mogłem przyjąć. Ale muszę was ostrzec.

– Ojej, co się dzieje, Łukasz? – zmartwił się Stefan. – chodź do nas, może się czegoś napijesz? Zmęczyłeś się chyba.

– Dziękuję, chętnie napiję się jakiegoś soku – powiedział kret i wygramolił się na zewnątrz. – Posprzątam to potem – powiedział, wskazując z poczuciem winy na usypaną w rogu kawiarni górkę ziemi. – Pamiętacie, jak Bob opowiadał o likwidacji pierwszej Łąki na rzecz ludzi? – Wszyscy wiedzieli, że Bob to imię każdego gołębia. Sami nie wiedzieli, jak je rozróżniają.

– No niestety, pamiętam to doskonale – powiedziała Klara, którą także zwabił tajemniczy hałas.

– To nie był przypadek. To zaplanował Wielki Bob. Ten zły, czarny gołąb. On chciał mieć po prostu większe źródło jedzenia, więc zadbał, żeby tamto miejsce przejęli ludzie z biur. Miał swoich szpiegów, jakieś kuny, czy tchórze.

– O tak, przypominam go sobie z naszego lotu na Wrzosowe Wzgórze. Niemiły okaz – dodał Stefan.

– To za mało powiedziane! Jest okropny! Szantażuje wszystkich dokoła o jedzenie, a jak nie dostaje tyle, ile chce, to demoluje wszystko wokół. Brr! – wzdrygnął się Łukasz.

– Ale co to ma z tobą wspólnego? – zapytała Klara.

– Bo… Bo… Bo widzicie, był u mnie niedawno i zażądał (bo on nigdy nie prosi, zawsze żąda), żebym was tutaj szpiegował.

– W takim razie jesteś najgorszym szpiegiem świata! – odparła Stefania, patrząc, mimo wszystko, nieufnie.

– Zgadza się.  Nie mógłbym tego zrobić Stefanowi! Masz za sobą całą naszą rodzinę! – zwrócił się do ślimaka. – Dlatego tak tutaj wtargnąłem bez zapowiedzi. Nie chciałem, żeby Wielki Bob mnie zobaczył. Co za gbur!

– Dziękuję ci, mój drogi! Ech, znów to samo. Ale będzie, co ma być. Najważniejsze, że mam takich przyjaciół. – Klara przytaknęła bez słowa.

– Drobiazg, Stefciu. Nie moglibyśmy cię skrzywdzić. – Łukasz uśmiechnął się ciepło.

– Jesteście wspaniali. No, dość smucenia się. Zapraszamy na soczek. Stenia przygotuje ci coś specjalnego. A jeśli chcesz, to chętnie poopowiadamy ci, czego dowiedzieliśmy się z książek.

Reszta popołudnia upłynęła w wesołej, łąkowej atmosferze. Łukasz posiedział aż do wieczora, a potem, zapewniając o swojej lojalności, znikł w tunelu, uprzednio zakopując dziurę w rogu kawiarni. Stenia z Klarą ustawiły tam pokaźną paprotkę. Dobrze mieć takiego kreta.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Wielki Bob wpada z niechcianą wizytą i wprowadza popłoch w łąkowym towarzystwie. Stefan spróbuje odwrócić jego uwagę od swoich gości, a ślimaczyca, kawka i biedronka będą go w tym dzielnie wspierać. Czy otrzymają dodatkową pomoc? Czy Klara i Stefania zdołają się pozbyć nieproszonego gościa, zanim pokona opór Stenii, zaciekle broniącej baru?

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

ODC. 9: Akcja Mole Książkowe [część III]