Lokalnie: Co kręci ryczące prycze? Koncert duetu Ryczy-Prycza, Noc w Bibliotece w Krzeszowicach [relacja / recenzja]

Obejrzane (i wysłuchane) 9 maja 2017 roku o 19:00 w Bibliotece Miejskiej w Krzeszowicach.

Biblioteka Miejska w Krzeszowicach organizuje czasami spotkania wokół piosenki, jednak do tej pory w żadnym z nich nie miałam okazji brać udziału. Tym razem skusiłam się na recital duetu Ryczy-Prycza, pt. Co nas kręciło i co nas kręci, i były to fantastycznie spędzone dwie godziny.

Pamiętam, że kiedyś po moich okolicach krążył taki dwuwiersz:

Krzeszowice – miasto bycze

Cztery domy, dwie ulice

Po wczorajszym wieczorze dodałabym:

Każdy kocha się w muzyce

Nieźle ryczą tutaj prycze

No, może nie jest to najsprawniej skonstruowana myśl poetycka, ale mniej więcej oddaje nastrój wieczoru muzycznego w krzeszowickiej bibliotece. Dla mnie był to pierwszy kontakt z Ryczącymi-Pryczami. Na pewno nie ostatni.

Zespół Ryczy-Prycza powstał kilka lat temu i grywa covery klasyków piosenki poetyckiej, rajdowej, harcerskiej. Po prostu piosenek o czymś, w których tekst jest równie ważny jak jego wykonanie.

Ryczy-Pryczę [Ryczącą Pryczę?] tworzą Wojciech Skibiński i Krzysztof Taraszka, którzy swoje interpretacje okraszają grą na gitarach. I robią to naprawdę dobrze. O panu Krzysztofie niestety nie potrafię powiedzieć więcej ponad to, że dysponuje przyjemną barwą głosu i świetnie gra na gitarze. Wojciecha Skibińskiego można na co dzień oglądać w krakowskim Teatrze Słowackiego, z którym związany jest od lat, i gdzie kilka razy miałam przyjemność obejrzeć go i ja. Nie wiedziałam natomiast, że jest tak dobrym wykonawcą.

Urzekło mnie wykonanie Piosenki Starych Kochanków Jacques’a Brela w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego. Wciąż mam w głowie wspaniałą interpretację tej piosenki śpiewanej przez Katarzynę Groniec na jednym z Przeglądów Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Interpretacja Wojciecha Skibińskiego była jej bardzo bliska, a równocześnie zupełnie inna, z odmienną dynamiką i akcentowaniem, ale równie piękna. Wzruszyła mnie.

Wspaniale słuchało się także piosenek Cohena w przekładach Zembatego: Alleluja, Zuzanny i Tańcz mnie po miłości kres. Dołączyły one do moich ulubionych interpretacji z tego repertuaru. Słuchaliśmy piosenek Grechuty, Waligórskiego, Stachury, Bukartyka… Wszystkich w świetnej oprawie interpretacyjnej, a przy tym bez naklejanych na siłę łatek “poezji śpiewanej”, wykonywanej w czarnym sweterku, smutnym, monotonnym głosem (choć i takie wykonania miewają swój urok). Wszystkie te utwory brzmiały naturalnie i prosto, były podane w sposób pomagający dotrzeć do sensu tekstu.

W wykonaniu Ryczy-Pryczy podobały mi się nawet piosenki biesiadne, wykonane chóralnie ze zgromadzoną w Bibliotece publicznością, w drugiej części wieczoru. Przyznaję, że śpiewałam, bawiłam się wspaniale, naładowałam się pozytywna energią i chętnie ten muzyczny zabieg jeszcze kiedyś powtórzę.

Jak już wspomniałam, koncert trwał dwie godziny, ale był zdecydowanie za krótki. Płynęliśmy od piosenki do piosenki, wędrując po nastrojach i emocjach. Panowie mieli także wspaniały kontakt z publicznością i już po chwili czułam się, jakbym znała ich od lat a ten występ był spotkaniem w gronie znajomych. Brakowało tylko ogniska.

Słowa uznania należą się także Bibliotece Miejskiej w Krzeszowicach, która zorganizowała ten wieczór, jako część Nocy w Bibliotece. Chodźcie na koncerty w bibliotekach! Tam nie dostaniecie bubli. Nic tak nie rozpala miłości do poezji i literatury, jak dobrze wykonana piosenka z dobrym tekstem.  Jeśli do tego dodać szczyptę zabawy, trudno oprzeć się takiej mieszance. A Ryczy-Prycza może powinna wyryczeć poetycką płytę? Chętnie zabrałabym ten piosenkowy świat do domu.

Więcej o Ryczy-Pryczy: Ryczy-Prycza na Facebooku

Więcej o Bibliotece w Krzeszowicach: www.bibliotekakrzeszowice.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *