Łąka Cafe, odc. 3: Stefania [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU:
Stefan i Klara mieli pełne ręce roboty. To znaczy Klara łapki, a Stefan nóżkę. I trochę czułki. W każdym razie nie radzili sobie z natłokiem gości z międzynarodowej, pokojowej konferencji owadów. Na szczęście zjawiła się niezwykle pomocna biedronka, Stenia, dla której serce Stefana zabiło mocniej. Na horyzoncie pojawił się jednak potencjalny rywal.

ŁąkowySerial_3

ŁĄKA CAFE
ODC. 3: STEFANIA

Stenia pogrążyła się w długiej rozmowie z żukiem, który już od kilku dni wpadał na świeży sok. Według Stefana zbyt długiej. Nie mógł się jednak skarżyć, bo nowa barmanka sprawowała się wzorowo i nawiązana znajomość nie przeszkadzała jej ani odrobinę w wykonywaniu obowiązków.
– Ach, ten żuk wydaje się podejrzany, nie sądzisz Klaro? – zagadnął Stefan Klarę, niby od niechcenia, spoglądając w stronę zaśmiewającej się owadziej pary. Kawka rzuciła na nich okiem, z lekkim roztargnieniem.
– Nie, nie sądzę. Wydaje się miły – odparła lekko i wróciła do przecierania kawiarnianych stolików.
– Mimo wszystko chyba powinienem na niego uważać, dla dobra Steni. – Klara zerknęła na Stefana i wreszcie pojęła prawdziwy sens słów ślimaka.
– Ach, tak… Stefan, jakby ci to powiedzieć… – zaczęła delikatnie, zastanawiając się, jak wytłumaczyć przyjacielowi, że jego wymarzona biedronka na pewno ma więcej wspólnego z owym żukiem, niż ze ślimakiem, nawet tak miłym, jak Stefan.
Ślimak nie słuchał. Wpatrując się w biedronkę wyczekał, aż jej rozmówca opuści Łąka Cafe i podpełzł do lady.
– Steniu, mam nadzieję, że ten żuk nie sprawiał ci problemów? Jeśli tak, nie bój się przyznać. – powiedział spokojnie, licząc, że być może z oddali źle ocenił sytuację, i żuk okaże się być wrednym impertynentem.
– Wręcz przeciwnie, Stefciu! – odparła śpiewnie biedronka. – Jose jest wspaniały! Inteligentny i romantyczny! – Stenia zamyśliła się przez chwilę, cały czas promiennie się uśmiechając. – Ale bardzo mi miło, że tak się o mnie troszczysz! – dodała po chwili i posłała Stefanowi całuska w powietrzu. Potem wróciła do pracy, bo przy ladzie zbierali się już kolejni goście.
Klara podfrunęła do zdruzgotanego Stefana i poklepała go skrzydełkiem po skorupce.
– Słyszałaś, Klaro? – wyszeptał ślimak. – Inteligentny i romantyczny. Nie mam z nim szans.
– Bzdura. Niczego ci nie brakuje. A kto jej przyturlał najpiękniejszego otoczaka, żeby mogła sobie przycupnąć w czasie pracy?
– Podsunęła go temu żukowi… – zmarkotniał jeszcze bardziej ślimak.
– A kto podrzucił jej nadziane na słomkę poziomki? – Klara próbowała jeszcze ratować sytuację innym wspomnieniem.
– Zrobiła z nich koktajl dla Jose… – Kawka poczuła, że tę bitwę przegrała. Ale nie zamierzała się poddawać.
– Stefan… Jesteś w porządku! A ona bardzo cię lubi.
– Nie tak bardzo, jak ja ją… – No z tym nie było jak polemizować.
– Proszę cię! – Klara na nowo podjęła walkę o dobre samopoczucie przyjaciela. – Nie załamuj się z takiego powodu! Zobaczysz, że niedługo znajdziesz kogoś, kto polubi cię równie mocno. Przecież wiesz, że ja już cię uwielbiam!
– Ja ciebie również. Ale wiesz, że nie o to mi chodzi, prawda?
Klara wiedziała. Oczywiście, nie byłaby sobą, gdyby już nie zaczęła myśleć nad tym, jak pomóc przyjacielowi. Do tego musiała jednak choć odrobinę nim pomanipulować. Tak krzynkę. Naprawdę. Maciuniunio.
– Stefan, a przemyślałeś moją propozycję? – Stefan oderwał się na chwilę od smutnych rozmyślań i spojrzał na Klarę.
– Tak, masz rację. Przyda nam się jeszcze ktoś do pomocy, przy projektowaniu wydarzeń dla naszej kawiarenki.
– To świetnie, bo tak przypuszczałam, że się zgodzisz i już umówiłam kogoś na rozmowę. – A nie było to łatwe. Klara przez dłuższy czas szukała odpowiedniego kandydata. Czy raczej kandydatki. Pytała tu, i tam, grzebała, ciągnęła za języki i wreszcie znalazła. Miała nadzieję, że to pomoże Stefanowi zapomnieć o Steni. – Dzisiaj wieczorem. Właściwie to już za chwilę.
– Klaro, nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Ty chyba czytasz w moich myślach, bo… – urwał i pomyślał, że chyba istotnie, Klara zgaduje jego myśli. Potem zapatrzył się w drzwi, w których właśnie zjawiła się kandydatka Klary.
– Dobry wieczór – rzuciła kawka. – Ty pewnie jesteś Stefania. A to jest Stefan.
– Bardzo mi miło – odparła ślimaczyca. – A ty jesteś Klara? Podobno szukacie managera?
– Chyba znaleźliśmy – odrzekła Klara, patrząc z radością, jak oczy Stefana rozszerzają się z zachwytu.

W NASTĘPNYM ODCINKU:
Ślimaczyca Stefania odnajduje się w nowej roli managera. Pierwsza impreza w Łące kończy się ogromnym sukcesem. Stefan polubił Stefanię, ale nie może przestać myśleć o Steni. Jose musi wracać w swoje strony. Stenia jest trochę smutna. Stefan próbuje ją pocieszyć, a Stefania robi się absurdalnie zazdrosna. Ale tak naprawdę spodobał jej się motyl Eustachy. Nikt nie ma pojęcia dlaczego.

POPRZEDNIE ODCINKI:
ODC. 1: Dzień jak nie co dzień
ODC. 2: Stenia

Na szlaku Tajemnicy Domu Helclów

Tajemnica Domu Helclów, Maryla Szymiczkowa, Znak, Kraków 2015.

Maryla Szymiczkowa_Tajemnica Domu Helclów

Czy zdarza wam się czasem, że za wykonanie pewnych czynności nagradzacie się lekturą dobrej książki? U mnie było tak z Tajemnicą Domu Helclów. Kiedy stało się jasne, że bez dodatkowej motywacji ukończenie pewnego tekstu będę odwlekać w nieskończoność, położyłam przy łóżku nowiutki egzemplarz książki, którą od dawna chciałam przeczytać. Oj, kusiło, kusiło! Ale tekst napisałam, a nagroda okazała się naprawdę wspaniała.

Maryla Szymiczkowa, czyli Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, stworzyli zabawny, historyczny kryminał, z takim starodawnym suspensem, jak w historiach z Poirot. Tyle, że zamiast policyjnego detektywa lokalną zagadkę rozwiązuje pani profesorowa Szczupaczyńska.

Profesorowa jest typową mieszczką, Krakuską z krwi i kości, choć tak w ogóle to z Przemyśla. Zdążyła już jednak wrosnąć w środowisko tej małej, a przecież królewskiej, mieściny. Autorzy wykonali ogromną pracę badawczą, bo z kart tej opowieści można by się uczyć historii starego Krakowa.

Na każdym kroku spotykamy znane nazwiska: Żeleńscy, Tarnowscy, Potoccy, Matejkowie… Ludzie, wokół których kręciło się życie i narastały tony plotek. Jako wielbicielka Tadeusza Żeleńskiego z radością odkryłam jego postać, wpisaną zręcznie w historię pani Szczupaczyńskiej. A jest to jego mniej znana odsłona: studenta medycyny, członka rodu z tradycjami szlacheckimi.

Z przyjemnością przemierzałam ulice Starego Miasta, wyruszając z profesorową i jej służącą, Franciszką, na zakupy na Placu Szczepańskich, uczestniczyłam w otwarciu nowiutkiego Teatru Miejskiego przy Placu Świętego Ducha, zwiedzałam ciemne zakątki, aż za Nowym Kleparzem, odkrywałam okolice miasta i podejrzane lokale, w stylu Hotelu Krakowskiego. Chętnie wczytywałam się w historie ludzi i budynków, częściowo mi znane z prozy Boya i innych, piszących o tamtych czasach.

Dodatkowo, postać głównej bohaterki jest tak różna od zwyczajowych bohaterów historii kryminalnych, że aż z zapartym tchem czeka się na jej kolejny krok. Może byśmy wiedzieli, jak zachowa się w jakiejś sytuacji prywatny detektyw, ale profesorowa? Ta sama, która jeszcze stronicę temu zarządziła pulardę na obiad?

A tu, proszę, zamiłowanie do plotkowania okazuje się bronią dalekiego zasięgu, a picie herbatki znakomitym substytutem przesłuchania. Widać, że pani Szczupaczyńska nie jest typową panią mieszczańskiego domu, choć spełnia swe obowiązki wzorowo. Czytuje kryminały, pisuje wiersze, kieruje karierą męża, dba o dom, a poza tym potrafi wytropić mordercę w miejscu, o którym nikt by nie pomyślał. No i dodatkowo pięknie rysuje, co ostatecznie również pomaga jej w rozwiązaniu zagadki.

Na okładce książki zamieszczono słowa Michała Rusinka:
„Nie jestem pewien, co tu jest dla czego tłem: czy XIX-wieczny Kraków dla misternej i zabawnej intrygi kryminalnej, czy też owa intryga dla arcyszczegółowo odtworzonego XIX-wiecznego Krakowa i jego socjety. Jestem natomiast pewien, że to pyszna lektura.”

Dokładnie tak jest. Z każdą stroną apetyt rośnie. Jestem zakochana w tej historii, we wszystkich jej smaczkach i odcieniach. Uśmiechałam się za każdym razem, gdy trafiłam na wplecioną w treść anegdotkę, którą wyczytałam u Boya, śmiałam się ze zręcznie ukrytych aluzji do czasów współczesnych. Tak wiele tutaj do odkrycia. W prawdziwych realiach autorzy umieścili bardzo prawdopodobną, choć niesamowitą, opowieść. Bardzo się cieszę, że ktoś tak zręcznie ubrał tamtą atmosferę w zdania i historie, które ją ożywiają. Nawet, jeśli tylko towarzyszymy bohaterce w kondukcie żałobnym mistrza Matejki, lub przy zlecaniu na kolację karpia zrobionego na szaro. Z entuzjazmem przyjęłam informację, że niebawem ma się ukazać druga część przygód dociekliwej profesorowej, Zofii Szczupaczyńskiej (której wreszcie, mam nadzieję, zamontowano upragniony telefon). Nie mogę się doczekać.

Łąka Cafe, odc. 2: Stenia [opowieść]

 

W POPRZEDNIM ODCINKU:

Klara i Stefan mieli zwariowany dzień: spóźnili się na własne spotkanie a na Wrzosowym Wzgorzu panował nieład i nieporządek. Mrówki i motyle bardzo chciały pomóc w otwarciu nowej Łąka Cafe. Za bardzo. Na szczęście Klara opanowała sytuację i wszystko skonczyło się dobrze.

Czytaj dalej „Łąka Cafe, odc. 2: Stenia [opowieść]”