17.10.2017 r., Filharmonia Krakowska im. Karola Szymanowskiego.
Kolejne, wyczekane spotkanie muzyczne z Januszem Radkiem już za mną. A nieźle się naczekałam, od ostatniego koncertu, na którym byłam, minął prawie rok. Stanowczo zbyt często o tym wspominam, ale na tego artystę warto czekać wytrwale. Koncert Kim Ty jesteś dla mnie po prostu mnie zachwycił. Dzięki Januszowi Radkowi, Adamowi Drzewieckiemu i niezastąpionej Halinie Poświatowskiej, koncert w krakowskiej Filharmonii był znakomicie przeżytym „tu i teraz”.
Bycie w chwili nie jest proste, zwłaszcza w naszej zabieganej codzienności. Czasem trudno tak po prostu powiedzieć sobie „nie mówię nic, nie myślę, w skupieniu głębokim trwam”. Janusz Radek potrafi takie skupienie u swoich słuchaczy sprowokować. Najpierw na jedną piosenkę, potem na kolejną, aż wreszcie człowiek nie wie sam, kiedy zatapia się w dźwiękach i po prostu chłonie. „Kim Ty jesteś dla mnie” to spisana w piosenkach filozofia chwili. Myślę, że Halina byłaby dumna z takiego spożytkowania swojej poezji.
Dużo w tym koncercie głosu wykorzystanego jako muzyczne tło. Wiele w nim okazji do zabawy i do improwizacji. Słysząc Janusza Radka w tak różnorodnym repertuarze wprost trudno uwierzyć, że wszystko to utwory wykonywane / tworzone przez jednego artystę. Była już piosenka poetycka, był recital niemal kabaretowy, był spektakl z piosenkami w klimacie NRD, była rock opera, był materiał autorski w przeróżnej stylistyce. A wszystko to po prostu Janusz Radek. Moim ukochanym recitalem pozostaje Królowa Nocy, jednak nie ukrywając zaskoczenia obserwuję swoje zauroczenie nowoczesnymi w formie utworami z Kim Ty jesteś dla mnie, które na żywo brzmią jeszcze lepiej, niż słuchane z płyty.
Mam ostatnio szczęście do oglądania na scenie naprawdę wspaniałych rzeczy. Koncert Kim Ty jesteś dla mnie bardzo winduje te moje statystki. Janusz Radek w wersji „na żywo” chyba zawsze będzie wprawiał mnie w znakomity nastrój. To prawie niemożliwe, żeby tak dobrze znać swój głos i tak dobrze posługiwać się nim na scenie. A jednak. Oto co się dzieje, gdy do głosu dochodzi prawdziwa pasja i wyczucie materiału.
A do tego wszystkiego wokalista tak dobrze czuje się na scenie, że aż to samopoczucie udziela się publiczności. Halina Poświatowska i jej poezja to życie, żywa energia zamknięta w ciele słów. Emanacją tej energii na scenie jest Janusz Radek.
A obok niego Adam Drzewiecki. Tu już właściwie należałoby mówić o scenicznym trio: Poświatowska / Radek / Drzewiecki, bo choć na scenie Filharmonii widzieliśmy jedynie dwóch panów, Halina na pewno podglądała zza kulis, jak jej poezja rodzi się na nowo. Wiem, że tam była.
Właśnie. Filharmonia. Zazwyczaj tę scenę zajmuje cała orkiestra, a przynajmniej jakaś spora sekcja muzyczna. Tymczasem Janusz Radek i Adam Drzewiecki bez najmniejszego problemu szczelnie wypełnili salę dźwiękami, i to w znakomitym gatunku. Od strony technicznej również wszystko poszło świetnie: w tle migały wizualizacje zaczerpnięte z szaty graficznej płyty, a wszystkie muzyczne cuda techniki współpracowały ochoczo z artystami.
Pisząc o płycie Kim Ty jesteś dla mnie wspomniałam, że słuchając jej czuję się otulona dźwiękiem. Dokładnie tak działa ta muzyka w wersji koncertowej – otula, leczy dźwiękiem z codziennej szarzyzny, daje moment wytchnienia, skupienia na pięknie i na tej drugiej, bardziej duchowej stronie rzeczywistości, z „metafizycznym futrem”. Serdecznie polecam każdemu, kto lubi słuchać dobrej muzyki na żywo.