Mój pierwszy Korowód: podsumowanie wrażeń pofestiwalowych

Ten tekst miał ukazać się dużo wcześniej, ale rozmaite koleje losu zarządziły opóźnienie publikacji. Nic straconego. Chociaż od dawna śledzę działalność Fundacji Piosenkarnia Anny Treter, z miłością zerkając na nagrania archiwalne z poprzednich edycji Festiwalu Twórczości Korowód, to dopiero w tym roku miałam okazję uczestniczyć w imprezach tegorocznej, jubileuszowej edycji. Żałuję, że nie we wszystkich, ale udało mi się wysłuchać Koncertu Laureatów, obejrzeć pokazy finałowe i jubileuszową galę.

Fundacja Piosenkarnia działa już od 10 lat, w zeszłym roku odbyła się także 10. edycja Festiwalu Twórczości Korowód oraz Ogólnopolskiego Konkursu Twórców i Wykonawców „Piosenkarnia”. Uzbierałam sobie niezły wachlarz emocji przy Korowodzie 2017 i chciałabym się nimi teraz podzielić.

Magia radia – Koncert Laureatów w Trójce

Pierwszy punkt programu zaliczyłam zdalnie, bo słuchając emisji w Programie 3, 19 listopada. W Koncercie Laureatów wystąpili: Kuba Blokesz, Chwila Nieuwagi i Zespół Chorzy. Dawno nie słyszałam tak dobrego materiału na żywo z radiowego studia. Jednak chociaż każdy z laureatów poprzednich edycji festiwalu ma w sobie coś intrygującego, moją uwagę od dłuższego czasu przykuwa głos Kuby Blokesza. To jest czysta magia. Ciepły, głęboki, nasycony, ale miękki głos, płynnie opowiada muzyczne historie, niezależnie od źródła ich pochodzenia. Znakomicie słucha się jego interpretacji „Bawitka” Andrzeja Poniedzielskiego, pieśni Okudżawy i własnych utworów.

Szkoda jedynie, że koncert trójkowy był tak krótki, artyści z pewnością mieliby o czym opowiadać w swoich piosenkach przez kolejną godzinę. Niemniej jednak ten koncert dostarczył mi dużo radości i nastroił mnie pozytywnie na kolejne punkty programu.

Urok nowości – Koncert Finałowy

A następny w mojej przygodzie z festiwalem Korowód był Koncert Finałowy w krakowskim Żaczku. Uwielbiam konkursy, które nie są siłowaniem się na największą oglądalność, ale znakomitą okazją, by na własny użytek dokonać przeglądu rynku artystycznego. Dlatego lubiłam zawsze pokazy konkursowe PAKI, dlatego także spodobał mi się Konkurs „Piosenkarnia”.

To wspaniale odkryć, że rynek muzyczny, ten niekoniecznie kojarzony z popularnych stacji radiowych, jest tak różnorodny. Że jest tylu artystów, którzy piszą własne teksty, tworzą swoją muzykę i wykonują piosenkę literacką.

Tym razem wykonawców było jedenastu. Wśród nich znalazły się nastrojowe, wyjęte prosto z celtyckich opowieści Baśnie Zebrane, kolorowy, ekscentryczny Egzotyczny Dandys Paryskich Bulwarów, czy zwycięska Oreada – pełna energii grupa z elementami folkowej zabawy. Poziom wydawał mi się bardzo wyrównany, jurorzy musieli mieć trudny orzech do zgryzienia. Moją uwagę zwróciła także śpiewająca autorka, Irena Salwowska. Na pewno pogłębię swoją wiedzę na temat jej repertuaru.

Ogólnie konkurs udowodnił, że wokół nas jest wielu utalentowanych ludzi, którzy chętnie dzielą się swoją sztuką z innymi. A mają czym. Nie do końca może zgadzam się z werdyktem jury, ale rozumiem taki a nie inny wybór laureatów poszczególnych miejsc. A werdykt można przeczytać na stronie Fundacji Piosenkarnia, jeśli Was to interesuje.

