Zbliża się Wielkanoc, więc pewnie któraś z telewizji zaproponuje widzom filmową wersję tego broadwayowskiego musicalu. Oby tę pierwszą, bo miałam nieszczęście trafić i na nowszą adaptację. Ale po kolei.
Postanowiłam skupić się na piosence tytułowej, którą śpiewa Judasz Iskariota. Jest to moja ulubiona postać z tego musicalu, uważam, że całkiem sprawnie zarysowana przez twórców. Taki Judasz wydaje mi się najbardziej prawdopodobny. Nie zimny, wyrachowany zdrajca, tylko bardziej narzędzie w dłoniach siły wyższej. Człowiek, który chcąc chronić przyjaciela, wystawia go na śmiertelne niebezpieczeństwo i nie może żyć z takim ciężarem. Postać tragiczna, ale ludzka. Nie wyidealizowana i nie okrojona z uczuć. Człowiek z krwi i kości, skazany na dylematy i błądzenie po omacku. Tak wynika z mojej interpretacji wersji filmowej z 1973 roku, oraz tej z Teatru Rozrywki w Chorzowie, którą miałam okazję dwukrotnie zobaczyć.
Superstar
Przeprowadziłam małe poszukiwania i dokopałam się do kilku różnych nagrań, mniej lub bardziej oficjalnych, piosenki Superstar. W musicalu jest to moment, w którym duch Judasza wraca na ziemię, by zadać jedno ważne pytanie: Dlaczego? Poniżej pięć interpretacji tego utworu, które spodobały mi się najbardziej.
1. Janusz Radek – Teatr Rozrywki w Chorzowie
-> Posłuchajcie: https://youtu.be/eZpt09HBRx8
Wiem, nie każdemu podchodzi to wykonanie. Ale ja po prostu od wielu lat jestem wielbicielką wokalu Janusza Radka, więc naturalnie ta wersja jest mi bardzo bliska. Zwłaszcza, że mogłam posłuchać tego w wystąpieniu na żywo, w Chorzowie, kilka lat temu i byłam pod wielkim wrażeniem. Podoba mi się też polskie tłumaczenie, choć przyznam, że nie wszystkich utworów. Ten akurat jest w porządku.
To jest taki Judasz, którego ja chcę w tej postaci widzieć: nie cwaniak w złocie, tylko chłopak z przedmieścia. Taki, co rozumie bardziej i widzi więcej.
Polecam gorąco obejrzenie spektaklu na żywo, choćby dla tej jednej roli. Żadne nagranie tego nie odda.
2. Murray Head – pierwsza wersja z albumu koncepcyjnego z 1970 roku
-> Nagranie: https://youtu.be/YOn1ILgE4Qw
Tej wersji nie znałam wcześniej, ale bardzo mi się podoba. Zwłaszcza opracowanie muzyczne. Nic dziwnego, że z tak dobrej muzyki powstał tak dobry musical. Chętnie przesłucham cały album.
3. Carl Anderson – wersja filmowa z 1973
-> Zobaczcie tę scenę: https://youtu.be/IvVr2uks0C8
Widziałam tę filmową wersję Jesus Christ Superstar już jakiś czas temu i sięgam czasem po fragmenty. Wokalnie bez zarzutu. Wizualnie już trochę mniej. Co wygląda dobrze na scenie, niekoniecznie sprawdzi się w filmie. Jednak warto zobaczyć film, dla samej muzyki. I po to, by porównać sobie stylistykę musicalu filmowego z lat 70. XX wieku z tym współczesnym. Chyba jednak na korzyść tego pierwszego. A i postać Judasza jest tutaj poprowadzona odpowiednio, wielowymiarowo.
4. Josh Young – wznowienie broadwayowskie z 2010 roku, wersja z Tony Awards 2012
-> Obejrzyjcie występ: https://youtu.be/fcyqIrxy4Y4
Najciekawiej brzmiący Judasz. Wyróżnia go barwa głosu. W tym wykonaniu drażnią mnie odrobinę cekiny, w które przyodziany jest interpretator, ale to drobiazg. Zważywszy na charakter wystąpienia (Tony Awards) i dynamikę utworu, nie będę się czepiać.
Samo wykonanie jest bardzo dobre. Pewnie i na scenie teatralnej się sprawdza, skoro wznowienie musicalu zdobyło tak prestiżową nagrodę. Ciekawa jestem, jak wypadła interpretacja postaci Judasza w całości tego broadwayowskiego spektaklu.
5. Dayde – francuska wersja z 1972 roku
-> Nagranie wersji: https://youtu.be/ymPKkhA2zBo
Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła także wykonania francuskiego. W tej wersji w interpretacji Dayde. Bardzo podobne do oryginalnego wykonania anglojęzycznego.
Podoba mi się. Można słuchać bez obaw o poranienie uszu. Nie wiem, jak to wyglądało na scenie, ale z takim brzmieniem wiele ujdzie na sucho.
Judaszowe cuda
W tytule artykułu była mowa o siedmiu wcieleniach. Wymieniona powyżej piątka jest według mnie najlepsza brzmieniowo. Ale w dziedzinie adaptacji musicali można znaleźć naprawdę cuda na kiju. Konwencja musicalu zakłada pewien poziom kiczu. Kiedy do tego pakietu podstawowego dodamy drzemiącego w adaptatorach Andy’ego Warhala, skrzyżowanego z gustem modowym Lady Gaga, otrzymamy…
1. Wersja koreańska
-> Występ „na żywo”: https://youtu.be/B2o-P0WLQL8
Niestety nie dokopałam się do nazwiska aktora. Nie brzmi to źle, pomijając dziwną mieszankę koreańskiego i angielskiego. Ale chyba wolałabym nie widzieć całości na scenie. Zwłaszcza, że wyczuwam ogólną tendencję interpretacyjną tej postaci i nie podoba mi się ona za bardzo.
2. Jerome Pradon – kinowa wariacja na temat, czyli wersja filmowa z 2000 roku
-> Sami oceńcie: https://youtu.be/R1MB3348rLQ
W skrócie: lateksy i SS-mani. Dlaczego myślę o niemieckim porno, gdy na to patrzę? (Zwłaszcza, że nigdy nie widziałam niemieckiego porno. Choć to chyba nawet bardziej stylistyka NRD.)
Po obejrzeniu tego fragmentu w ocenie nie pomaga nawet to, że wokal do najgorszych nie należy. Podany w ten sposób, brzmi dużo gorzej.
Uff! Koniec. Zestawienie tych wszystkich interpretacji było bardzo interesujące. Uwielbiam musicale, czego nie ukrywam. Jednak nawet tutaj można przekroczyć granicę, poza którą kicz przestaje być zabawą, a staje się torturą dla oczu i uszu.
Na szczęście Jesus Chris Superstar broni się muzycznie, w niemal każdej sytuacji. A to jest w zasadzie najważniejsze. Oglądajcie dobre musicale!
BONUS
Jest jeszcze taka bardzo ładna wersja niemieckojęzyczna Heaven on their minds, której możecie posłuchać klikając tutaj. Nie mogłam znaleźć wykonania Superstar w tym języku, jeśli na nie wpadniecie, dajcie znać.