O przekładzie piosenki literackiej – Europejski Dzień Języków [felieton]

26 września świętowaliśmy Europejski Dzień Języków. Z tej okazji chciałabym nawiązać do kulturotwórczej i edukacyjnej roli piosenek obcojęzycznych. Wielu wspaniałych artystów spoza naszego kraju polska publiczność mogła poznać dzięki znakomitym przekładom ich tekstów.

Zwracam uwagę na przekład literacki jako narzędzie, które można wykorzystać w nauce języków obcych. Jeśli Waszym celem jest opanowanie na przykład języka francuskiego, z pewnością wcześniej czy później sięgniecie po piosenki Edith Piaf czy Jacques’a Brela. Znakomite przekłady Wojciecha Młynarskiego, zwłaszcza tekstów belgijskiego autora, co prawda nie opowiedzą Wam dokładnej treści tych utworów, ale z pewnością oddadzą ich sens. Przy wyższym stopniu zaawansowania językowego będziecie w stanie dostrzec niuanse różniące oryginał od tłumaczenia oraz wszystkie te punkty, które sprowadzają je do wspólnego mianownika. Po nitce do kłębka możecie odkrywać bogatą twórczość obu panów, zahaczając o jej kontekst kulturowy i historyczny.

Postrzegając piosenkę w ten sposób możecie studiować nie tylko jej konstrukcję językową, ale i jej umiejscowienie w konkretnym czasie i przestrzeni. A nawet jej interpretacje. Co więcej, w przypadku tak popularnych twórców jak Jacques Brel, takie studiowanie może nie mieć końca. Przekłady jego tekstów pojawiają się w wielu krajach, w różnych językach i wykonaniach. Jeśli chcecie się o tym przekonać osobiście, wpiszcie w wyszukiwarkę nazwisko Brel oraz tytuły Następny, Au suivant i Next. Po polsku ten tekst wykonywali m.in Michał Bajor i Jacek Bończyk.

W drugim dużym kręgu artystów chętnie przekładanych na język polski znajdują się twórcy anglojęzyczni, na czele z Nickiem Cavem i Leonardem Cohenem, ostatnio także Bobem Dylanem. Piękne, choć nie zawsze wierne przekłady Cohena (co akurat częste w świecie przekładu) tworzył Maciej Zembaty a wiele z nich zebrano w starym, telewizyjnym koncercie Pieśni miłości i nienawiści. To tam młody Andrzej Poniedzielski śpiewał Maleńka nie wolno się żegnać w ten sposób, a w Cohena wcielał się znakomity aktor, Roman Wilhelmi. O popularności pieśni Cohena świadczą kolejni artyści, którzy po nie sięgają. Niedawno nowe przekłady autorstwa Michała Kuźmińskiego zinterpretował na tematycznej płycie Michał Łanuszka.

Do chętnie przekładanych w Polsce poetów piosenki należą: Rosjanin Bułat Okudżawa (w surowych, ale pięknych wykonaniach Kaczmarskiego) czy czeski bard, Jaromir Nohavica. Dołączają do nich nowe nazwiska, odkrywane dla polskiej sceny muzycznej przez zdolnych tłumaczy i wrażliwych wykonawców. Sami spróbujcie zanurzyć się w obcojęzyczne teksty utworów, które w jakiś sposób Was poruszają. Może odkryjecie je nie tylko dla siebie, ale i dla innych?

Przekład tekstu poetyckiego, a szczególnie tego piosenkowego, nie jest łatwym zadaniem. Przekład nigdy nie będzie oryginałem, nie odda jego rytmu, pierwotnej myśli autora, jego interpretacja będzie miała inną melodię języka, naznaczoną wrażliwością tłumacza, choćby różnice znaczeniowe były tylko kosmetyczne. Jednak bez przekładu mogłyby nas ominąć piękne piosenki, wspaniałe światy stworzone na nowo dla polskiego słuchacza na trwałej kanwie oryginalnego autora. Przekład ocala więc dla nas utwory obcojęzycznych twórców. Doceniajmy ogrom pracy polskich tłumaczy, którzy opowiadają nam historie Brela, Cohena, Nohavicy i tylu innych wspaniałych artystów. I korzystajmy z możliwości, jakie daje nam dobrze napisana piosenka literacka dla rozwoju naszej znajomości języków obcych (a także naszego języka).

A na za kończenie zostawiam link do jednej z moich ulubionych interpretacji piosenki Au suivant, którą wykonuje Wende Snijder. Kliknijcie tutaj – smacznego!

Wrześniowe Laboratorium Tekstu 2017: Recykling literacki [odc. 5], „Taniec ze smokami”, cz. I, George R. R. Martin

Przy okazji kolejnej wizyty w moim Wrześniowym Laboratorium Tekstu postanowiłam wrócić do Recyklingu Literackiego. Postępowałam podobnie jak w poprzednich częściach cyklu. Otworzyłam czytaną obecnie książkę (Taniec ze smokami, cz. I, George R. R. Martin) na przypadkowej stronie (str. 255) i wybrałam zdanie, które jako pierwsze rzuciło mi się w oczy:

„Nie będziesz musiał na mnie czekać.

 

Zdanie składa się z sześciu słów, więc wiersz napisany na jego podstawie będzie miał sześć zwrotek – w tym przypadku dwuwierszy. Każdy zawiera jeden z wyrazów wybranego zdania. Jako tytułu użyłam całego zdania z książki. Słowa wplecione w treść wiersza podkreśliłam pogrubieniem.

Na napisanie wiersza miałam jak zwykle godzinę. Czy zmieściłam się w czasie?

 

Czas start: 12:20

 

Nie będziesz musiał na mnie czekać

 

Nie ma odwrotu – idź przed siebie

Za tobą wiele nie zostało

 

Będziesz wciąż szukał łat na niebie,

Które na głowę ci spadało?

 

Musiał być przecież taki moment,

W którym spaliłeś most ostatni

 

Na ten most wszedłeś z własnej woli

Nie zostawiłeś sobie kładki

 

Mnie tu nie będzie, wiesz to przecież

Nie znajdziesz mnie w odwrocie myśli

 

Czekać nie warto, lecz się nie śpiesz

To może przyszłość ci się przyśni.

 

Koniec: 12.33.

 

Uff, tak zmieściłam się 😉 Trzynaście minut.

“Zapach Marzeń” na Dzień Marzyciela [recenzja]

Od pewnego czasu mam w swoich muzycznych zbiorach płytę Zapach Marzeń z piosenkami w wykonaniu Roberta Wiewióry. 8 września obchodziliśmy Dzień Marzyciela, pomyślałam więc, że to idealna okazja, aby o niej napisać. Co prawda z kilkudniowym poślizgiem, ale udało się – zapraszam na recenzję płyty. Tym bardziej, że zupełnie nieoczekiwanie zrealizowało się na niej jedno z moich marzeń – współtworzenie piosenki.

Zapach Marzeń jest bowiem także tytułem piosenki, której tekst w znacznej mierze został oparty na moim wierszu, a którą traktuję jak mój piosenkowy debiut. Wszystko dzięki Michałowi Wiewiórze, autorowi muzyki do wyżej wspomnianego utworu, który zaproponował mi współpracę przy tym utworze (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, bo Michał jest bratem wokalisty).

Na płycie znalazło się w sumie siedem kawałków. Szczęśliwa liczba. Gdybym koniecznie musiała określić klimat gatunkowy, strzelałabym w liryczny pop (ale po co szufladkować?). Większość tekstów stworzył Maciej Kwiatkowski, który na operowaniu słowem zna się jak nikt, więc zdecydowanie są to teksty rytmicznie się wkręcające. Równocześnie ich muzyczna ilustracja jest raczej z tych subtelnych, więc płyta z powodzeniem może służyć jako całkiem przyjemne tło do pracy przy komputerze.

Co do mnie, mam dwie ulubione piosenki, do których lubię wracać. Szczególnie lubię tekst piosenki Czekam, w którym jedna gra słowna goni drugą, a przy kolejnych przesłuchaniach odnajduję nowy odcień. No i oczywiście bardzo lubię piosenkę tytułową, bynajmniej nie przez jej tekst. No, może tekst też trochę za to odpowiada (odrobinę). Głównie jednak przemawia do mnie opracowanie muzyczne. I świetny wokal Justyny Wiewióry (znów nieprzypadkowa zbieżność nazwiska – zdolna rodzina).

Chociaż płyta nie do końca odpowiada moim upodobaniom muzycznym, czuć w niej wielką pasję jej twórców. Słucha się tych nagrań bardzo przyjemnie i lekko. Robert dysponuje charakterystycznym, przyjemnym w odbiorze głosem. Piosenki z Zapachu Marzeń to utwory idealne do poduszki i na łagodne przetrwanie dnia. Szczególnie polecam duety Roberta z Justyną, bo kompozycja tych dwóch głosów brzmi naprawdę dobrze.

Dawno nie słuchałam tego typu muzyki. Zwykle sięgam po znane mi nazwiska z klasyki polskiej i światowej piosenki. Cieszę się jednak, że na mojej drodze stanęła płyta Roberta Wiewióry. Dobrze wiedzieć, że taką lżejszą muzykę także chcą tworzyć ludzie z pasją. Myślę, że ta płyta spełniła nie tylko jedno z moich marzeń. Posłuchajcie jej, a może poczujecie, jak pachną spełnione marzenia. I te jeszcze nie do końca rozkwitnięte.

Klip promujący wydawnictwo możecie zobaczyć na kanale YouTube Roberta, np. klikając tutaj.