Klasyka gatunku – Koncert Galowy

Skład Koncertu Galowego był imponujący, zarówno jeśli chodzi o wykonawców, jak i twórców. Przez dziesięć lat, w czasie monograficznych koncertów galowych poświęconych rozmaitym wielkim autorom i kompozytorom, uzbierał się spory repertuar. Marek Grechuta, Leszek Aleksander Moczulski, Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Wojciech Belon, Andrzej Poniedzielski, Jeremi Przybora, Jonasz Kofta, Jan Kanty Pawluśkiewicz… Każde z tych nazwisk odcisnęło na polskiej piosence literackiej swój ślad. W czasie koncertu galowego X Korowodu utwory tych twórców wykonywali Stanisław Karpiel-Bułecka, Magdalena Steczkowska, Wolna Grupa Bukowina, Magda Umer, Artur Andrus, Anna Treter, Michał Bajor, Krzysztof Kiljański i Olek Różanek. Całość poprowadził wspaniale, jak zawsze, Andrzej Poniedzielski.

Chociaż cały koncert bardzo mi się podobał, z kilkoma drobnymi wyjątkami, najbardziej czekałam jednak na Michała Bajora. Przyznaję, że mam słaby refleks, jeśli chodzi o skuteczne polowanie na koncerty pana Bajora, i jak do tej pory nie udało mi się na żaden dotrzeć. Bardzo chciałam posłuchać tego głosu na żywo. Niesamowite, jak precyzyjnie przygotowane są jego interpretacje. Każdy szczegół jest dopięty na ostatni guzik, nawet najdrobniejszy ruch dłoni jest przemyślany, a jednak końcowy efekt jest naturalny, nie sprawia wrażenia wyreżyserowanego spektaklu. I co za głos! Uwielbiam utwór „Popołudnie” za maksimum emocji zmieszczonych w dość ascetycznej formie melorecytacji.

Zakochałam się również w głosie Anny Treter, której także nie miałam okazji usłyszeć wcześniej na koncercie. To było naprawdę cudowne doświadczenie. To wspaniałe, że ambasadorką polskiej piosenki jest tak utalentowana artystka. I budujące.

Nieodmiennie uwielbiam również głos Krzysztofa Kiljańskiego, który z powodzeniem mógłby zapełnić sale międzywojennych lokali, śpiewając szlagiery z tamtych lat.

Co do Artura Andrusa, jego piosenki oraz ich nieszablonowe wykonania znam i lubię od lat. Cieszę się, że był częścią również i tego koncertu. Zwłaszcza, że duet z Andrzejem Poniedzielskim to jedna z najlepszych znajomości polskiej estrady.

Co do wspomnianych przeze mnie drobnych braków, troszeczkę brakowało mi jednak laureata z tegorocznej edycji konkursu „Piosenkarnia”, rozumiem natomiast, że tak dużą imprezę planuje się z wyprzedzeniem i nie można przewidzieć, jak w całym koncercie sprawdziłaby się stylistyka nowego laureata.

Nie do końca podobała mi się także zbyt głośna w niektórych momentach perkusja, choć zasadniczo brzmiała ona dobrze. Tylko czasem za głośno.

Tytułowy „Korowód” w wykonaniu Stanisława Karpiela Bułecki mógłby być mniej rozbudowany formalnie, ale jest to utwór trudny i jego wykonanie wymaga nie lada odwagi. Natomiast „Uciekaj, uciekaj” pan Staszek wykonał bezbłędnie.

Na marginesie dodam, że zespół muzyczny był fenomenalny, zwłaszcza Tomasz Hernik, którego skrycie (ups! chyba już nie skrycie) wielbię od czasów, gdy słuchałam go na żywo wiele lat temu z różnymi krakowskimi artystami.

Dla miłośnika piosenki literackiej ten koncert był prawdziwą muzyczno-literacką ucztą. To było naprawdę udane podsumowanie działalności Fundacji Piosenkarnia. I wspaniałe rozpoczęcie nowego rozdziału.

OFAFA 2016, czyli święto animacji [reportaż]

ofafa-2016-poster2

 

W tym roku Festiwal Filmu Autorskiego OFAFA odbył się po raz dwudziesty pierwszy. I po raz ostatni w przestrzeni Kinoteatru Wrzos. Chociaż od kilku lat jestem związana z Wrzosem, dopiero w tym roku udało mi się spędzić dzień na tym festiwalu. Poznałam wcześniej próbkę możliwości twórców animowanych dzieł, przy okazji cyklu Kinoteatru Wrzos,  „Komiczna animacja”, który prowadzili krakowscy komicy. Na co dzień jednak z animacjami mam do czynienia zazwyczaj, jeśli oglądam filmy dla dzieci. Tymczasem ten jeden dzień odsłonił przede mną bogactwo animowanego świata i pasję ludzi, którzy zdecydowali się w ten świat wniknąć głębiej.

Nie tylko filmy

Program festiwalu składał się jednak nie tylko z pokazu filmów konkursowych. W folderze festiwalowym czytamy: „OFAFA 2016: Festiwal Filmu Autorskiego to otwarte wydarzenie filmowe łączące konkurs dla twórców filmowych oraz konferencję dla filmoznawców  i miłośników filmu animowanego i eksperymentalnego”. Organizatorzy zadbali więc o podniesienie dyskusji wokół tematu szeroko pojętej animacji w czasie konferencji ANIMACJA/EKSPERYMENT. Dostępne były także praktyczne zajęcia warsztatowe, dla tych, którzy chcieli zapoznać się z filmem animowanym od strony technicznej – zarówno w zakresie tworzenia obrazu, jak i dźwięku.

Filmowe konfetti

W konkursie brały udział krótkometrażowe filmy szkolne i niezależne. Ta niewielka próbka, którą miałam okazję obejrzeć 28 października, wystarczyła, by ukazać różnorodność formy i treści animacji skierowanej do widzów dorosłych. Były wśród nich animacje w technice stop motion, video-art, komputerowe, rysunkowe, wykorzystujące materie sypką (np. piasek), eksperymentalne oraz łączące różne rodzaje technik. Pojawiały się wątki abstrakcyjne i zaczerpnięte z codzienności, a także obrazy z pogranicza jawy i snu. Ta różnorodność jest optymistycznym podsumowaniem każdej dziedziny twórczej, którą ogranicza jedynie wyobraźnia. Zestawienie tak odmiennych efektów pracy animatorów w jednej przestrzeni festiwalowej, pozwala obserwować tę różnorodność jako wielobarwne konfetti indywidualnej twórczości, wskazujące także na miejsca wspólne. To skojarzenie nasunęło mi się zresztą w związku z oryginalną identyfikacją wizualną tej edycji OFAFA. Rys indywidualności był jednym z kryterium naboru filmów konkursowych.

Poprosiłam Magdalenę Krzosek, która była odpowiedzialna za program tegorocznej edycji, o odpowiedź na pytanie, w jakim kierunku, jej zdaniem, podąża dzisiaj młoda polska animacja. Czy, mimo tej różnorodności, dostrzega tendencję wzrostową (lub spadkową) pewnych form i tematów?

Magdalena Krzosek:

„Młoda polska animacja to przede wszystkim filmy osobiste, wychodzące od jednostkowych spostrzeżeń dotyczących świata. Mamy w niej indywidualne historie pokazujące trudne doświadczenie nowoczesności. Z jednej strony są to zawsze obecne i dosyć już zbanalizowane problemy miejsca człowieka w kapitalistycznym, stechnicyzowanym  społeczeństwie, z drugiej zupełnie prywatne narracje dotyczące relacji międzyludzkich. Animacje dotykają takich kwestii jak emocjonalne wyobcowanie, samotność, odczucie społecznego niedopasowania czy nietrwałość związków z innymi ludźmi. Często mają wymiar ironicznego komentarza, który ukrywa podskórny niepokój, że w świecie niemal nieograniczonych możliwości wszystko uległo upłynnieniu.

Część animacji to eksperymenty z formą i materią filmową – pojawiają się niecodzienne techniki animowania oraz nowe pomysły na wykorzystanie technik klasycznych (między innymi non-camerowej). Coraz częściej spotkać można również filmy afabularne, zupełnie nieanegdotyczne, a nawet abstrakcyjne. Jest to pewnego rodzaju zbiór osobliwości, ciekawostek, drobnych przedmiotów, małych i dużych spraw. Każdy z tych filmów znajduje innego odbiorcę i trudno mówić o jakiejś spójności wewnątrz zjawiska.”

Animacja teoretycznie…

28 października, w Międzynarodowym Dniu Animacji (w rocznicę pokazu Théâtre Optique, zaprezentowanego przez Charles’a-Émile’a Reynaud w 1892 roku), miała miejsce także Konferencja: Animacja/Eksperyment. Zgodnie z nazwą tego cyklu spotkań, wystąpienia prelegentów dotyczyły nie tylko świata animacji, ale także pogranicza filmu animowanego i eksperymentalnego. Wśród poruszanych tematów znalazły się m.in. powiązania filmu i biografii literackiej, animacja przedmiotów, zastosowanie dźwięku w filmie animowanym czy eksperymenty z pogranicza video-artu. Miejsce filmu animowanego we współczesnej kulturze zdecydowanie jest warte szerszego przedyskutowania, niemniej jednak już tych kilka wystąpień rzuciło światło na możliwości drzemiące w tej dziedzinie twórczości i dziedzinach jej pokrewnych.

W jaki sposób animacja i eksperyment wpływają na rozwój filmu poza głównym nurtem twórczości? Czy w mainstreamie również pojawia się chęć korzystania ze zdobyczy tych dziedzin?

Magdalena Krzosek:

„Film animowany i eksperymentalny trudno współcześnie oddzielić od takich form, jak teledysk, reklama, trailer do gry czy video-instalacja. Medium, jakim jest zmultiplikowany ekran pozwoliło na nieograniczoną ekspansję animowanych obrazów. Każdego dnia otwieramy telefony komórkowe czy laptopy i zalani jesteśmy treścią wizualną, która wywodzi się z animacji i sztuki video. Można powiedzieć, że na poziomie formalnym te dwa światy nie mają jednoznacznej granicy i wzajemnie się przenikają. Na podział mainstream i poza mainstreamem wskazuje, moim zdaniem, jedynie treść. Filmy niezależne i artystyczne poruszają się w pewnej przestrzeni refleksji i indywidualnej wyobraźni, główny nurt kultury audiowizualnej stawia na opowiadanie atrakcyjnych historii – rozrywkę, sensację i łatwą przyjemność. Myślę, że to, co obecnie możemy nazwać twórczością niezależną (artystyczną) to filmy, których odbiór wymaga od nas pewnej otwartości i wysiłku, próby zatrzymania się i zrozumienia. Są to filmy, który w jakiś sposób nas zmieniają i pokazują świat w taki sposób, w jaki sami byśmy nie spojrzeli – otwierają pewne nowe horyzonty. Mainstream zaś to wszystko, co konsumujemy nie zatrzymując się, bez konsekwencji – tak jak kawę na wynos.”

… i praktycznie

Wszyscy, którzy lubią teorię popartą praktyką, mieli okazję wziąć udział w kilku warsztatach. Michał Warmusz (na co dzień realizator dźwięku, właściciel studia Nova Sound&Vision i lider zespołu meeow) zaproponował uczestnikom naukę podstaw realizacji efektów dźwiękowych typu Foley, pozwalających skonstruować wiarygodną warstwę dźwiękową nie tylko w filmie animowanym.

Agata Starczak (absolwentka grafiki na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego) zapoznała uczestników warsztatów z animacją poklatkową (stop-motion), pomagając im stworzyć krótką etiudę filmową za pomocą rysowania piaskiem na szkle.

Na zakończenie zajęć praktycznych Magdalena Krzosek poprowadziła otwarte warsztaty i dyskusję na temat miejsca animacji w krytyce filmowej.

Dlaczego warto rozmawiać o animacji w kontekście krytyki? W jaki sposób o animacji może opowiadać ktoś, kogo na co dzień zajmują inne dziedziny twórczości?

Magdalena Krzosek:

„Pytanie warto byłoby postawić w drugą stronę – nie dlaczego wato rozmawiać o animacji, bo o tym jest cały festiwal OFAFA, a także szereg innych festiwali w Polsce (Etiuda&Anima, Animator, Animocje czy Ars Independent), ale jak rozmawiać? Warto rozmawiać, bo moim zdaniem, nie powinniśmy się nigdy dać zalać bezmyślną masą komercyjnych obrazów, ale szukać czegoś odrębnego, wartościowego. Kino mainstreamowe oferuje nam określoną estetykę, która dominuje także w innych mediach audiowizualnych. Mainstream jest ustandaryzowany – operuje tymi samymi środkami wizualnymi, kompozycjami barw i światła, kompozycjami kadrów, sposobami rejestracji, cięcia i montażu. Nawet muzyka w większości nowych kasowych filmów jest podobna – heroiczno-romantyczna. Warto zatem sięgnąć do świata animacji, który jest różnorodny, inny i ciekawy. Pokazuje nam odmienne sposoby patrzenia na te same rzeczy, uczy uważności i pewnej refleksyjności. A jak o nim rozmawiać? Chyba najłatwiej językiem emocji, wychodzącym od widza. Nie – co autor miał na myśli, ale – jak ja to widzę i co to dla mnie jako odbiorcy znaczy.”

