W POPRZEDNIM ODCINKU
W Łąka Cafe pojawił się dawny znajomy Stefana, kret Łukasz. Niefortunnie przekopał się wprost przez podłogę kawiarni, ale ekipa łąkowego lokalu nie miała mu tego za złe. Zwłaszcza, gdy Łukasz opowiedział im o powodzie swojej wizyty. Chciał ostrzec Stefana i jego przyjaciół przed terroryzującym okolicę czarnym gołębiem, Wielkim Bobem. Gdy Łukasz zniknął, zasypując wykopaną przez siebie dziurę, w rogu kawiarni stanęła pokaźna paprotka,
ŁĄKA CAFE
ODC. 11: Bob. Wielki Bob
Od wizyty kreta Łukasza nie działo się nic szczególnego. Dni mijały leniwie i pogodnie, pogrążone w pierwszej, jesiennej zadumie, od czasu do czasu skrapianej deszczem. Wrzosowe Wzgórze zaczynały pokrywać spadające liście, a okoliczny park nabierał kolorów. Ot, jesień.
Tylko gości było jakby nieco mniej. Może spłoszyła ich wieść o zapadającej się podłodze („Bzdura!”, komentowała to Klara), a może plotka o tym, że Wielki Bob ma oko na łąkowy lokal. Na szczęście najwierniejszych bywalców nie brakowało, a menu napojów poszerzyło się o rozgrzewające drinki z sokiem malinowym. I cytryną, za którą Stefania wręcz przepadała. Stenia przyrządzała je po mistrzowsku, jak wszystkie inne.
Stefan właśnie zastanawiał się z Klarą, o czym właściwie szumiały wierzby z książki, gdy sielankowy nastrój przerwał nagły zwrot akcji.
– Dziędoberek! – zaskrzeczał ktoś przy wejściu, niezbyt przyjaznym głosem.
Ślimak przerwał rozmowę z przyjaciółką dopiero, gdy usłyszał straszliwy łoskot przewracanego krzesła. Spojrzał w stronę wejścia, przez które właśnie wszedł tłusty, czarny gołąb.
– Co za brak kultury! – dodał ptak, łapiąc spojrzenie Stefana. – Powiedziałem „dziędoberek”. Ogłuchliście?
– Czego chcesz? – wysyczała Klara. Stefan nie był w stanie wykrztusić słowa.
– Jak miło, że pytasz, dzióbku – odparł przybysz obrzydliwie przesłodzonym głosem. – Ale, ale… Gdzie też się podziały moje maniery? Jestem Bob. Wielki Bob. W nie musicie się przedstawiać. Od dawna wiem, kim jesteście. A to – dodał, wskazując skrzydłem dwa gołębie za sobą – moi chłopcy: Bob i Bob. Spokojnie, panowie – powiedział, gdy jeden z gołębi ruszył w stronę Klary. – Panuję nad sytuacją. – Gołąb wrócił na swoje miejsce, ale nie spuszczał Klary z oka. Drugi gołąb walczył spojrzeniem z biedronką Stenią, która ustawiła się przy barze w wojowniczej pozie.
– No więc? Czego chcesz? – powtórzyła Klara.
– Odważna. Lubię takie – zagruchał Wielki Bob, a po chwili zmienił ton na bardziej złowrogi. – W takim lokalu na pewno nie brakuje dobrej wyżerki, co?
– Zostaw nas! Nie zrobiliśmy ci nic złego! – wydyszał wreszcie Stefan, w którym gniew zaczynał brać górę nad osłupieniem.
– Ooo, wręcz przeciwnie! Dziękuję za poprzednią miejscówkę! Jest bajeczna – zarechotał Wielki Bob, a jego towarzysze mu zawtórowali. Skinął głową na jednego z nich, by udał się za bar.
Kiedy Bob dopadł lady, Stenia krzyknęła w przerażeniu i cofnęła się pod ścianę. Gołąb wtargnął za bar i przekopał zapasy, zabierając wszystko, co zdołał unieść i zostawiając ogromny bałagan. Drugi gołąb pozbierał wszystkie ciastka ze stolików gości. Na sali wybuchła panika. Wszyscy biegali i krzyczeli, Stefan i Klara bali się poruszyć, by jeszcze bardziej nie rozzłościć przeciwnika. Stefania pocieszała w kącie roztrzęsioną Stenię.
– Na razie wystarczy! – krzyknął Wielki Bob, a jego ochroniarze wytoczyli się z Łąka Cafe, obładowani kawiarnianymi zapasami. W środku został tylko ich szef, i patrząc złowrogo na łąkową ekipę i zastraszonych gości, wycofywał się ku wyjściu.
Wtem zakołysał się i zaczął podskakiwać. Stefan z początku nic z tego nie rozumiał, ale już po chwili razem z Klarą śmiał się do łez. Wielki Bob został otoczony przez zaprzyjaźnione mrówki. Stefan widział, jak wcześniej jedna z nich wychodzi cichaczem. Teraz wróciła, w otoczeniu swego licznego rodzeństwa i właśnie razem unosiły zdezorientowanego czarnego gołębia do wyjścia. Niebawem śmiali się już wszyscy. Poza Wielkim Bobem, oczywiście, który został wywleczony na zewnątrz, wygrażając zaciśniętym skrzydłem i krzycząc:
– Poczekajcie! Ja tu jeszcze wrócę! Nie zostanie kamień na kamieniu! Zobaczycie, z kim zadarliście!
Mrówki dostały darmowe drinki, z tego, co udało się ocalić za barem. To wydarzenie miało jednak poważnie zaważyć na losach Łąka Cafe.
– Co my zrobimy, Klaro? – martwił się Stefan. – Co zrobimy, gdy wróci?
– Nic, Stefciu. Będziemy uprawiać nasz ogródek najlepiej jak potrafimy. I nadal będziemy sprawiać radość wszystkim, którzy jej u nas szukają – westchnęła Klara i poklepała przyjaciela po skorupce. – A teraz napij się tego soczku, jest przepyszny! – uśmiechnęła się, podtykając mu szklankę pod nos. Stefania podpełzła do nich i zdecydowanie oświadczyła:
– Mimo wszystko powalczymy!
W NASTĘPNYM ODCINKU
Po wizycie Wielkiego Boba Łąka Cafe wymaga kilku napraw. Czarny gołąb i jego ochroniarze nie patyczkowali się z zachowaniem ostrożności i zniszczyli kilka przedmiotów. Na pomoc gospodarzom kawiarni z Wrzosowego Wzgórza przychodzą mrówki, nadal rozzłoszczone impertynencją niechcianego gościa, które tak sprytnie się pozbyły poprzednim razem. Co wyniknie z mrówczego zapału do pracy? I jak poradzą sobie z tym chaosem odnóży chętnych do pracy Stefan i jego przyjaciele?
POPRZEDNIE ODCINKI:
ODC. 1: Dzień jak nie co dzień
ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu
ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]
ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]