Łąka Cafe, odc. 8: Akcja Mole Książkowe, część II [opowieść]

 W POPRZEDNIM ODCINKU:

Klara odkrywa zdumiewające podobieństwo między fikcją literacką a rzeczywistością. Przynosi do Łąka Cafe egzemplarz Dumy i uprzedzenia, którym wszyscy są zaintrygowani. Stefan postanawia przebłagać wciąż dąsającą się Stefanię jakimś wierszem. Niestety nie potrafi czytać. Książka, którą przyniosła Kawka, rozbudza także wyobraźnię reszty towarzystwa z Łąka Cafe. Stefania zgadza się sprowadzić do kawiarni grupę owadów, Moli Książkowych, które potrafią czytać i chętnie uczą tego innych. Czas na nową przygodę.

 ŁąkowySerial_8

ŁĄKA CAFE

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

– I tak właśnie powstał świat! – zakończyła sędziwa mucha swoją opowieść, a Stefan, Stefania, Stenia i Klara dopiero teraz zaczęli oddychać.

– Łaaaał! – westchnęli równocześnie, otrząsając się z zasłuchania. Od kilku godzin słuchali Moli Książkowych, które opowiadały im przeróżne historie, wyczytane w książkach. Po raz pierwszy wcześniej zamknęli Łąka Cafe, żeby mieć czas na spokojne zapoznanie się z nowo przybyłymi.

Stefania stanęła na wysokości zadania i po żmudnych poszukiwaniach dotarła do grupy ambitnych owadów, które na strychu pewnej starej kamienicy urządziły sobie dyskusyjny klub książkowy. Kiedy tylko dowiedziała się, gdzie rezydują Mole Książkowe (pewna biedronka, znajoma Steni, była jej winna małą przysługę za obrazkowy autograf Eustachego), wysłała tam Klarę. Kawka streściła owadom całą sprawę. Zgodziły się pomóc, toteż niebawem kilka z nich przeniosła na Wrzosowe Wzgórze.

Grupę Moli Książkowych stanowiły różne owady. Było też kilka moli, ale niektóre miały mylne pojęcie tego, co oznacza pochłanianie literatury i zostały wykluczone za niesubordynację. Za to te, co zostały, świeciły czytelniczym przykładem.

Prawdziwym światłem świeciły zaś świetliki, których blask bardzo przydawał się przy nocnej lekturze. O tym wszystkim opowiedziały mucha Aldona i ćma Aleksandra, a także pan ciem, Ruiz. Ten ostatni wolał, by mówiono o nim „nocny motyl”, zresztą Ruiz to nie było jego prawdziwe imię. Wybrał je na cześć swojego ulubionego pisarza. Naprawdę nazywał się Staszek i nawet przez klub był uważany za ekscentryka. Lubił dziwaczne sformułowania i pompatyczne wyrażenia.

Opowieści o członkach Moli Książkowych były równie fascynujące, jak historie zaczerpnięte z książek. Łąkowa Ekipa mogłaby ich tak słuchać bez końca, no ale kiedyś trzeba było przejść do sedna spotkania. Jak zwykle pałeczkę przechwyciła niezawodna Klara.

– Myślicie, że jesteśmy w stanie nauczyć się czytać? – zapytała niepewnie.

– Jasne! – odparła rezolutnie Aleksandra. – Jeśli tylko bardzo chcecie. Bo będzie to od was wymagało dużej samodyscypliny.

– Ale warto – podkreśliła  Aldona.

– Chętnie wam pomożemy. Czytanie to absolut i spełnienie marzeń! To świetliste kręgi znaczeń! A do tej pory spotykaliśmy się tylko z kpinami na nasz temat – dodał Ruiz.

 – Phi, po prostu tamci nie wiedzieli, co ich omija! – wypaliła Aleksandra.

– Świetnie. Jeśli zgadzacie się nam pomóc, to musimy ustalić plan działania – Stefania była już w swoim żywiole. Drobiazgowe planowanie to jej drugie imię.

