Łąka Cafe, odc. 10: Mamy kreta! [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Stefan czytał już tak dobrze, że mógł wreszcie wyrecytować Stefanii samodzielnie wyszukany w jednym z tomów poezji wiersz. Ślimaczyca dawno wybaczyła mu wszystkie nieprzyjemności, na które naraziło ją zachowanie Stefana wobec motyla Eustachego. Bywalcy Łąka Cafe chętnie korzystali z nauki czytania, w której pomagali im członkowie Moli Książkowych. Radość promieniowała teraz z każdego kąta i każdej półki lokalu na Wrzosowym Wzgórzu.

 lakowyserial_10

ŁĄKA CAFE

ODC. 10: Mamy kreta!

W kawiarni od kilku dni działo się coś dziwnego. Co jakiś czas trzęsły się ściany w rogu sali, tuż przy barze. Nic poza tym się nie wydarzało. Stefanowi coś to przypominało, jednak tak był pochłonięty pomocą przy organizacji czytelniczych zajęć w Łąka Cafe, że nie miał czasu się nad tym zastanawiać.

 A książki już na dobre zagościły pod dachem kawiarni. Na szczęście przebywając w pobliżu ludzi bywalcy i gospodarze kawiarni nie mieli problemu z ludzkim językiem, bo jak dotąd nie wpadli jeszcze na autorów piszących po owadziemu czy ślimaczemu. Trudno zapisać coś nie mając pisma.

Stefan  właśnie miał przerwę i wraz ze Stefanią czytał jakiś tomik wierszy. Było coś o malinach. Oboje lubili maliny, więc wiersz im się podobał. Zatopieni w lekturze nie od razu zwrócili uwagę, że ściany w rogu znów niepokojąco zadrżały. Zatrzęsła się także podłoga. Tym razem na trzęsieniu się nie skończyło. Fragment podłoża runął z hukiem, a wszyscy zebrani zamarli, wpatrując się w tamtym kierunku. W dziurze ukazała się czarna głowa.

– O kurczę, przepraszam! – powiedziała postać skruszonym tonem. – Celowałem w podwórko!

Wtedy Stefan sobie przypomniał. Takie odgłosy pojawiały się, gdy krety pomagały mu przenosić rzeczy z poprzedniej Łąka Cafe podziemnymi korytarzami na Wrzosowe Wzgórze. Dziura nie była zbyt duża, więc Stefan nie przejął się zbytnio, za to Stefania była zła. Jak to Stefania.

– Przepraszam? Przepraszam?! Co to w ogóle ma znaczyć! Proszę wchodzić drzwiami! Gości straszysz! – wrzasnęła. Aż Stefan musiał ją uspokajać.

– Spokojnie, Stefanio. To mój stary kumpel. Łukasz, co ty tutaj robisz? – wiedział, że krety nie przepadają za światłem dziennym. Nie widzieli się od czasu, gdy Łukasz zaniósł jego list (obrazkowy, ma się rozumieć) z prośbą o pomoc do jego ojca, którego znał od dawna.

– Przepraszam. Nie wiedziałam, że ty, to ty – dodała łagodniej ślimaczyca. – Stefan opowiadał mi o waszej rodzinie i o tym, jak mu pomogliście. Co cię sprowadza?

– Musicie na siebie uważać. Jestem tutaj, bo ktoś złożył mi pewną propozycję, której nie mogłem przyjąć. Ale muszę was ostrzec.

– Ojej, co się dzieje, Łukasz? – zmartwił się Stefan. – chodź do nas, może się czegoś napijesz? Zmęczyłeś się chyba.

– Dziękuję, chętnie napiję się jakiegoś soku – powiedział kret i wygramolił się na zewnątrz. – Posprzątam to potem – powiedział, wskazując z poczuciem winy na usypaną w rogu kawiarni górkę ziemi. – Pamiętacie, jak Bob opowiadał o likwidacji pierwszej Łąki na rzecz ludzi? – Wszyscy wiedzieli, że Bob to imię każdego gołębia. Sami nie wiedzieli, jak je rozróżniają.

– No niestety, pamiętam to doskonale – powiedziała Klara, którą także zwabił tajemniczy hałas.

– To nie był przypadek. To zaplanował Wielki Bob. Ten zły, czarny gołąb. On chciał mieć po prostu większe źródło jedzenia, więc zadbał, żeby tamto miejsce przejęli ludzie z biur. Miał swoich szpiegów, jakieś kuny, czy tchórze.

– O tak, przypominam go sobie z naszego lotu na Wrzosowe Wzgórze. Niemiły okaz – dodał Stefan.

– To za mało powiedziane! Jest okropny! Szantażuje wszystkich dokoła o jedzenie, a jak nie dostaje tyle, ile chce, to demoluje wszystko wokół. Brr! – wzdrygnął się Łukasz.

– Ale co to ma z tobą wspólnego? – zapytała Klara.

– Bo… Bo… Bo widzicie, był u mnie niedawno i zażądał (bo on nigdy nie prosi, zawsze żąda), żebym was tutaj szpiegował.

– W takim razie jesteś najgorszym szpiegiem świata! – odparła Stefania, patrząc, mimo wszystko, nieufnie.

– Zgadza się.  Nie mógłbym tego zrobić Stefanowi! Masz za sobą całą naszą rodzinę! – zwrócił się do ślimaka. – Dlatego tak tutaj wtargnąłem bez zapowiedzi. Nie chciałem, żeby Wielki Bob mnie zobaczył. Co za gbur!

– Dziękuję ci, mój drogi! Ech, znów to samo. Ale będzie, co ma być. Najważniejsze, że mam takich przyjaciół. – Klara przytaknęła bez słowa.

– Drobiazg, Stefciu. Nie moglibyśmy cię skrzywdzić. – Łukasz uśmiechnął się ciepło.

– Jesteście wspaniali. No, dość smucenia się. Zapraszamy na soczek. Stenia przygotuje ci coś specjalnego. A jeśli chcesz, to chętnie poopowiadamy ci, czego dowiedzieliśmy się z książek.

Reszta popołudnia upłynęła w wesołej, łąkowej atmosferze. Łukasz posiedział aż do wieczora, a potem, zapewniając o swojej lojalności, znikł w tunelu, uprzednio zakopując dziurę w rogu kawiarni. Stenia z Klarą ustawiły tam pokaźną paprotkę. Dobrze mieć takiego kreta.

W NASTĘPNYM ODCINKU

Wielki Bob wpada z niechcianą wizytą i wprowadza popłoch w łąkowym towarzystwie. Stefan spróbuje odwrócić jego uwagę od swoich gości, a ślimaczyca, kawka i biedronka będą go w tym dzielnie wspierać. Czy otrzymają dodatkową pomoc? Czy Klara i Stefania zdołają się pozbyć nieproszonego gościa, zanim pokona opór Stenii, zaciekle broniącej baru?

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

ODC. 9: Akcja Mole Książkowe [część III]

 

 

Łąka Cafe, odc. 9: Akcja Mole Książkowe III [opowieść]

W POPRZEDNIM ODCINKU

Mole Książkowe przybyły do Łąka Cafe, by nauczyć czytać Stefana i jego przyjaciół. Stefania zajęła się organizacją lekcji. Pierwszą książką, którą przeczytał ślimak w całości, była Duma i uprzedzenie. Stefan stwierdził, że już może zająć się poezją i poszukać jakiegoś wiersza na przeprosiny dla Stefanii. Klara proponuje, by podzielić się nowymi umiejętnościami z gośćmi kawiarni na Wrzosowym Wzgórzu.

 lakowyserial_9

 ŁĄKA CAFE

ODC. 9: Akcja Mole Książkowe [część III]

              Stefan od zawsze chciał, żeby w jego kawiarence było dużo radości. Kiedy więc, przy pomocy Moli Książkowych, odkrył rozkosze czytania, z ochotą przystał na propozycję Klary, by zorganizować spotkania dla gości Łąka Cafe. Takie kółka dyskusyjne, tyle że ci, którzy by tego chcieli, mieliby możliwość podjęcia nauki czytania.

            Okazało się, że chcieli tego wszyscy. Początkowo nieśmiało przysłuchiwano się opowieściom gospodarzy z Wrzosowego Wzgórza, o tym, jak wspaniale jest móc na własną rękę odkrywać nowe światy w kolejnych książkach. Z czasem jednak Stefania musiała  powtórnie prosić o pomoc członków Moli Książkowych, bo coraz więcej gości pragnęło zapoznać się ze sztuką czytania i samodzielnie odkrywać nowe rzeczywistości.

            Zorganizowano więc w kawiarence kącik korepetycji, w którym dyżurował codziennie ktoś z Moli Książkowych. Najczęściej jakiś stary znajomy: mucha Aldona, ćma Aleksandra albo motyl nocny Ruiz. Zdarzało się jednak, że wpadał na przykład pająk Iwan, budząc popłoch wśród owadziej części bywalców. Stale trzeba było im tłumaczyć, że jest jaroszem i jada tylko rośliny. Poza tym ciągle przepraszał za swoich krewnych, aż Stefanii było go żal, bo bardziej poczciwy był chyba tylko Stefan.

            Co do boczenia się na Stefana, ślimaczyca już właściwie nie czuła niechęci, a wspólne czytanie bardzo ich do siebie zbliżyło. Okazało się, że lubią podobne wiersze, więc często je razem przeglądali, tłumacząc sobie wzajemnie co trudniejsze fragmenty. Niemniej jednak Stefania profilaktycznie jeszcze czasem na niego fuknęła. Żeby sobie nie myślał!

            O tym, jak ogromną, magiczną siłą jest czytanie, niech świadczy fakt, że nawet Eustachy przyszedł do Łąki nauczyć się tej sztuki. Po pamiętnym incydencie nie miał zamiaru wracać na Wrzosowe Wzgórze. Tak bardzo ucierpiała wtedy jego artystyczna duma. Nie ściągnęły go z powrotem ani rzeczowe namowy Stefanii, ani błagania Klary, ani skruszone wyjaśnienia Stefana, ani tym bardziej darmowe drinki od Stenii.

            Dopiero wiadomość o tajemniczej umiejętności poszerzającej percepcję tak wzmogła jego ciekawość, że pewnego dnia, co prawda prychając i jęcząc, wleciał do Łąka Cafe i zmusił się do wysłuchania wykładu i wskazówek Aldony.

            Chętnych przybywało, biblioteczka na półkach też się rozrastała. Stefan chętnie przejął także z ludzkiej części kawiarni oprawianie książek papierem, by jego goście skupiali się na ich treści, a nie na obrazkach. No chyba, że akurat były to książeczki dla dzieci, bo i na takie pojawiło się zapotrzebowanie.

            Stefan był zadowolony, widząc radość na obliczach swoich gości. Nawet małe fochy ze strony Stefanii nie psuły mu humoru w te dni. W dodatku wreszcie mógł jej zadeklamować jakiś porządny wiersz! Zdecydował się w końcu na Słowackiego (dziwne nazwisko dla Polaka), zmieniając co nieco, by bardziej go spersonalizować. Zaprosiwszy ją na chwilę odpoczynku przy kawie (którą ostatnio polubił), zaczął deklamować:

Niech mnie Stefania o wiersze nie prosi – mówił Stefan, co chwilę zerkając nerwowo w tekst oryginału, by nic nie pomylić. – Bo gdy Stefania na Łąkę swą wróci… – tu uśmiechnął się porozumiewawczo – To każdy kwiatek powie wiersze Stefci, każda jej gwiazdka piosenkę zanuci. Ja na szczęście nie śpiewam – wtrącił a Stefania zachichotała. Odchrząknął i kontynuował. – Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci, słuchaj — bo to są najlepsi poeci. – Skończył i byłby dygnął, gdyby miał kolana, tak się wczuł.