Czego nauczyła mnie OFAFA 2016?

Uczestnictwo w tej edycji festiwalu na pewno poszerzyło moją perspektywę postrzegania filmu animowanego. Dzięki konferencji zrozumiałam lepiej kilka pojęć, takich jak stop motion, video-art czy digital 2D/3D. Dotąd były mi znane, jako część terminologii, określającej pewien zakres kultury współczesnej. Teraz mogłam poznać ich rozwinięcie w praktyce badawczej i artystycznej.

Zobaczyłam przekrój młodej polskiej animacji. Może nie wszystkie filmy trafiły w mój gust, na pewno jednak było to doświadczenie interesujące, uczące mnie czegoś nowego o moim odbieraniu świata. Ze względu na tematykę podobał mi się bardzo film Umarłam… No i co ja powiem mamie? (reż. Sonya Nabok). Spodobał mi się także króciutki film zrealizowany w technice rysunku i wycinanki, Falbany (reż. Kaja Ilczuk). Rozbawił mnie obrazek Jagody Klaczyńskiej, Niespodziewany Lokator, zaintrygowała animacja Limbo Jacka Piotrowicza.

W czasie konferencji dowiedziałam się o istnieniu włoskiej animatorki, Beatrice Pucci, której twórczość w dziedzinie animacji lalkowej zasługuje na szersze omówienie. Łukasz Rozmarynowski w swoim wystąpieniu przedstawił m.in. własną interpretację interesującego filmu, Soil Is Alive.

Moją uwagę przykuła także prezentacja Wioletty Sowy na temat udźwiękowienia filmu animowanego, oraz opowieść Miłosza Hołody o filmach PESa, animacji poklatkowej i ready made.

Program festiwalu był na tyle zróżnicowany, że każdy mógłby w nim znaleźć coś dla siebie.

Organizatorzy OFAFA 2016

Ponieważ sama przez lata angażowałam się w organizację imprez kulturalnych, nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o stronie organizacyjnej konkursu.  Festiwal OFAFA 2016 nie mógłby się odbyć, gdyby nie zaangażowanie kilku osób, które zorganizowały tę imprezę, pod szyldem Kinoteatru Wrzos. Magdalena Krzosek odpowiadała za większość spraw organizacyjnych. Poza funkcją kierownika artystycznego, zajmowała się organizacją konferencji i projektami graficznymi. Prowadziła także wszystkie spotkania z widzami i uczestnikami konferencji.

Jak organizuje się tak dużą imprezę filmową?

Magdalena Krzosek:

Następne pytanie 🙂 To jest mała impreza filmowa, o niewielkim budżecie. Takie raczej spotkanie wokół animacji niż wielki festiwal. Organizacja to na początku uważny wybór wartościowych filmów i dobór ciekawych prelegentów, a także przygotowanie warsztatów. A potem to już tylko maile, maile, maile i siedzenie przed komputerem, żeby wszystko dograć.”

W działaniach organizacyjnych pomagali także: Agnieszka Skotniczna, kierująca Kinoteatrem Wrzos, oraz Michał Warmusz, który zaopiekował się stroną techniczną.

Na wszystkich festiwalowych gości czekały stosy smacznych ciasteczek, a za barem znajdującej się w hallu kinoteatru Łąka Cafe, uśmiechnięta Agnieszka Tobijasiewicz.

Festiwal OFAFA nie mógł sobie wymarzyć lepszego zestawu organizatorów swojej ostatniej edycji w przestrzeni Kinoteatru Wrzos.

Więcej na temat festiwalu przeczytacie na jego stronie oficjalnej, ofafafestiwal.org.