– Znakomicie! Możemy zacząć nawet od jutra – przyklasnęła Aldona, wszystkimi sześcioma kończynami, robiąc przy tym okrążenie w powietrzu. Jak na swój wiek była pełna wigoru. Zebrani zachichotali.

– To w takim razie zostawmy Stefanię i Aldonę, by mogły dogadać szczegóły, a pozostałych zapraszam na ciastko – powiedział Stefan i spojrzał w stronę ślimaczycy z nadzieję, że może już jej przeszło. Ale Stefania tylko przewróciła oczami i zatopiła się w dyskusji z Aldoną.

Nauka czytania sprawiała im wiele trudności, ale jaką radością było zrozumienie każdego nowego słowa!

– Da-wno – sylabizował – daw-no – ucieszył się, że zna już ten wyraz – te-mu był so-bie krol… A nie, nie. Król – mamrotał do siebie, wspomagany przez kogoś z Moli Książkowych. I tak w kółko, każde zdanie. Ale co tam się kryło! Pojedynki, pościgi, romanse!

Wkrótce półki w kawiarni Stefana zaczęły wypełniać się książkami dla dzieci, dla dorosłych, opracowaniami naukowymi i wszystkim, co dało się zdobyć w miniaturowym wydaniu. Stefania niestety nadal się na niego boczyła, choć zaczęła już prawie normalnie odpowiadać na jego pytania. Tak szczerze mówiąc, to już chyba nie pamiętała, o co poszło.

Niedługo cały zespół Łąka Cafe umiał już czytać. Ileż to ciekawych rzeczy się dowiedzieli! Stenia odkryła nowe przepisy na owocowe drinki, Stefania wchłaniała kolejne opracowania o zarządzaniu czasem, Klara czytała o ptakach wędrownych, a Stefan wreszcie przeczytał Dumę i uprzedzenie.

– Faktycznie, trochę jak u nas – powiedział do siebie, gdy dobrnął do ostatniej strony. Chyba był już gotowy na poezję. Postanowił wreszcie poszukać jakiegoś wiersza godnego Stefanii i ostatecznie ją udobruchać.

 – Wiecie co, to jest za duża radość, to czytanie – westchnęła Klara błogo, odrywając się od tekstu o jaskółkach. I nagle ją olśniło – powinniśmy się nią podzielić z innymi! Co wy na to? – pozostali byli na tak.

C.D.N.

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

 

Łąka Cafe, odc. 7: Akcja Mole Książkowe, część I [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU:

Motyl Eustachy obraził się na Stefana, bo tamten zanegował jego metody prowadzenia warsztatów plastycznych. I jego bardzo ciężki, zwłaszcza jak na motyla, charakter. Stefania obraziła się na ślimaka, bo ściągnięcie Eustachego do Łąka Cafe nie było łatwe. Klara z przerażeniem obserwowała skutki burzy, do której mimo woli doprowadziła, zachęcając Stefana do kontaktu ze ślimaczycą. Przemyślawszy sprawę postanowiła nadal się wtrącać, jak to Klara. Na szczęście nie wszystko poszło najgorzej – efektem starcia  Stefana z motylem-artystą było prawdziwe jagodowo-malinowe dzieło sztuki na porzuconym płótnie.

ŁąkowySerial_7

ŁĄKA CAFE

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

– Spójrzcie! – wrzasnęła Klara, dźwigając w pazurkach tajemniczy, prostokątny przedmiot, najwyraźniej wykonany z papieru. Z wielu warstw papieru. – Rozmawiałam z naszymi ludźmi z tamtej strony Łąka Cafe. I wyobraźcie sobie, że jak opowiadałam im o tym, co tutaj zaszło, to zaczęli się śmiać. Myślałam, że może śmieją się ze mnie, i nawet zaczęło robić mi się przykro, ale wtedy oni powiedzieli, że to zupełnie jak w Dumie i uprzedzeniu, tylko przełożonej na nasz łąkowy świat.

– O czym ty mówisz, Klaro? – zainteresował się Stefan, odrywając się od rozmowy z biedronką Stenią, której zwierzał się ze swoich problemów ze Stefanią. Ślimaczyca nadal gniewała się na niego za sprawę z Eustachym. Stefan zaintrygowany wpatrywał się w bagaż Klary. Coś mu światło, już gdzieś to widział, ale tyle się wydarzyło przez ostatnie miesiące…

– No o tej całej sytuacji ze Stefanią, tobą i Eustachym.

– Oj, tego się domyśliłem. Chodziło mi o drugą część tego, co mówiłaś.

– A, no! Właśnie o to! – Klara ostrożnie ułożyła papierowy prostokąt na blacie baru. Pierwsze strony z obu stron były twardsze i kolorowe. „Książka!”, pomyślał Stefan.

– Książka! – powiedział na głos i przypomniał sobie, że tam gdzie byli „jego” ludzie, zawsze było pełno książek. On nie nauczył się czytać, ale cieszył się, że ludzi to raduje, więc nie wnikał za bardzo w źródło tej radości. Wiedział też, że to, co jest nabazgrane na kolorowym obrazku (pod wizerunkiem czerwonych róż – rozpoznał te kwiaty, bo lubił ich zapach.) to tytuł wypisany literami. I chyba nazwisko autora tego, co znajdowało się w środku. To znaczy między tymi kolorowymi stronami, czyli okładkami. Zajrzał do wnętrza – nie było obrazków!

– Tak, dokładnie. Ludzie mają tego pełno! Większość z nich jest opakowana szarym papierem, bo nasi ludzie uważają, że nie powinno się oceniać zawartości książki po okładce. Chyba mają rację, jak myślicie? – Pozostali w milczeniu pokiwali głowami. A my mamy chyba książeczki do kolorowania, z tego co pamiętam…

– Tak, leżą na naszych półkach – potwierdził Stefan. – Ale jakoś wszyscy wolą malować swoje dzieła sztuki – dodał z nieco kwaśną miną. Kawka od razu wiedziała, że wcale nie chodzi mu o dzieła sztuki, tylko o ostatni konflikt z Eustachym, po którym Stefania nadal się dąsała.

– Oj, daj spokój, Stefan, przejdzie jej. Zresztą możesz przecież nauczyć się czytać i znaleźć dla niej jakiś ładny wiersz na przeprosiny. – Klara już, gdy to mówiła, uznała, że to genialny pomysł!

– Słuchajcie, jak to ładnie pachnie! – powiedziała biedronka, która od razu zabrała się do oglądania przyniesionej przez Klarę książki.

– A żebyś wiedziała, Steniu! – Klara przerwała pocieszanie Stefana i wróciła do entuzjazmowania się książką. – I wiesz, że faktycznie to ciekawe, jak historia z tej książki pasuje do naszej! Pomyślcie tylko, ile moglibyśmy się nauczyć, gdybyśmy umieli czytać! – rozmarzyła się Klara.

– Nauczmy się! – Stefan pomyślał, że to, co zaproponowała przed chwilą Klara, jest naprawdę genialne. Postanowił, że znajdzie taki wiersz. Oczywiście jego znajomi składali różne rymowanki, ale on chciał coś, czego żaden z nich by nie wymyślił, a nie jakieś „Na  górze róże, na dole róże, a twoje oczy są takie duże”. Nie.

– Myślisz, że moglibyśmy? – ożywiła się Klara.

– Jasne! Słyszałem kiedyś o takiej organizacji, Mole Książkowe. To była taka grupa owadów domowych. Powiadają, że był tam nawet jeden pająk-wegetarianin. Ja go nigdy nie spotkałem… No ale nieważne.

– No, no, opowiedz coś więcej, Stefciu! – ucieszyła się biedronka.

– Ta grupa umiała czytać. Nauczyli się sami, obserwując czytających ludzi, albo mamy, które uczyły tego swoje dzieci. Znałem kiedyś jedną ćmę, która tam należała. Opowiadała mi czasami różne historyjki wyczytane z książek. O księżniczkach, przygodach, o zasadach ortografii…

– Co to ortografia? – zapytała Stenia.

– Nieważne, Steniu. Jak nauczymy się czytać, same się tego dowiemy! – odparła Klara.

– Dokładnie o tym samym pomyślałem, Klaro – dodał Stefan. – Tylko, czy Stefania zgodziłaby się…

– Na co miałabym się zgodzić? – zapytała podejrzliwie Stefania, zbliżając się do baru i spojrzała niechętnie na Stefana. Tak, nadal się dąsała.

– Nnna… nnaa… – zaczął dukać ślimak.

– Och, wykrztuś to wreszcie! – zniecierpliwiła się Stefania. Klara wyręczyła go i streściła jej ich rozmowę.

– Hmmm… No dobrze, zrobię to dla  was, dziewczyny! – odparła, akcentując ten ostatni wyraz. – Sprowadzę Mole Książkowe do nas!

C.D.N.


POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

Łąka Cafe, odc. 6: Samoobrona Sztuki [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU:

W Łąka Cafe pojawia się zespół Kamień Żuka, który zostaje bardzo dobrze przyjęty przez gości. Oraz przez Stenię. A to nie bardzo podoba się Stefanowi. Zachęcony przez Klarę ślimak szuka sobie problemu zastępczego. Okazuje się nim Stefania, zabawiająca lokalnego artystę, motyla Eustachego, ożywioną rozmową. Co również nie podoba się Stefanowi. Mimo wszystko akceptuje pomysł warsztatów owocowego malarstwa, które ma poprowadzić popularny wśród bywalców kawiarni motyl.

 ŁąkowySerial_6

ŁĄKA CAFE

ODC. 6: Samoobrona sztuki

Eustachy unosił się dzisiaj od samego rana. I to w podwójnym znaczeniu: po pierwsze nadzwyczajnie unosił się dumą, gdy ktoś próbował zbyt mocno zindywidualizować swój styl w stosunku do jego owocowych dzieł sztuki. Po drugie zaś unosił się całkiem zwyczajnie, nad stolikami, przy których w skupieniu pracowali uczestnicy warsztatów plastycznych, które zgodził się poprowadzić.

Stefan obserwował wydarzenia w Łąka Cafe i myślał, że gdyby miał włosy, to dawno by już je sobie powyrywał. Eustachy był nieznośny! Arogancki i wciąż niezadowolony. Niestety, miał także całkiem liczne grono wielbicieli wśród stałych bywalców kawiarni.

Stefania zdawała sobie całkiem nieźle radzić  z tym całym chaosem artystycznym.  I chyba tylko ona. Kawka Klara z trudem tłumiła krzyk, gdy ktoś po raz setny dopytywał o wolny pędzel,  a Stenia, choć zwinna, jak zwykle, nie  nadążała z wydawaniem miseczek na wodę dla malarzy-amatorów.

Ślimaczyca Stefania była zadowolona. Pokrzykując i kierując tym całym chaosem, czuła się w swoim żywiole. Stefan przyglądał się jej uważnie, nie potrafiąc oderwać wzroku (chyba, że akurat wlepiał go w Stenię za barem). Imponowała mu. No kto by pomyślał, że jej zdolności organizatorskie sięgają tak daleko! Żeby aż Eustachego temperować! No, no!

Klara dostrzegła jego wzmożone zainteresowanie i postanowiła zachęcić go do bliższego kontaktu ze Stefanią. Przecież to ona miała być remedium na nie najlepiej ulokowane uczucie do Stenii.

– Stefan, spójrz. Stefania jakoś tak samotnie wygląda, nie uważasz? – Klara wskazała ślimaczycę, która skupiała się właśnie na kolejnym konflikcie między warsztatowiczem, a Eustachym.