– Brawo! – Stefania za to by zaklaskała, gdyby tylko potrafiła. Uśmiechnęła się. – Dziękuję. To było piękne! – Już nie mogłaby się na niego gniewać. Nikt nigdy nie deklamował dla niej wiersza!

– Phi! Słowacki! – burknął Eustachy spod ściany. – Kto nie czytał Mickiewicza, ten nie zna poezji! – Odkąd nauczył się czytać, stał się jeszcze bardziej nieznośny. Można było to przewidzieć. Stefania i Stefan spojrzeli na siebie z uśmiechem.

– Eustachy, ty to lepiej przeczytaj Dumę i uprzedzenie – spointował ślimak i wrócił do milej pogawędki ze swoją towarzyszką.

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

Łąka Cafe, odc. 8: Akcja Mole Książkowe, część II [opowieść]

 W POPRZEDNIM ODCINKU:

Klara odkrywa zdumiewające podobieństwo między fikcją literacką a rzeczywistością. Przynosi do Łąka Cafe egzemplarz Dumy i uprzedzenia, którym wszyscy są zaintrygowani. Stefan postanawia przebłagać wciąż dąsającą się Stefanię jakimś wierszem. Niestety nie potrafi czytać. Książka, którą przyniosła Kawka, rozbudza także wyobraźnię reszty towarzystwa z Łąka Cafe. Stefania zgadza się sprowadzić do kawiarni grupę owadów, Moli Książkowych, które potrafią czytać i chętnie uczą tego innych. Czas na nową przygodę.

 ŁąkowySerial_8

ŁĄKA CAFE

ODC. 8: Akcja Mole Książkowe [część II]

– I tak właśnie powstał świat! – zakończyła sędziwa mucha swoją opowieść, a Stefan, Stefania, Stenia i Klara dopiero teraz zaczęli oddychać.

– Łaaaał! – westchnęli równocześnie, otrząsając się z zasłuchania. Od kilku godzin słuchali Moli Książkowych, które opowiadały im przeróżne historie, wyczytane w książkach. Po raz pierwszy wcześniej zamknęli Łąka Cafe, żeby mieć czas na spokojne zapoznanie się z nowo przybyłymi.

Stefania stanęła na wysokości zadania i po żmudnych poszukiwaniach dotarła do grupy ambitnych owadów, które na strychu pewnej starej kamienicy urządziły sobie dyskusyjny klub książkowy. Kiedy tylko dowiedziała się, gdzie rezydują Mole Książkowe (pewna biedronka, znajoma Steni, była jej winna małą przysługę za obrazkowy autograf Eustachego), wysłała tam Klarę. Kawka streściła owadom całą sprawę. Zgodziły się pomóc, toteż niebawem kilka z nich przeniosła na Wrzosowe Wzgórze.

Grupę Moli Książkowych stanowiły różne owady. Było też kilka moli, ale niektóre miały mylne pojęcie tego, co oznacza pochłanianie literatury i zostały wykluczone za niesubordynację. Za to te, co zostały, świeciły czytelniczym przykładem.

Prawdziwym światłem świeciły zaś świetliki, których blask bardzo przydawał się przy nocnej lekturze. O tym wszystkim opowiedziały mucha Aldona i ćma Aleksandra, a także pan ciem, Ruiz. Ten ostatni wolał, by mówiono o nim „nocny motyl”, zresztą Ruiz to nie było jego prawdziwe imię. Wybrał je na cześć swojego ulubionego pisarza. Naprawdę nazywał się Staszek i nawet przez klub był uważany za ekscentryka. Lubił dziwaczne sformułowania i pompatyczne wyrażenia.

Opowieści o członkach Moli Książkowych były równie fascynujące, jak historie zaczerpnięte z książek. Łąkowa Ekipa mogłaby ich tak słuchać bez końca, no ale kiedyś trzeba było przejść do sedna spotkania. Jak zwykle pałeczkę przechwyciła niezawodna Klara.

– Myślicie, że jesteśmy w stanie nauczyć się czytać? – zapytała niepewnie.

– Jasne! – odparła rezolutnie Aleksandra. – Jeśli tylko bardzo chcecie. Bo będzie to od was wymagało dużej samodyscypliny.

– Ale warto – podkreśliła  Aldona.

– Chętnie wam pomożemy. Czytanie to absolut i spełnienie marzeń! To świetliste kręgi znaczeń! A do tej pory spotykaliśmy się tylko z kpinami na nasz temat – dodał Ruiz.

 – Phi, po prostu tamci nie wiedzieli, co ich omija! – wypaliła Aleksandra.

– Świetnie. Jeśli zgadzacie się nam pomóc, to musimy ustalić plan działania – Stefania była już w swoim żywiole. Drobiazgowe planowanie to jej drugie imię.

– Znakomicie! Możemy zacząć nawet od jutra – przyklasnęła Aldona, wszystkimi sześcioma kończynami, robiąc przy tym okrążenie w powietrzu. Jak na swój wiek była pełna wigoru. Zebrani zachichotali.

– To w takim razie zostawmy Stefanię i Aldonę, by mogły dogadać szczegóły, a pozostałych zapraszam na ciastko – powiedział Stefan i spojrzał w stronę ślimaczycy z nadzieję, że może już jej przeszło. Ale Stefania tylko przewróciła oczami i zatopiła się w dyskusji z Aldoną.

Nauka czytania sprawiała im wiele trudności, ale jaką radością było zrozumienie każdego nowego słowa!

– Da-wno – sylabizował – daw-no – ucieszył się, że zna już ten wyraz – te-mu był so-bie krol… A nie, nie. Król – mamrotał do siebie, wspomagany przez kogoś z Moli Książkowych. I tak w kółko, każde zdanie. Ale co tam się kryło! Pojedynki, pościgi, romanse!

Wkrótce półki w kawiarni Stefana zaczęły wypełniać się książkami dla dzieci, dla dorosłych, opracowaniami naukowymi i wszystkim, co dało się zdobyć w miniaturowym wydaniu. Stefania niestety nadal się na niego boczyła, choć zaczęła już prawie normalnie odpowiadać na jego pytania. Tak szczerze mówiąc, to już chyba nie pamiętała, o co poszło.

Niedługo cały zespół Łąka Cafe umiał już czytać. Ileż to ciekawych rzeczy się dowiedzieli! Stenia odkryła nowe przepisy na owocowe drinki, Stefania wchłaniała kolejne opracowania o zarządzaniu czasem, Klara czytała o ptakach wędrownych, a Stefan wreszcie przeczytał Dumę i uprzedzenie.

– Faktycznie, trochę jak u nas – powiedział do siebie, gdy dobrnął do ostatniej strony. Chyba był już gotowy na poezję. Postanowił wreszcie poszukać jakiegoś wiersza godnego Stefanii i ostatecznie ją udobruchać.

 – Wiecie co, to jest za duża radość, to czytanie – westchnęła Klara błogo, odrywając się od tekstu o jaskółkach. I nagle ją olśniło – powinniśmy się nią podzielić z innymi! Co wy na to? – pozostali byli na tak.

C.D.N.

 

POPRZEDNIE ODCINKI:

ODC. 1: Dzień jak nie co dzień

ODC. 2: Stenia

ODC. 3: Stefania

ODC. 4: Węzły i supły

ODC. 5: Nieszczęście w szczęściu

ODC. 6: Samoobrona sztuki

ODC. 7: Akcja Mole Książkowe [część I]