– Tak myślisz? Powinienem to sprawdzić? – zapytał Stefan. Niepotrzebnie, bo i tak sam miał ochotę do niej podpełznąć.

– Na twoim miejscu bym sprawdziła. Jesteś gospodarzem. Dbaj o swoich.

– No i ten Eustachy! Jak ona go znosi! Jest niemiły! Przecież chyba powinien zrozumieć, że tak się nie traktuje współpracownika!

Wtedy Klara pomyślałam, że może to jednak nie najlepszy pomysł, żeby Stefan rozmawiał ze Stefanią właśnie w tej chwili. Było już jednak za późno. Ślimak właśnie zagadywał Stefanię.

– Potrzebujesz pomocy? Widzę, że panuje tutaj odrobinę przyciężka atmosfera – powiedział dobitnie do ślimaczycy, spoglądając wymownie na Eustachego, choć Stefania próbowała na migi go powstrzymać. No i zaczęło się.

– Co proszę?! – warknął Eustachy, odrywając się od ożywionej dyskusji z jedną z mrówek, której właśnie tłumaczył, że mieszać barwnik jagodowy z malinowym, to znaczy popełnić zbrodnię na sztuce.

– Eustachy, wszyscy wiemy, że jesteś wielkim artystą. Ale sztuka broni się sama. Nie każdy musi malować tak, jak ty! Może dla tej mrówki połączenie tych barwników jest idealne dla jej ekspresji.

– Przepraszam bardzo, kto prowadzi te warsztaty, ja czy ty? – odpowiedział wzburzony motyl. A Stefania złapałaby się za głowę, gdyby miała czym. Tak długo pracowała nad uzyskaniem kompromisu artystycznego z Eustachym. Była zła na Stefana.

– Stefan, proszę, daj spokój! Radzimy sobie – syknęła, ale było już za późno. Duma Eustachego pokonała kruche porozumienie zawarte ze Stefanią.

– Jeśli nie podobają ci się moje metody nauczania sztuki, to proszę bardzo! – Eustachy rzucił Stefanowi paletę i płótno, a barwniki utworzyły kolorową plamę. – Wykaż się sam! – powiedział i wyfrunął.

– Ale… – osłupiały ślimak próbował protestować i nawet podpełzł kawałek, usiłując dogonić obrażonego artystę, jednak Stefania go powstrzymała.

– Dość już nabroiłeś! – powiedziała i posunęła w ślad za motylem, próbując go udobruchać. – Eustachy! Twoje metody są wspaniałe!

Klara otworzyła dzióbek i długo go nie zamykała, obserwując to, co się przed chwilą wydarzyło. „Chyba powinnam skończyć z tym wtrącaniem się” – pomyślała i mimo wszystko podfrunęła do Stefana, by go pocieszyć.

Porzucona w trakcie dyskusji z Eustachym mrówka, wpatrywała się tymczasem w podłogę, na której leżało płótno z plamami barwników. Po tym, jak Stefan, ścigając motyla, przepełzł przez jego środek, z mieszanki kolorów utworzyła się bardzo interesująca kompozycja.

– No i niech mi ktoś teraz powie, że jagodowy nie pasuje do malinowego! – krzyknęła triumfalnie mrówka. Pozostali przyznali jej rację. Płotno wyglądało pięknie. Sztuka jednak potrafi obronić się sama!

 

W NASTĘPNYM ODCINKU:

Stefania dąsa się na Stefana za ostatnią sprawę z Eustachym. Stefan chce jej to jakoś wynagrodzić. Okazuje się ponadto, że ludzie mają pełne półki książek, z których można wynieść wiele ciekawych informacji. Stefan nigdy nie próbował czytać, ale słyszał o Molach Książkowych, które szerzą tę pasję. Czy uda mu się namówić Stefanię, żeby sprowadziła tę organizację do jego kawiarenki? No i co na to Klara?


POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu